Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wolę legalnych imigrantów z Gwinei lub Wybrzeża Kości Słoniowej od nielegalnych band ukraińskich czy bułgarskich” – mówił prezydent Francji w wywiadzie dla pisma „Valeurs actuelles”. Słowa te oburzyły Ukrainę i Bułgarię oraz francuską lewicę. Jednak i one, i miejsce, w którym Emmanuel Macron ogłosił zwrot w polityce migracyjnej, nie były przypadkowe: to pismo zbliżone do Zjednoczenia Narodowego, prawicowej partii Marine Le Pen. Obserwatorzy sądzą, że Macron chce wywołać dyskusję o imigracji, która pomoże mu zneutralizować „żółte kamizelki” – niegasnące protesty o prawicowo-antysystemowym podłożu, których celem jest także on sam.
Prezydenta wsparł premier. Édouard Philippe przedstawił 20-punktowy plan działań. Rząd chce uregulować i wspierać legalną imigrację, wprowadzając kwoty określające liczbę możliwych do przyjęcia imigrantów i profesje potrzebne gospodarce; mowa jest o 33 tys. fachowców rocznie. Minister pracy powiedziała, że wzorem są tu Kanada i Australia. Równocześnie rząd chce ostrzej zwalczać nadużywanie prawa azylowego i imigrację nielegalną, m.in. przez szybsze deportacje i drastyczne zmniejszenie świadczeń zdrowotnych dla osób bez prawa pobytu.
Nazajutrz po wystąpieniu premiera policja zlikwidowała dwa obozowiska namiotowe pod Paryżem. Szef MSW podał, że usunięto z nich 1600 osób. ©℗ Na podst. WIENER ZEITUNG, AFP, APA