Głowa Lewandowskiego
Wśród romantycznych wzorców polskich bohaterów drugiego takiego ze świecą szukać. Tytaniczna pracowitość i rozum zawsze ponad porywami serca. No, prawie zawsze.
Kiedy w meczu z Paris Saint-Germain wszystko zostało rozstrzygnięte, kiedy było już wiadomo, że Bayern Monachium wygrał Ligę Mistrzów, a grający w nim Robert Lewandowski został czwartym Polakiem w historii (po Zbigniewie Bońku i bramkarzach: Józefie Młynarczyku i Jerzym Dudku), który sięgnął po najważniejsze w klubowym futbolu trofeum, kiedy owinięty w biało-czerwoną flagę napastnik zapozował już do zdjęć z wielkim uszatym pucharem, to stanął przed kamerami polskiej telewizji. Stanął i się rozpłakał.
Ta historia mogła się potoczyć zupełnie inaczej. Kiedy w 2006 r. w warszawskiej Legii uznano, że chłopak nie ma zdrowia do wielkiej piłki, mógł się załamać albo – jak tylu innych młodych zawodników w podobnej sytuacji – zadowolić namiastką kariery. Kiedy cztery lata później w poznańskim Lechu mówiło się o jego zagranicznym transferze, mógł trafić nie do...
Załóż bezpłatne konto i zaloguj się, a będziesz mógł za darmo czytać 6 tekstów miesięcznie!
Wybierz dogodną opcję dostępu płatnego – abonament miesięczny, roczny lub płatność za pojedynczy artykuł.
Tygodnik Powszechny - weź, czytaj!
Więcej informacji: najczęściej zadawane pytania »
Usługodawca nie ponosi odpowiedzialności za treści zamieszczane przez Użytkowników w ramach komentarzy do Materiałów udostępnianych przez Usługodawcę.
Zapoznaj się z Regułami forum
Jeśli widzisz komentarz naruszający prawo lub dobre obyczaje, zgłoś go klikając w link "Zgłoś naruszenie" pod komentarzem.
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]