Fiasko za fiaskiem

Kończy się właśnie najgorszy od zaprzysiężenia tydzień Donalda Trumpa.

31.07.2017

Czyta się kilka minut

Donald Trump Fot: AP Andrew Harnik/EastNews /
Donald Trump Fot: AP Andrew Harnik/EastNews /

Zaczęło się ekscesów nowego rzecznika Białego Domu i szefa biura komunikacji prezydenta Anthony’ego Scaramucciego, szybko przezwanego przez media „Mooch”, co po angielsku znaczy „włóczęga”. Sam bym raczej wolał nawiązanie do Commedia dell’arte. Scaramuccia (po włosku potyczka, sprzeczka) to jeden z jej bohaterów, maska komiczna. To neapolitański żołnierz-samochwała. Na nim Aleksander Fredro wzorował postać Papkina. Wszystko to do nowego trampowskiego rzecznika pasuje jak ulał.

Scaramucci najpierw rzucił rękawicę szefowi Kancelarii Prezydenta, zaufanemu człowiekowi republikańskiego establishmentu Reince’owi Priebusowi. Oprócz tego, że obaj się znają i od lat nienawidzą, to różnią się osobowościami. Priebus jest człowiekiem przywiązanym do procedur, Mooch to typowy bohater ze świata Trumpa, porywczy i zabierający głos zanim cokolwiek przemyśli. Ten ostatni udzielił wywiadu „New Yorkerowi”, w którym mówił o rzeczach które nie przystoją urzędnikowi Białego Domu, nawet w epoce The Donalda i robił to używając knajackiego języka. Powiedział, że nie popełnił żadnych błędów w swoich zeznaniach podatkowych, wiec jego krytycy „mogą iść się pie…..ć”. Dodał, że jego zadaniem jest zmiażdżyć i zabić wszystkich pie…….ch kretów, którzy donoszą dziennikarzom o tym co się dzieje w Białym Domu. Stwierdził też, że nie jest Stevem Bannonem (głównym doradcą prezydenta) i, używając bardziej dosadnych słów, powiedział że w przeciwieństwie do niego nie próbuje uprawiać sam ze sobą seksu oralnego. Priebusa nazwał „paranoicznym schizofrenikiem”. A na koniec oświadczył, że musi odpalić Twittera i doj…ć Preibusowi i jego ludziom, żeby oszaleli.

Nikt nie doszedł o co tak naprawdę w tym wywiadzie chodziło. Może Scaramucci był po prostu pijany albo naćpany. A może to jest ryzykowny ale przeprowadzony z chirurgiczna precyzją spin, czy medialna operacja mająca na celu odwrócić uwagę od Russiagate i serii politycznych fiask prezydenta.

Po tak bezprecedensowym w formie i treści ataku na Priebusa jasnym się okazało, że Biały Dom jest za mały na nich obydwu. I Trump podjął decyzję. Reince pożegnał się ze stanowiskiem, a nowym szefem Kancelarii Prezydenta został dotychczasowy minister spraw wewnętrznych i koordynator służb gen. John Kelly. The Donald nigdy Priebusa nie lubił. Uważał, że jest kukułczym jajem podrzuconym mu przez partyjny establishment, żeby go kontrolować i uniemożliwiać mu obiecywane w wyborach rozwalanie systemu i osuszenie waszyngtońskiego bagna. Z kolei Kelly’ego prezydent bardzo lubi, bo emerytowany generał dał się poznać jako gorliwy sojusznik gdy zawzięcie bronił trampowskiego dekretu zakazującego wjazdu do USA muzułmanom z krajów Bliskiego Wschodu i północnej Afryki.

Ciekawe jak się ze zmianą oswoi szara eminencja Białego Domu, czyli Steve Bannon. Scaramucci okazał mu publicznie pogardę. Priebusem udawało mu się dość łatwo manipulować, ale Kelly to wytrawny strateg wojenny i raczej nie da sobą pomiatać.

W tle całej historii z paroksyzmem gniewu i prostactwa Moocha rozgrywa się melodramat. Jego poślubiona trzy lata temu żona Deidre Ball, z którą prezydencki rzecznik ma dwójkę dzieci, wniosła do sądu pozew o rozwód. Mediom powiedziała, że oprócz kryzysu w małżeństwie przyczyną wniosku jest to, że mąż poszedł na etat do człowieka, którego ona sama szczerze nienawidzi.

Ale poza zamieszaniem w mediach tradycyjnych i społecznościowych, które spowodował Scaramucci, Donald Trump zaliczył trzy poważne polityczne wpadki.

Po pierwsze nie udała mu się operacja polowania na prokuratora generalnego Jeffa Sessionsa i zmuszenia go do dymisji. Za tą gangsterską próbę publicznego linczu prezydent zebrał baty nie tylko od republikańskich senatorów i prawicowego dziennika „Wall Street Journal”, ale też od bardzo życzliwego mu portalu alternatywnej prawicy, czyli Breitbart News, którego przed objęciem posady w Białym Domu wydawcą był Steve Bannon. Szef senackiej Komisji Sprawiedliwości senator Chuck Grassley oświadczył, że jeżeli prezydent zwolniłby Sessionsa to on wobec tego nie rozpocząłby przesłuchań kandydata na następcę, co jest standardową procedurą przed tym jak nad ową kandydaturą głosowałby Senat w pełnym składzie. Szef klubu republikańskiej większości Mitch McConnell oświadczył, że jeżeli prezydent chce zrobić trik i skorzystać z tzw. recess appointment, czyli powołać nowego prokuratora generalnego kiedy senatorowie korzystają z wakacyjnej przerwy, to on wezwie parlamentarzystów do powrotu z wakacji i wszczęcia regularnej procedury powołania nowego ministra sprawiedliwości.


Tekst pochodzi z bloga autora "Stany zapalne". 


W Senacie upadła tymczasem próba odwołania Obamacare, flagowego projektu reformy ubezpieczeń zdrowotnych Baracka Obamy, dzięki któremu polisę mogło nabyć ponad 50 milionów Amerykanów, głównie z niższej klasy średniej, której wcześniej programy socjalne specjalnie nie pomagały. Ironią jest to, że biała niższa klasa średnia to trzon elektoratu obecnego prezydenta. Trump nie lubi się specjalnie ruszać poza Waszyngton, no chyba że na weekend do swojego florydzkiego kurortu Mar a Lago. Tym razem wybrał się do Zachodniej Wirginii żeby przekonywać do zmiany wahającą się senator Shelly Moore Capito oraz do sąsiedniego Ohio, by wywierać presję na także niezdecydowanego senatora Roba Portmana. Nie wiadomo czy akuratnie lobbing prezydenta ich przekonał, ale oboje głosowali za odwołaniem Obamacare. Ale prezydencki projekt i tak upadł w głosowaniu, bo na zmianę w zaproponowanej formie nie zgodziło się troje republikańskich senatorów: Susan Collins z Maine, Lisa Murkowski z Alaski i cierpiący na zaawansowanego glejaka John McCain z Arizony, który przerwał leczenie żeby wziąć udział w debacie i głosowaniach. Przy okazji tego trampowskiego fiaska trzeba zwrócić uwagę na jedną rzecz. Minęło pół roku urzędowania, a prezydent nie przepchną jeszcze przez Kongres ani jednej ważnej dal siebie legislacji. Posiłkuje się wynikającymi z prerogatyw rozporządzeniami wykonawczymi, często ze słabym skutkiem.

Trzecia porażka prezydenta w tym tygodniu to, raczej przemilczany przez polskie media, projekt zakazu służenia w wojsku osobom transpłciowym. W armii służy ponad 15 tys. osób, które albo przeszły albo przechodzą proces zmiany płci. Na The Donalda spadły za ten pomysł gromy nie tylko ze strony środowisk lewicowych, organizacji pozarządowych i think tanków zajmujących się prawami człowieka, ale też od bardzo konserwatywnych senatorów, a przede wszystkim kilku poprzednich republikańskich ministrów obrony oraz obecnych dowódców wojskowych. Nikt nie wie o co prezydentowi tym razem chodziło oprócz wypowiedzenia wojny mniejszościom seksualnym i karmienia tym wyborców przepełnionych nienawiścią.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zajmuje się polityką zagraniczną, głównie amerykańską oraz relacjami transatlantyckimi. Autor korespondencji i reportaży z USA.      więcej