Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Powstało bowiem dzieło na wskroś współczesne, choć zakorzenione w tradycji; piękne, ale do bólu przejmujące; z jednej strony zaklęte w modernizmie lat 50., z drugiej wyrosłe na gruncie wyrafinowanego postmodernizmu.
Lachenmann nie przenosi baśni Andersena na scenę, raczej ubiera słuchacza w łachmany, wciska w rękę wiązkę zapałek i stawia w mroźną wigilię Nowego Roku na środku gwarnej ulicy, na której każdy zajęty jest sobą. Dekonstruując tekst, dziurawiąc go, szermując sylabami i pojedynczymi zgłoskami, znakomicie oddaje atmosferę tamtego dnia, potęguje wrażenie odrzucenia, kreśli granicę człowieczeństwa. Następnie ze strzępów ludzkich głosów, szumów, syków, westchnień, roztrzęsionych i rozdygotanych brzmień oraz starannie zakomponowanej aury rozpoznawalnych dźwiękowych sygnałów (m.in. kolęda “Cicha noc", dzieła Beethovena, Mahlera, Berga, Strawińskiego, Messiaena, Bouleza), na powrót buduje historię, ale już każdego z nas. Swoją zaś dopełnia listem Gudrun Ensslin (członkini oskarżonej o terroryzm grupy Baader-Meinhof), fragmentem “Codex Arundel" Leonarda da Vinci oraz brzmieniem japońskiego instrumentu Shô.
Nie tylko gdy spadnie śnieg, warto na dwie godziny zamknąć się w pokoju i w skupieniu wysłuchać “Dziewczynki z zapałkami". Nagranie jest już drugim wydaniem płytowym dzieła, ale pierwszym zawierającym zrewidowaną przez Lachenmanna w 2000 r. część “»...zwei Gefühle... «, Musik mit Leonardo". Studyjną interpretację poprowadził Sylvain Cambreling, zaś w roli narratora wystąpił sam kompozytor.