Gdzie zaczyna się chleb

Tutaj można być młynarzem, rybakiem, szlachcicem, kotem w butach. Albo po prostu samodzielnie upiec chleb i aktywnie spędzić czas na świeżym powietrzu. Dzięki szkoleniom sfinansowanym z Funduszy Europejskich podlaskie wsie tematyczne oferują wiele skutecznych sposobów zabijania nudy.

28.09.2010

Czyta się kilka minut

Promowanie produktów regionalnych w Unii Europejskiej 

Już w 1992 r. w Unii Europejskiej zaczął funkcjonować dobrowolny system rejestracji i ochrony regionalnych produktów rolno-spożywczych, które swoją oryginalność oraz wyjątkowość zawdzięczają określonemu miejscu powstawania lub szczególnej, tradycyjnej metodzie produkcji. Po wejściu do Unii Europejskiej polscy producenci mogą promować własne produkty na jej obszarze. Dzięki temu rozszerzają kontakty handlowe i dostarczają odbiorcom informacje o produktach, a także rozszerzają rynki zbytu.

W Polsce unijne wsparcie na wytwarzanie oraz promocję produktów regionalnych można otrzymać m.in. poprzez dofinansowanie z Programów Regionalnych przewidzianych dla każdego województwa. Pomoc finansowa ma umożliwić kreowanie produktów regionalnych i rozpoznawalnych marek oraz ich promocję z wykorzystaniem nowoczesnych narzędzi marketingowych, m.in. kampanii reklamowych czy udziału w targach i wystawach. O dofinansowanie najczęściej mogą starać się mikro-, małe i średnie przedsiębiorstwa, organizacje pozarządowe oraz jednostki samorządu terytorialnego (a także ich związki). Instytucjami odpowiedzialnymi za przyjmowanie projektów są w głównej mierze urzędy marszałkowskie województw.

Jednym z kandydatów do roli krajowego lidera w liczbie przysmaków chronionych przepisami unijnymi jest Małopolska. Certyfikat z Brukseli zdobyły już bryndza podhalańska, oscypek, kiełbasa lisiecka. Wkrótce podobny status otrzyma chleb prądnicki i jabłka łąckie, a potem, być może, obwarzanek, soki z Łącka, podpłomyk małopolski, chałka żydowska z krakowskiego Kazimierza i kapusta charsznicka. "Mapka przysmaków małopolskich" jest więc bardzo bogata. W celu promocji regionalnych przysmaków organizowany jest Małopolski Festiwal Smaku. Stworzony został specjalny "Szlak Sera Oscypka" oraz wydawnictwo Smak Małopolski.

Także w innych województwach można liczyć na dofinansowanie podobnych przedsięwzięć. Szczegółowych informacji na ten temat udzielają konsultanci Punktów Informacyjnych Funduszy Europejskich. Pełna lista punktów jest dostępna na portalu: www.funduszeeuropejskie.gov.pl

Skąd pochodzi chleb? Ze sklepu. Z piekarni. To niemal pewne, że takim skrótem podąży większość wychowanych w mieście dzieci. Zapytajmy, z czego i jak robi się chleb, a okaże się, że z odpowiedzią mogą mieć problemy nie tylko najmłodsi, ale także dorośli. Jednak nie ci, którzy odwiedzili podlaską wieś Ruda i gospodarstwo Kozłówka, gdzie każdy może upiec "chleb z przygodą".

Pieczenie chleba to część oferty jednej z kilku działających na Podlasiu wsi tematycznych. Każda daje szansę na poznanie czegoś zupełnie nowego, gwarantuje odmienną rozrywkę i przede wszystkim przeżycie kilku ekscytujących chwil.

Wszystko zależy od zainteresowań i zaplecza, jakim dysponują organizujący wypoczynek gospodarze. Żeby wystartować ze wsią tematyczną, wcale nie potrzeba fortuny. Wystarczy dobry pomysł, odrobina samozaparcia i odpowiednie szkolenia. Mieszkańcom podlaskich wsi na początku pomaga Forum Inicjatyw Rozwojowych, stowarzyszenie z Białegostoku, które zachęca do działania, organizuje i finansuje szkolenia oraz podpowiada kierunek, w jakim dane gospodarstwo może pójść. Pieniądze na ten cel - blisko 50 tys. zł - w większości pochodzą z Funduszy Europejskich. Żeby się przekonać, na co właściwie zostały wydane, odwiedziliśmy trzy z pięciu podlaskich wsi tematycznych.

We młynie

Przepis na "zdrowy chleb młynareczki". Składniki: 1,5 litra ciepłej wody, garść rozczynu, szklanka otrąb pszennych, cztery łyżki miodu, cztery łyżeczki soli, pół kilograma mąki żytniej, kilogram mąki pszennej. Wrzucić do misy i mieszać, gnieść. Zostawić garść rozczynu na następny chleb. Reszta do blachy. Blachę uprzednio natłuścić. Wedle uznania - dodać pestki słonecznika, dyni, siemię lniane, sezam. Wygładzić mokrą dłonią i zostawić na 6-8 godzin, aby ciasto wyrosło. Piec przez godzinę dwadzieścia minut w 180 stopniach Celsjusza, najlepiej w termoobiegu. To przepis, na podstawie którego powstają rumiane bochenki we wsi tematycznej "Chleb z Przygodą".

Można też przedstawić przepis inny: kilkoro pasjonatów, grupa dzieci, znane baśnie, otwarta przestrzeń, kilka eksponatów, garść dobrych pomysłów, zajęcia edukacyjne, trochę mąki, wody, pracy, szczypta słońca i dobry humor. Wymieszać i pozostawić, żeby zaprocentowało. Efekt: doskonała zabawa.

Cała impreza odbywa się na terenie wokół młyna państwa Kozłowskich w Rudzie. "Młynareczką" proponującą zabawę z mąką i chlebem jest Katarzyna Kozłowska.

- Generalicja - zgodnie określają panią Katarzynę dwie współpracujące z nią animatorki - Izabela i Olimpia Skieterskie (matka i córka). Wszystkie panie zostały przeszkolone w ramach projektu prowadzonego przez Forum Inicjatyw Rozwojowych.

Akcja rozpoczyna się na podwórku przylegającego do młyna gospodarstwa. Na początek uczestnicy mogą dowiedzieć się, jak powstaje mąka, poznać jej różne rodzaje oraz zobaczyć tradycyjną podlaską kuchnię - z oryginalnymi wiekowymi sprzętami, a co najważniejsze - z chlebowym piecem opalanym drewnem. I tutaj dopiero rusza prawdziwa zabawa. Każdy z uczestników ma za zadanie wziąć udział w przygotowywaniu ciasta na chleb.

- Nic tak nie poprawia dzieciom humoru jak zanurzenie rąk po same łokcie w misie z ciastem - przyznaje Katarzyna Kozłowska.

- Dzieci przygotowują też gady, które później upieką - mówi Olimpia Skieterska. Gady?

- Kiedy dzieci to słyszą, otwierają ze zdziwienia buzie. Wbrew pozorom nie są to jaszczurki, węże ani aligatory. To uformowane ciasto drożdżowe wypełnione krówkami i innymi słodyczami. Nadziewa się na kij i piecze nad ogniskiem - dodaje Izabela Skieterska.

Zabawa toczy się dalej. Kilkaset metrów od młyna leżą stawy. Tutaj czekają następne atrakcje. Żeby jednak tam dotrzeć, trzeba wykonać kolejne zadania, krótka droga kryje bowiem szereg niespodzianek. Jest poszukiwanie skarbów z wykrywaczem metali, jest polowanie na bażanty z wiatrówek (dla starszych dzieci) oraz szukanie kryjówki zająca.

- Oczywiście nikt nie strzela do bażantów, lecz do rozwieszonych na drzewach baloników, w których znajdują się narysowane wcześniej na papierze ptaki - wyjaśnia organizatorka.

Trzeba dodać, że na całej trasie rozwija się bajkowa fabuła. Uczestnicy zostają obdzieleni rolami bohaterów "Kota w butach". Jedno z dzieci zostaje Jaśkiem Młynarczykiem, a tytułowym kotem w butach jedna z dziewczynek. Okazuje się jednak, że nie wszystkie bajki kończą się tak, jak przewiduje to baśniowy scenariusz.

- Zdarzyło się, że uwolniona przez młynarczyka księżniczka nie chciała wyjść za niego za mąż. Dziewczynka była stanowcza, powiedziała "nie" i tak już zostało. Chłopiec był bardzo rozczarowany - opowiada Katarzyna Kozłowska.

Nad stawami scenariusz się rozluźnia. Można popływać kajakiem oraz tratwą, przeżyć przeprawę linową nad wodą oraz pokręcić się na karuzeli. Nad stawami odbywa się również pokaz mielenia mąki w miniaturowym wiatraku. Na koniec ognisko i wspomniane pieczenie gadów.

Dotychczas młyn w Rudzie przyjął dziesięć grup. Czy można w ten sposób zarobić pieniądze?

- Jak na razie nie mieliśmy dochodów. Wkładaliśmy w sprawę sporo własnych pieniędzy i energii. Gdyby się poświęcić idei i lekko podnieść cenę, można wyjść na swoje - uważają animatorki. - Na razie jest to zajęcie dodatkowe, bo pracujemy zawodowo.

Perła Narwi

Góra. W pół drogi między Knyszynem a Tykocinem. Dobrą drogą nieco ponad 40 km od Białegostoku. Połowa tego dystansu drogą nieco gorszą. Do Narwi rzut kamieniem. Sto czterdzieści gospodarstw, z czego ledwie szesnastu rolników. Trzydzieści domów wykupili letnicy, niemal z każdego zakątka Polski. Wiosną przybywa mieszkańców. Nad narwiańskimi rozlewiskami zatrzymują się dziesiątki tysięcy gęsi. Przylatuje też kilka par bociana czarnego.

Mimo że ziemi uprawnej dookoła nie brakuje, z kupnem ziemniaków, kapusty czy marchwi może być kłopot. Lepiej pójść do sklepu niż do gospodarza. Albo pojechać do marketu do Białegostoku. Ziemia słaba, V-VI klasa. Do tego w kółko jak nie powódź, to susza. Uprawa ziemi się nie opłaca. A jeśli ktoś już jest rolnikiem, to raczej wybiera bydło mleczne.

Sołtysem Góry jest Wanda Chludzińska. Pani sołtys nie uprawia ziemi. Postawiła na wieś tematyczną. Jej siedlisko to stary drewniany, podlaski dom. Rybia Góra. Mąż pani sołtys jest po ciężkiej chorobie. Nie może pracować. Za to o Narwi, rybach i wędkarstwie wie znacznie więcej aniżeli wielu kolegów po kiju. Pani sołtys w ubiegłym roku przeszła sfinansowane przez Fundusze Europejskie szkolenia z zakresu animacji kultury. W tym roku zaczęła już wykorzystywać nowe umiejętności, animując zabawy dla grup dzieci.

- Góra od zawsze związana jest z wędkarstwem, w rzece można złowić niemal każdy gatunek, który żyje na tej szerokości geograficznej. Dlatego wybraliśmy ten temat na naszą działalność - wyjaśnia Chludzińska. - Widzę w tym naszą szansę. Organizowanie czasu dla przyjeżdżających grup sprawia dużo frajdy i przynosi dochód, który jest znaczącym dodatkiem do domowego budżetu. Choć przyznaję, że aby przez kilka godzin zabawiać grupę dzieci, trzeba nieźle się napocić.

W Rybiej Górze wszystko kręci się wokół ryb. Kiedy przychodzi właściwy moment, pani Wanda zakłada panterkę, kalosze i wędkarski kapelusz, aby poprowadzić przyjezdnych w kierunku wędkarskiej przygody. Dzieci malują rybki, uczą się uzbroić wędkę, próbują rzucać wędziskiem do celu, przeciągają siatkę. Doskonałą zabawą jest łowienie rybek. Leżą na trawniku, są ze styropianu, uzbrojone w metalowe kółko. Zestaw wędki nie jest zakończony haczykiem, lecz magnesem. Precyzyjny rzut i zdobycz można holować "do brzegu". We wszystkich zabawach jest element rywalizacji o wyjątkowe trofeum - perłę Narwi.

- Nie rywalizacja jest najważniejsza. Chodzi o to, aby dzieci mogły się wybawić - opowiada Chludzińska. - Co zaskakujące, w jednej z grup, na trzydzieścioro dzieci jedynie pięcioro było wcześniej na wsi. To dla nich duże przeżycie. Podekscytowane krzyczały: "O, krowa!" "O, bocian!".

Znajdź swój herb

Najważniejsze są emocje - to hasło przyświeca właścicielom Przysiółka Szlacheckiego Pacowa Chata w Krypnie Wielkim. W tym przypadku nie było problemów z wyborem tematu. Tomasz Pac od 10 lat zbiera zabytkowe eksponaty dotyczące podlaskiej wsi i szlachectwa. Należy również do organizacji szlacheckiej, która pielęgnuje staropolskie tradycje. Zatem kierunek był z góry określony. Pacowa Chata działa od dwóch lat i od tego czasu przyjęła już blisko 20 grup turystycznych. Zabawa rozpoczyna się od odwiedzin rodzinnego muzeum. Można w nim obejrzeć dawne przedmioty użytkowe, sporą kolekcję białej broni i dawnych monet. W księdze herbów warto poszukać swojego nazwiska i sprawdzić, jaki nosi herb szlachecki. Goście witani są przez gospodarzy ubranych w szlacheckie stroje. Odwiedzający dostają szlacheckie czapki i rozpoczyna się rywalizacja o złote dukaty. Konkurencje są różne - oddzielanie grochu od fasoli, prasowanie materiału wiekowym żelazkiem, pranie na tarce w drewnianej balii, rzuty podkową do celu, strzelanie z łuku, a dla gimnazjalistów i dorosłych także z wiatrówki.

- Na początku robiliśmy coś z niczego, bazując jedynie na zbiorach mojego męża - mówi Barbara Pac. - Szybko jednak okazało się, że prowadzenie tego rodzaju działalności wymaga inwestycji. Trzeba było wybudować wiaty, teraz konieczne jest przygotowanie sanitariatów na właściwym poziomie. Bez tego nie da się przyjmować większych, 40-osobowych grup.

Jak na razie, w ramach projektu finansowanego przez Fundusze Europejskie, wszystkie wspomniane gospodarstwa ściśle współpracują z Forum Inicjatyw Rozwojowych, które kieruje klientów i z którym się rozliczają. Aby wydane unijne pieniądze przyniosły pożądany efekt, wsie tematyczne powinny przekształcić się w odrębne firmy.

Właściciele szlacheckiego przysiółku myślą poważnie o rozwijaniu działalności. Chcą, żeby w przyszłości zabawa przerodziła się w rodzinną firmę.

- Obecnie inwestujemy zarobione pieniądze - mówi Barbara Pac. - Ale nie jest to zajęcie dla każdego. Trzeba mieć powołanie.

Tematyczne zagłębie

Zarówno Rybia Góra, Młyn w Rudzie, jak i Pacowa Chata leżą w gminie Krypno. Tam też powstają kolejne gospodarstwa: Wieś Włodzimierza Puchalskiego w miejscowości Morusy, poświęcona pracy sławnego przyrodnika, ornitologa i fotografika, oraz Kraina Mlekiem i Miodem Płynąca w Rudzie.

Poza tym odwiedzić można jeszcze wsie tematyczne w gminach Dobrzyniewo Duże oraz Czarna Białostocka. W pierwszej, w miejscowości Obrubniki, działa Kraina Słowian, gdzie wszystkie zajęcia i zabawy organizowane są na podstawie dawnych wierzeń ludowych. W drugiej, Wieś Ducha Puszczy zachęca do uczestnictwa w zajęciach garncarskich, grze terenowej, a także warsztatach plastycznych.

Forum Inicjatyw Rozwojowych wyeksportowało ideę wsi tematycznej poza granice Podlasia. Na Suwalszczyźnie pod hasłem "Biegun zimna i sera" działają wsie tematyczne promujące zdrową żywność i aktywny tryb życia.

Oferta będzie się poszerzać. Białostockie FIR organizuje nabór na kolejne szkolenia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Zielona Brama