Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeszcze później doniesienia o akcji ratunkowej pod Nanga Parbat. I pytania: czy akcja zakłóci plany? Nie zakłóci? Wreszcie zeszłotygodniowa kulminacja (?) tego medialnego wzmożenia. Z informacją, że reporter TVP Sport – uprzednio wytrenowany, a nawet podhartowany działaniem komory niskotlenowej – udaje się pod K2, by relacjonować postępy wyprawy. Oraz z zajściem na antenie TVP Info: dziennikarka zapytała kontuzjowanego dopiero co Rafała Fronię, „jak się czuje”, ten w pierwszym odruchu odparł, że „do dupy”, w drugim zaś napomniał: „Dajcie nam spokój!”.
Czy ta otoczka polskiej wyprawy na K2 – stawiającej sobie za cel zdobycie ostatniego niezdobytego zimą ośmiotysięcznika – to kolejny dowód, że media oszalały? Nic podobnego: dziennikarze weszli po prostu z kamerami tam, gdzie ich zaproszono. A zaproszenie przyszło – nie dziś i nie wczoraj (np. wyprawa „Netia K2 Expedition”, czyli poprzedni szturm góry z zimy A.D. 2002/03, była wielkim medialno-marketingowym przedsięwzięciem) – od samych himalaistów, którzy zobaczyli w tym szansę na dotarcie do sponsorów. Jeśli więc część środowiska himalaistów doszła dziś w tym mariażu ze światem mediów do ściany, to w dużej mierze na własne życzenie.
Wyjściem z kłopotliwej sytuacji jest zdobycie K2: efektem byłoby wyczerpanie się najbardziej spektakularnych, a przez to medialnych górskich celów w Himalajach i Karakorum. Trzymamy kciuki! ©℗
Czytaj także: Marek Rabij: Duch Nanga Parbat