Góra Moria

„Wtedy rzekł Bóg: Weź (proszę) twego jedynego i tak bardzo umiłowanego przez ciebie syna, Izaaka, udaj się do krainy Moria i tam, na wzgórzu, które ci wskażę, złóż go w ofierze”.

10.03.2014

Czyta się kilka minut

Dodaję słowo „proszę”, rzadko kiedy tłumaczone, wskazując na to, że Bóg nie tyle nakazuje, ile zwraca się do kogoś bliskiego, prosi o pomoc i zostawia tym samym ostateczną decyzję Abrahamowi. On może – nie wiemy, czy musi – ulec słowom Wiekuistego. Bóg prosi o ofiarowanie jedynego syna, kogoś niepowtarzalnego, wyjątkowego. W hebrajskim owo „jedyny” jest zarazem określeniem duszy (wspomina się je w Psalmie 22, 21). Abraham, ofiarowując syna, ofiarowuje coś najcenniejszego ze swego życia, oddaje kogoś, kto był nadzieją. Oddając go, oddaje swoją duszę.

Mowa tu o krainie Moria i wzgórzu ofiarowania. Raszi, nasz niezłomny komentator, powiada, że chodzi o Jerozolimę i wzgórze świątynne. Do dzisiaj w tym miejscu znajduje się kamień ofiary, na którym syn położył głowę. Muzułmanie twierdzą, że to kamień ofiarny dla Izmaela. Słowa średniowiecznego komentatora potwierdza Druga Księga Kronik, w której czytamy: „Wreszcie Salomon zaczął budować dom Pański w Jerozolimie na górze Moria” (3, 1). Rabini uczą, że Moria oznacza też naukę, nauczanie, bo z tego miejsca, gdy powstała świątynia, szły do świata wszelkie instrukcje. Nauką też była ofiara Izaaka.

Rabin Eliezer powiadał: „Bóg wskazał ołtarz palcem. Rzekł do niego: To jest ołtarz, na którym pierwsi ludzie składali ofiarę. Tu swoją ofiarę składali Kain i Abel. W tym miejscu Noe wraz ze swoimi synami składał ofiarę”. Miejsce to święte, w którym zadzierzga się los narodu.

Jeszcze jedno znaczenie tego miejsca warto przywołać. Góra Moria bywa wiązana z pachnidłem zwanym mirrą. Na tym wzgórzu miały rosnąć jeszcze nard, cynamon i inne aromatyczne rośliny. Jego nazwa przypominała o wszystkich najsłodszych zapachach, jakie towarzyszyły ofiarom.

„Wstał Abraham bardzo wczesnym rankiem, osiodłał osła, zabrał ze sobą dwóch służebnych chłopców oraz syna Izaaka, narąbał drew do spalania ofiary i udał się w drogę do miejsca, które Bóg miał mu wskazać”.

Abraham z wielką żarliwością zabrał się do dzieła, choć wszystko w nim – logika, emocje, natura, instynkty – powinno było gotować się przeciw wykonaniu nakazu. Zdusił w sobie współczucie i cnotę miłosierdzia. Ale gdzie była Sara? Czy nic nie wiedziała o tym, co się szykowało? Zaspała? A może nie chciała tego widzieć. Może jak żona Hioba prosiła męża i brata: odwróć się od Boga, nie słuchaj Go. Wedle legend odwiedził ją szatan i powiedział, co ojciec chce z synem uczynić. „W tej chwili zadrżały lędźwie Sary i zadrżały wszystkie jej członki. Nie należała już do tego świata. A mimo to opamiętała się i odezwała tymi słowy: Wierzę, że cokolwiek Bóg rzekł Abrahamowi, rzekł przez wzgląd na życie i przez wzgląd na pokój”.

„W trzecim dniu rozglądając się uważnie, zobaczył owo miejsce”. Trzy dni miał Abraham, by przemyśleć decyzję czy prośbę Boga. Mógł się cofnąć, mógł uznać, że to nie był głos Boga, a jedynie głos szaleństwa. Wytrwał. Midrasze uczą, że Szatan na różne sposoby kusił Abrahama i Izaaka, by zawrócili do domu. Pojawiał się Abrahamowi w postaci starca, który mówił tak, jak każdy z nas zapewne w takiej sytuacji by myślał: „Czyś rozum postradał, że zamierzasz uczynić to synowi swemu jedynemu? Bóg obdarował cię synem, gdyś był już w sędziwym wieku, a ty chcesz zabić tego, który zbrodni żadnej nie popełnił, czy chcesz, aby dusza syna twego znikła z powierzchni ziemi? Czy nie rozumiesz, że rozkaz ten nie mógł przyjść od Boga?”. Trudno oprzeć się tym słowom niezależnie od tego, kto je wypowiadał. Przecież ojciec gotów był do synobójstwa, gotów był sam, własną ręką uzbrojoną w nóż zaprzeczyć obietnicy. Potem szatan utworzył głęboką rzekę, której nie sposób było przejść. Obie sztuczki szatana mają pokazać tylko zdecydowanie ojca i syna, których żadne ziemskie przeszkody cofnąć nie mogą. Abraham potwierdził, że jest szaleńcem wiary.

Dotarli na miejsce, którego przecież nie znali. Skąd wiedzieli, że tu mają się zatrzymać, przywiązać osła i tylko we dwójkę wspiąć się na wzgórze? Midrasze mówią, że Abraham zobaczył słup ognia sięgający nieba i gęstą chmurę jaśniejącą chwałą Boga. Upewnił się, czy widzi to samo Izaak. Nie dostrzegli tego słudzy, którzy wobec tego mieli pozostać na dole w oczekiwaniu ich powrotu.

Tu spotykały się niebiosa z ziemią i dlatego miejsce to nazwano centrum świata. Na górze tej widoczny stał się Bóg.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1951-2023) Socjolog, historyk idei, publicysta, były poseł. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego. W 2013 r. otrzymał Nagrodę im. ks. Józefa Tischnera w kategorii „Pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Autor wielu książek, m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2014