Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przyjęta przez Sejm wersja ustawy, która ma im ulżyć, rozszerza krąg dłużników uprawnionych do przewalutowania kredytu i przerzuca niemal całe ryzyko walutowe na banki. Tajemnicza zmiana to jednak nie podarunek od PO, lecz efekt postawy PSL, którego posłowie – wraz z PiS – poparli poprawki SLD.
Giełda zareagowała spadkiem kursu banków. Część komentatorów zaczęła od razu wieszczyć ich pogrom i przerzucenie kosztów na klientów (stała retoryka przy każdej próbie przyjęcia regulacji dla nich korzystniejszych). A zadłużeni w złotówkach zaczęli zazdrościć – niby dlaczego ktoś, kto wziął kredyt w innej walucie, miałby mieć lepiej od nich? Łatwo przy okazji zapomnieć, że wielu frankowych kredytobiorców nie miało szans wzięcia kredytu w innej walucie, zaś eksperci, którzy dziś rozwodzą się nad lekkomyślnością frankowiczów, komplementowali ich kiedyś za podjęcie najlepszej decyzji.
Tyle że wszystko to można uznać za teatrzyk. Ustawa trafi do Senatu, który zapewne przywróci ją do pierwotnego kształtu, dzieląc ryzyko na pół między bank a kredytobiorców. Jedynym skutkiem zamieszania będzie rozczarowanie poprzednio nieobjętych ustawą, którzy narobili sobie apetytu na nowe regulacje, a znajdą się poza gronem beneficjentów. A banki? Trudno oczekiwać, by z entuzjazmem przyjęły jakąkolwiek ustawę, z wyjątkiem tej, która obciążyłaby kosztami nie je, lecz budżet państwa. ©