Genialny blef

Archiwum jednego z najsłynniejszych polskich fotografików stało się właśnie powszechnie dostępne.

10.08.2020

Czyta się kilka minut

Jedno z ikonicznych zdjęć Zygmunta Rytki z cyklu „Bluff” przedstawia postać karateki przykutego kajdankami do telewizora. Zapowiada późniejszy cykl „Fotowizja” i krytycznie odnosi się do mediów sterujących myśleniem odbiorców. /  / ZYGMUNT RYTKA © FUNDACJA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ IN SITU
Jedno z ikonicznych zdjęć Zygmunta Rytki z cyklu „Bluff” przedstawia postać karateki przykutego kajdankami do telewizora. Zapowiada późniejszy cykl „Fotowizja” i krytycznie odnosi się do mediów sterujących myśleniem odbiorców. / / ZYGMUNT RYTKA © FUNDACJA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ IN SITU

Mówiło się, że jest „tym od zdjęć z kamieniami”. I była to prawda. Wykonał setki zdjęć kamieni, zapisywał na nich numery, rysował linie, rozbijał na dziesięć innych kamieni, później malował je na złoto lub fotografował się z takimi, z których wyrzeźbiono głowy antycznych filozofów.

Z jednej strony ta łatka mogła być dla niego bolesna, bo sprowadzała ogromną, godną podziwu i uwagi twórczość do jednego faktu, z drugiej zaskakująco trafnie wskazywała na jeden z najważniejszych mechanizmów jego działalności artystycznej. Ten mechanizm napędzało pragnienie uchwycenia, a więc i zrozumienia świata za pomocą „precyzyjnych narzędzi i aparatów wspomagających nasze zmysły” – jak to sam napisał w „Obok sztuki”. Zygmunt Rytka (1947–2018) miał świadomość, jak niemożliwy zarazem i śmieszny był to pomysł. Zrobić sobie zdjęcie z kamieniami.

Dzisiaj prześledzenie jego twórczości staje się wreszcie łatwiejsze za sprawą dostępnego już w internecie, obszernego i intuicyjnego w obsłudze archiwum ­ (www.zygmuntrytka.pl), którego opracowaniem zajęły się Fundacja Sztuki Współczesnej In Situ w Sokołowsku oraz Fundacja Sztuk Wizualnych w Krakowie. Możemy zobaczyć, jak konsekwentnym był artystą.

Obiekt latający

Debiutował w 1974 r. wystawą „Przedziały czasowe” w warszawskiej Galerii Remont. Podjął temat fotografii jako zapisu czasu – od początku myślał cyklem fotograficznym, tak jakby pojedyncze zdjęcie nie było zdolne do ­wielowymiarowego przedstawienia jego koncepcji. Przedstawił m.in. obrazy z serii ­„1/1000 s” ukazujące rozbryzgi wody, uchwycone tak, że przypominają rzeźby. Dla Rytki decydujący moment wydarzał się dosłownie w każdym ułamku sekundy – dzięki fotografii mógł zatrzymywać czas w nieskończoność, tworzyć odrębną percepcję jego upływu, dostrzec, jak narzędzie, którym się posługuje, zaczyna blefować. No właśnie.

Jedno z ikonicznych zdjęć Zygmunta Rytki z cyklu „Bluff” przedstawia postać karateki przykutego kajdankami do telewizora. Zapowiada późniejszy cykl „Fotowizja” i krytycznie odnosi się do mediów sterujących myśleniem odbiorców. / ZYGMUNT RYTKA © FUNDACJA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ IN SITU


Pierwsze użycie słowa „bluff” odnotowano w artykule Erasmusa Darwina – dziadka sławnego Charlesa – opublikowanym w 1778 r., a opisującym nowy przypadek zeza u pięciolatka, którego nieprawidłowe widzenie mogło być spowodowane kształtem jego kapelusika lub włosami opadającymi po obu stronach twarzy „jak klapki zakładane powożącym koniom”. Słowo „bluff”, przejęte do języka polskiego jako „blef”, początkowo oznaczało przewiązywanie lub przesłanianie przepaską oczu lub wymuszanie na przeciwniku oszacowania tego, jakie ma karty (w trakcie gry w pokera). Dużo później zaczęło służyć na określenie wszelkich czynności wprowadzających w błąd lub tworzących mylne wrażenie.

Wszystkie te znaczenia uruchamiane przez słowo „blef” ustanawiają istotne wątki w twórczości Zygmunta Rytki. Idą one na przekór twierdzeniom, jakoby wzrok był zmysłem najwyższym, dostarczającym wiedzę obiektywną i godną zaufania. We wspomnianych „Przedziałach czasowych” przedstawił fotografie wykonane z przewiązanymi oczami. W projekcie wymownie zatytułowanym „Wprowadzenie do fotografii obiektywnej” (1976) także ma zasłonięte oczy, w rękach trzyma aparat, a tekst opisujący projekt – mający w zamierzeniu naprowadzać odbiorcę – okazuje się być „/nieczytelny/”. W ten zaskakujący prostotą i celnością sposób zadał pytanie o wiedzę, jaką dostarcza fotografia jako technologia stricte wizualna.

W cyklu „Obiekt X – uświadomienie nieosiągalności” (1971) robi zdjęcie wyrzucanemu raz po raz w powietrze, nie­zidentyfikowanemu przedmiotowi i próbuje go ująć w sposób naśladujący reprezentacje niezidentyfikowanych obiektów latających. Rytka mógł znać słynne zdjęcia z McMinnville w USA wykonane w maju 1950 r., na których – jak twierdzi się po czasie – nie widać latającego spodka, tylko lusterko samochodu. Sam użył prawdopodobnie „elementu układu wydechowego jakiegoś pojazdu”. Szmelc zamienił w obiekt nie z tego świata.

W pracy zatytułowanej „Bluff” ­(1975-79) fotografuje siebie z atrapą aparatu w postaci płaskiego, wyciętego obrazu, który przykłada do oka, imitując typowy gest fotografa. W tym cyklu przywdziewa również kostium ­karateki-celebryty i naśladuje ruchy z filmów akcji – na długo przed modą na wschodnie sztuki walki (ta miała nadejść wraz z polską premierą „Wejścia smoka” ­Bruce’a Lee w 1982 r.) i mniej więcej w czasie, kiedy Zdzisław Sosnowski zaczął pracę nad cyklem fotografii i wideo zatytułowanym „Goalkeeper”.

Rytka i Sosnowski podejmowali podobny problem, mianowicie konstruowanie znaczeń przez obrazy – czy to telewizyjne, czy fotograficzne – i wpływ, jaki wywierają na percepcję rzeczywistości. Użyte atrybuty, odpowiednie ustawienie aparatu czy obecność widzów przeistaczają ich momentalnie w postaci o konkretnej tożsamości, ba, bohaterów masowej wyobraźni.

Pożądania i przedmioty

Mówienie o blefie w kontekście twórczości Zygmunta Rytki dotyczy w rzeczywistości określania podstawowych funkcji, jakie mogą pełnić technologie takie jak fotografia czy telewizja w kształtowaniu rzeczywistości, także tej artystycznej. Cykl „Some Meetings” (1971-81) stanowi dokumentalny zapis polskiego życia artystycznego – przedstawia nie tylko spotkania, wystawy, teksty czy sesje naukowe, ale samą rejestrację tych wydarzeń. Zdjęcia Rytki pokazują przy okazji dominację mężczyzn w ówczesnym życiu artystycznym; warto pamiętać, że w Polsce dopiero pół wieku wcześniej kobiety otrzymały prawo do studiowania sztuk pięknych.

Jak kreowane jest życie artystyczne? Rytka odpowiada w sposób zaskakujący: tworzą je „teorie, poglądy, programy, kierunki, tendencje, prądy, struktury, manifesty i jeszcze wiele innych słów”, które mogą być uwidocznione na fotografiach dzięki choreografii ciał artystów, krytyków, teoretyków czy kuratorów, czy to niewymuszonej, niejako spontanicznej, czy to narzuconej przez fotografa. W tych spotkaniach odnajduje Rytka powtarzający się i obezwładniająco zabawny schemat: rozmawiające ze sobą, umieszczone w jednym kadrze dwie, trzy lub cztery postaci. Prosty wzór na ukazanie całego życia artystycznego.

Jedną z najlepiej znanych prac Zygmunta Rytki jest wideo „Fiat 126p” (1976), gdzie tytułowy samochód ukazany jest jako obiekt pożądania – w seriach powtarzających się ruchów wsiadania, wysiadania, kierowania, zmieniania biegów, które odzwierciedlają proces kreowania potrzeb. Dodatkowo Rytka korzysta w tym wideo z elementów znanych z filmów pornograficznych, gdzie role płciowe rozdzielone są w sposób przewidywalny, acz wymowny: mężczyzna jest kierowcą i posiadaczem, kobieta natomiast – podobnie jak w „Bluffie” – przedmiotem oglądu.

Wątek zrównania kobiety z przedmiotem pojawia się również w cyklu „Zabawki” (1976): dwóch mężczyzn ogląda niemieckie pismo pornograficzne, w którym obok nagich ciał pojawiają się motocykle. Te zdjęcia stanowią też szczególnie prześmiewczy komentarz do czasów rządu Edwarda Gierka, kiedy Polska miała rosnąć w siłę, a ludzie żyć dostatniej.

Podobnie krytyczne wobec aktualnej sytuacji politycznej jest wideo „Retransmisja” tworzone w latach 1978-88, a powstałe z filmowanych fragmentów programów TVP. To nie tylko praca ukazująca w skrócie wydarzenia, postaci i programy zajmujące widzów w Polsce Ludowej, ale i – jak trafnie komentuje ­„Retransmisję” Anna Batko – przekaz informacji, który staje się konstruktem, formą tragikomiczną. W trakcie 15-minutowego wideo zmontowany i odtworzony w przyspieszonym tempie sygnał telewizyjny tworzy wrażenie obezwładniającego zalewu obrazami.

W pewnym momencie na telewizorze pojawia się półprzezroczysta nakładka z napisem OCENZUROWANO, która imituje logo NSZZ „Solidarność”. To przewrotny i niejednoznaczny gest, wprowadzający telewizję na arenę walki politycznej, gdzie medium – bez względu na rzetelność przekazywanych informacji – jest ideologicznie zmanipulowane.

Niemożliwe i komiczne

W 1984 r. w Galerii Labirynt w Lublinie, a rok później w Małej Galerii ZPAF w Warszawie Zygmunt Rytka przedstawił pracę „Ciągłość nieskończoności” – tak, to są te „zdjęcia z kamieniami” – wykonaną nad rzeką Białką na Podhalu. Na pierwszy rzut oka jest to praca odmienna od wcześniej opisanych, scala jednak i rozszerza wszystkie dotychczasowe wątki, umieszczając je w zupełnie nowym kontekście.

W latach 80. Zygmunt Rytka spędzał więcej czasu nad rzeką Białką. Wykonywane tam fotografie składają się na cykl „Ciągłość nieskończoności”, 1984-85. / ZYGMUNT RYTKA © FUNDACJA SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ IN SITU


Koncept stojący za tym działaniem – w przypadku twórczości Rytki granice między dokumentacją, fotografią, wideo czy badaniem antropologicznym są stale zacierane – przypomina wyzwanie. Jak opisać, a więc i opanować nieskończoną ilość obiektów tworzących rozrastające się konstelacje znaczeń? Pewnie mógłby, jak sądzę, podpisać się pod fragmentem „Uwięzionej” Marcela Prousta: „i pojąłem trudność ustalenia obrazu zarówno jakiegoś charakteru, jak społeczeństw i namiętności. Charakter zmienia się bowiem nie mniej od nich i jeżeli chcemy ­sfotografować to, co w nim jest stosunkowo niezmienne, ukazuje zakłopotanej soczewce kolejno rozmaite fizjognomie (z tym jeszcze, że ów przedmiot nigdy nie jest nieruchomy, ale się rusza)”.

Numerowanie kamieni, rysowanie na nich linii, układanie ich według wcześniej wykreślonego wzoru, pozostawianie mokrego śladu stopy na otoczaku, tworzenie kręgów w piasku – wszystko to i wiele innych gestów, sytuacji, działań składających się na ten projekt można rozpatrywać jako kolejną skazaną na porażkę próbę ujarzmienia natury przez kulturę. Można go traktować jako rozprawę o nietrwałości ludzkiego istnienia lub daremności wysiłków intelektualnych, dążących do poznania przekształcającej się rzeczywistości.

To, co jest najciekawsze w „Ciągłości nieskończoności”, dotyczy porzucenia antropocentrycznej pozycji badacza-artysty, który sam staje się jednym z „żywiołów” tworzących świat. Oto projekt niemożliwy i przez to komiczny, ujmujący swoją prostotą, jak zresztą wszystkie działania artystyczne Rytki, otwierający szerokie pole do interpretacji, powtórzeń, przechwyceń. Wątki obecne w debiutanckich cyklach podejmuje i rozwija w projektach późniejszych, wciąż stawia pytania o granice gatunków artystycznych, funkcję imitacji w performansie, roli czasu w fotografii i nie zadowala się prostymi odpowiedziami. Jego twórczość pozostaje do odkrycia. To nie blef, to geniusz. ©

Autor jest poetą, tłumaczem, eseistą. Za tom wierszy „na koniec idą” był nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia. W tym roku ukaże się jego książka „Niż”, za którą otrzymał Nagrodę Krakowa Miasto Literatury UNESCO (2020).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, tłumacz, antropolog. Wydał tomy wierszy na koniec idą (2017, nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia) oraz LUXUS (2019). Za książkę prozatorską Niż (2020) otrzymał Nagrodę Krakowa Miasta Literatury UNESCO, był nominowany do… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2020