Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na horyzoncie kryzys, więc najlepiej zostać piłkarzem Borusii Dortmund lub zatrudnić się w Urzędzie Skarbowym w Berlinie. Bez wahania wybrałem drugą opcję jako nieco bardziej pewną.
W Polsce szaleństwo wokół „Aktu Palikota”, a ja w Finanzamt Reinickendorf. Dzielnica spokojna, seniorzy wypełniają kwestionariusze podatku za psa. Kiedy skończą, do akcji wkraczamy my. Wkraczamy i robimy dwudziestoczterogodzinny spektakl na podstawie kolosalnej powieści Davida Fostera Wallace’a „Infinite Jest”. Dwunastu artystów z różnych stron świata, każdy w innym miejscu metropolii, od Teufelsberg po korty tenisowe. Moje miejsce pracy to miks Barbarelli i Blade Runnera. Każdy, kto przejdzie się korytarzami tej instytucji, musi zmienić zdanie na temat niemieckiego poczucia humoru. Żarówiastoczerwone i pomarańczowe ściany, zdumiewające przestrzenie, lampy, parapety – wszystko, tylko nie urząd podatkowy. A jednak: poważny urząd podatkowy, w pełni działający, starannie i ze śmiertelną powagą obliczający daniny obywateli. Powstał w latach siedemdziesiątych, latach fantazji i finezji – ja też powstałem w latach siedemdziesiątych, więc wiem, co piszę.
Rozpierzchłem się zatem z Ojczyzny, rozpierzchłem do Finanzamt, rozpierzchłem w niedzielne majowe popołudnie na dach urzędu science-fiction, aby pracować w pocie czoła (upał). Przede mną wznosi się na inwalidzkim wózku aktor Wolfgang M. w roli przywódcy Beznogich Partyzantów z Quebecu (Assassins des Fauteuils Rollents); wygłasza orędzie do swych ludzi, wzmaga w nich wolę walki, zachęca, aby stoczyli walkę z przeważającymi siłami wroga. Sugestywny głos charyzmatycznego przywódcy niesie się z dachu ósmego piętra Finanzamt Reinickendorf, idzie hen, daleko, w świat, na wschód, odbija echem od okolicznych murów niedzielnych kamienic – i czaruje, czaruje, czaruje wizją wolności…
Po kilku minutach przyjechała Polizei.