Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Rowan Williams jest realistą i nie wyklucza, że wśród skazanych na śmierć równie dobrze mogli się znaleźć pasażerowie przeklinający Boga i ludzi. Ale nie to jest sednem sprawy. Sednem jest to, co zachowało się na platformach telefonii komórkowych i dzięki temu dotarło do nas. To dojmujący przekaz, że oto język ludzi niewierzących stał się nośnikiem miłości i życia, podczas gdy język modlitwy stał się językiem nienawiści niosącym zagładę i śmierć.
Pokusa wykorzystania religii do celów wendety, albo przemocy do celów religijnych, jest stara jak świat. Na pewnym etapie historii Kościół też uległ iluzji zaprowadzenia porządku w świecie przy pomocy lemieszy przekutych na miecze. Zresztą sami apostołowie, a materiał przekazany nam przez św. Łukasza jest pod tym względem wyjątkowo kompromitujący, doświadczyli takiej pokusy. Widząc, jak ich Mistrz został odrzucony przez niegościnnych Samarytan, Jan i Andrzej, "Synowie gromu", proponują radykalny sposób udowodnienia swoich racji. Niechby ogień z nieba pochłonął tych, którzy ośmielili się nie okazać gościny Mesjaszowi pielgrzymującemu do Jerozolimy! Jeśli nie zostali przekonani dobrym słowem, to może zbrojne ramię niebios przyniesie rozwiązanie? Podobnie przecież uczynił ongiś prorok Eliasz z Tiszbe, gdy swoimi modlitwami wzywał Boga, a ogień z nieba pochłonął żołnierzy samarytańskich jako kara za to, że ich król szukał proroctw u kapłanów Beelzebuba. A przecież Jezus to ktoś więcej niż Eliasz.
Łukasz komentuje sucho: "On, odwróciwszy się, zabronił im". Otóż to! Jezus nie był zwykłym pielgrzymem. Jego pielgrzymka to droga na krzyż, droga doświadczenia odrzucenia, jednocześnie bez odrzucania nikogo. Jezus patrzy dalej i wie, że cnota religijności nie wyraża się przez przemoc, a ludzie nie uwierzą w Niego na życzenie, lecz muszą wpierw sami przejść długą drogę.
Prozelityzm ludzkiej siły, każda postawa fanatyczna lub integrystyczna to pocałunek śmierci dla wiarygodnej religijności. Agresywny język, zdolny przekazać jedynie złe emocje, nie stanie się nigdy wiarygodnym językiem religii. Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości, niech otworzy pierwszy lepszy podręcznik współczesnego ateizmu, aby się o tym przekonać.
Lecz nie tylko o język idzie. Ostatecznie słowa są tylko naczyniami, w których podajemy do picia dobre lub zatrute wino. Nam chodzi o coś dalece bardziej elementarnego, a mianowicie o "zmysł poszanowania sumień, nawet błądzących, oraz pewien szacunek wobec subiektywnych elementów afirmacji prawdy", jak to wyczytałem w starym, dobrym i mądrym podręczniku teologii moralnej. Do Boga bowiem prowadzi wiele ludzkich dróg i ostatecznie spotykają się one w tej jednej Drodze. Najczęściej nie dane nam jest poznanie, jak szybko ludzie do Niej dotrą. Jedyne, co możemy zrobić, to nie zranić ich naszym językiem zanim tę Drogę odnajdą.