Fałszywe równania

Trzeba dziś głośno powiedzieć: wystarczy! Wystarczy już używania Kościoła do swoich celów!

23.04.2012

Czyta się kilka minut

1

Publicznie parokrotnie skrytykowałem ostatnio rząd za instrumentalny stosunek do Kościoła i używanie go do własnych politycznych celów. Sprawa ubezpieczeń części osób duchownych została bowiem potraktowana na równi z walką z dopalaczami czy z chemiczną kastracją pedofilów – jako news rzucony dziennikarzom, by rozdyskutować Polskę w obliczu pozornego rozwiązania pozornego problemu. W istocie bowiem chodzi o niewielką w skali państwa sumę (czym jest ok. 80 mln zł wobec choćby 1,6 mld zł wydawanego na pensje urzędników dodatkowo zatrudnionych w ostatnim czteroleciu?). Nie chodzi też o zaprzestanie „klękania przed księżmi”, czy też – co sugeruje rządowy spot – o odebranie im niezasłużonych przywilejów.

Po pierwsze bowiem, chodzi wyłącznie o pieniądze będące własnością Kościołów, na tyle bowiem sam rząd oszacował dochód uzyskany z dóbr zabranych Kościołom oraz związkom wyznaniowym i nazwał to Funduszem Kościelnym. Po drugie, służył on niewielkiej grupie osób duchownych różnych wyznań (ok. 23 000 osób), z których zdecydowaną większość stanowią siostry klauzurowe, w ramach emerytury otrzymujące średnio ok. 630 zł (natomiast o – bez porównania większych – grupach obdarowanych przywilejami, na które płyną miliardy, ów spot nawet nie wspomina, bo grozi to falą protestów).

O tym wszystkim się jednak nie mówi, bo z punktu widzenia PR nie jest to zbyt nośne. Znacznie ciekawsze są toczone od tygodni medialne zmagania: czy „chciwemu klerowi uda się wycisnąć z państwa jeszcze więcej forsy”, czy też może „PO przetnie pępowinę pompującą państwowe pieniądze do kościelnego skarbca”? Dlatego smutno mi, że rząd mojego kraju dla doraźnych kalkulacji politycznych traktuje Kościół instrumentalnie, kosztem takich wartości jak sprawiedliwość, pokój społeczny czy solidarność.

2

Jednakże takie zachowanie – które uważam i za naganne, i za społecznie szkodliwe – nie przekracza uprawnień rządu w demokratycznym państwie prawa, w którym państwo i Kościół posiadają swoją autonomię. Natomiast zachowanie opozycji politycznej od czasu katastrofy smoleńskiej tę granicę systematycznie narusza.

Używanie Kościoła, symboli religijnych i dobrej woli słabo zorientowanych ludzi do swoich politycznych celów jest bowiem groźną manipulacją. Ostatnie wydarzenia, protesty w intencji obrony wolności mediów oraz ludzi wierzących, są grą, która nie cofa się przed wykorzystywaniem Eucharystii, a także krzyży i wizerunków Chrystusa i Jego Matki, dla poprawy notowań politycznych.

Uczestnikom tych protestów narzuca się bowiem przekonanie, że jeżeli KRRiT nie przyznała miejsca na pierwszym z paru multipleksów (acz nienaruszone pozostają dotychczasowe metody nadawania) Telewizji Trwam, oglądanej przez parę tysięcy Polaków, oznacza to zarazem, iż chce ona zniszczyć tę telewizję, co oznacza również, iż rząd dąży do zniszczenia Radia Maryja (spotkałem wiele osób święcie przekonanych, że obecne protesty są skierowane przeciw decyzji o likwidacji RM), co w konsekwencji ma prowadzić do likwidacji wolnych mediów w Polsce i prześladowań Kościoła.

Zabieg taki jest zabiegiem nieuczciwym intelektualnie i moralnie. Obserwując z coraz większym bólem, jak polityczny ruch ludzi wierzących, zorganizowanych wokół Radia Maryja, szkodzi Kościołowi w Polsce, pierwszy bym zaprotestował, gdyby ze względów politycznych usiłowano je zamknąć. Trzeba jednak niemniej głośno zaprotestować, gdy Eucharystię oraz religijne symbole używa się do celów politycznych. Mają one bowiem zawsze siłę jednoczącą, są wyrazem miłości bliźniego i należą do całego Kościoła. Natomiast eskalowanie protestów w „walce z prześladowaniem Kościoła i obronie wolności mediów” służy dziś jedynie kierownictwu RM, zagorzałym zwolennikom PiS i SP oraz wrogom Kościoła. Wszyscy pozostali przegrywają.

3

Naciągane i fałszywe konkluzje zostają bowiem zamienione na jeszcze bardziej fałszywe równania. Odmowa Telewizji Trwam miejsca na multipleksie równa się zniszczeniu Radia Maryja, co z kolei jest równoznaczne z likwidacją wolnych mediów w Polsce oraz z niszczeniem Kościoła. Co gorsze, ten ciąg fałszywych równań łączy się z innym ciągiem – równie fałszywych utożsamień. Straszliwą tragedię smoleńską utożsamia się bowiem z ciągiem prawdziwych (takich, niestety, było sporo) i nieprawdziwych błędów w prowadzeniu śledztwa oraz w polityce informacyjnej rządu, a niekiedy z przejawami arogancji wobec „ludu smoleńskiego”. To z kolei zostaje utożsamione z potwierdzeniem teorii o zamachu, a więc w konsekwencji z wypowiedzeniem Polsce wojny przez obce mocarstwo oraz aktem zdrady dokonanym przez władze Rzeczypospolitej.

Oba te ciągi zdarzeń zostają połączone i odmowa miejsca na multipleksie dla niszowej telewizji staje się koronnym dowodem narodowej zdrady oraz istnienia śmiertelnego zagrożenia dla Polski i Kościoła. W ten sposób nieuchronnie, dla bardzo wielu ludzi z przeciwnych sobie obozów politycznych, Polska staje się miejscem zmagań sił ciemności z siłami światłości, dobra i zła, prawdy i fałszu, rozumu i szaleństwa, obozu kolaboracji i nienawiści do religii z miłującymi Ojczyznę obrońcami wiary.

Przeniesienie na etyczną i metafizyczną płaszczyznę politycznego konfliktu interesów właścicieli Telewizji Trwam i liderów partii opozycyjnych z obozem rządzącym jest im wszystkim bardzo na rękę. Nie można nie odnieść wrażenia, że jest także na rękę niektórym, niechętnym Kościołowi, członkom PO, Ruchu Palikota czy SLD. Taki fundamentalny konflikt odsuwa bowiem na bok wszystkie inne realne problemy, dyscyplinuje armie wyborców po obu stronach i bez żadnego wysiłku ze strony liderów daje im wszystkim poczucie walki po stronie dobra i prawdy.

W swojej klasycznej już pracy „Etyka polityczna” Bernhard Sutor podkreśla: „Kto z konfliktu interesu niepotrzebnie robi konflikt prawdy, a wraz z tym konflikty sumienia, daje wyraz nie tylko politycznej, ale i etycznej nieodpowiedzialności”. Ale ten, kto do eskalacji takiego konfliktu używa rzeczy świętych, przekracza granicę zarówno politycznej, jak i etycznej odpowiedzialności.

4

Trzeba więc jasno powiedzieć, że:

Po pierwsze, pojawiająca się w marszach i pochodach grupa ludzi to, choć nader liczna, część słuchaczy Radia Maryja.

Po drugie, Radio Maryja, którego od lat słucha ok. milion Polaków (acz po ostatnich zawieruchach – zapewne przejściowo – słuchalność ta wzrosła o ok. 30 proc.), jest głośną i zorganizowaną grupą, ale skrajną i marginalną w porównaniu z 25 milionami ludzi silnie związanych z Kościołem w Polsce. Tych parę procent polskich katolików, wbrew temu, co utrzymują media w kraju i za granicą, nie jest więc reprezentatywne dla Kościoła: stanowi jego część, której obecności nie wolno pomijać, ale też nie wolno jej przydawać znaczenia.

Po trzecie, nawet ewidentne błędy rządzących i ich nieciekawe gry polityczne nie upoważniają nikogo do odbierania im czci, rozumności oraz patriotyzmu. Chrześcijanie – powołam się na Jana Pawła II – powinni tworzyć „politykę przebaczania”, która płynie z „kultury przebaczania”. Noszenie na politycznych manifestacjach portretów Papieża jest więc skrajnym nadużyciem wizerunku tego błogosławionego członka Kościoła i wielkiego polskiego patrioty dla własnych politycznych korzyści.

Po czwarte wreszcie, używanie obrazów Chrystusa i Maryi, a zwłaszcza sprawowanie Najświętszej Ofiary, do potwierdzania własnych politycznych przekonań – niezależnie od tego, jakie by były – jest naruszaniem pierwszego i drugiego przykazania Dekalogu.

5

Wobec tych wszystkich dramatycznych wydarzeń chrześcijanin nie może pozostawać obojętny. Każdy, kto kocha Kościół, nazwany przez Sobór Watykański II „zasiewem jedności”, „germen unitatis”, nie może się pogodzić z używaniem go do kreowania konfliktów i społecznych podziałów oraz z przenoszeniem własnych interesów ze sfery walki o powiększanie swoich wpływów na poziom tego, co najważniejsze i najgłębsze – na poziom tego, co święte.

Zwycięzcami w tym nadużywającym metafizycznej sankcji politycznym konflikcie są wyłącznie ludzie nieprzyjaźni Kościołowi oraz liderzy partii opozycyjnych i właściciele Telewizji Trwam. Wielkim przegranym jest natomiast Kościół, którego misja zostaje zdeformowana i upartyjniona. A Kościół – jak powiedział Jan Paweł II – to Chrystus żyjący w nas wszystkich.

PS Nie jestem przeciwnikiem publicznych Mszy z udziałem polityków, jeżeli – w sposób nadprzyrodzony – wspierają one jedność i solidarność wszystkich Polaków, a nie są skierowane przeciw komuś. Szanuję także publiczne, indywidualne wyrazy wiary polityków, o ile nie mają instrumentalnego kontekstu, lecz są wyrazem prywatnej pobożności. Wiem też, że nie da się w sferze publicznej wyznaczyć wyraźnych granic tego, co dozwolone. Jasno jednak można dostrzec, kiedy te granice zostają przekroczone, a wiara Kościoła użyta do partykularnych korzyści. 


O. MACIEJ ZIĘBA (ur. 1954) jest dominikaninem i absolwentem fizyki; w 1997 r. obronił doktorat z katolickiej nauki społecznej. Założyciel i dyrektor Instytutu Tertio Millennio, w latach 1998-2006 prowincjał polskich dominikanów, a w latach 2007–2010 – dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Autor publikowanych w latach 90. na łamach „TP” felietonów „Zapiski z kruchty”. Ostatnio opublikował „Nieznane, niepewne, niebezpieczne? Szkic o Europie” (Warszawa 2011).



O warszawskiej manifestacji w obronie Telewizji Trwam piszemy także w dziale "Wiara"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 18-19/2012