Fakty

06.09.2021

Czyta się kilka minut

Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /
Dorota Masłowska / fot. Grażyna Makara /

Dwaj mali afgańscy chłopcy, którzy zatruli się grzybami w podwarszawskim ośrodku dla uchodźców, zmarli. Rozdzierająca serce informacja dopiero obiegła media, ale jej horror blaknie i niknie już pod naporem kolejnych newsów, równie elektryzujących (piosenkarka Beata K., przyłapana na jeździe w stanie nietrzeźwości, wydała oświadczenie!). Gdy te słowa trafiają do druku, a potem w ręce czytających, zapewne pokrywa już to wszystko nieprzepuszczalna warstwa nowych złych wiadomości. Jakaś świeża, ale szybkoschnąca krew.

Codzienna porcja newsów czarnych jak kawa. Rutyna, nawyk, rytuał. Energetyzujący shot mroku, poranny zastrzyk zła, przemocy i niegodziwości, uwalniający potem przez cały dzień słabe, przypominające dawki niepokoju i dyskomfortu. Nawet jeśli nie potrafimy wskazać jego bezpośredniego źródła, coś jest nie tak. Serca na piance w cappuccino nie układają się perfekcyjnie. Brzydnie piękno życia, gdy w tle cały czas przelicza się zło i czyjeś cierpienie; ciemnieją nam ślepiące, rześkie wrześniowe poranki i złotawe popołudnia. Fałszywa nuta wisi w ciepłym powietrzu pełnym gwaru, gadaniny, srebrnych spalin. Dziwne relacje troski z beztroską. Niejasne powiązania spokoju z horrorem. Próby pogodzenia jednego z drugim, pomieszczenia w sobie obydwu.

Myślę sobie o tych nieszczęsnych grzybach, patrząc na staruszki pod Halami Banacha, sprzedające podgrzybki i koźlaki prosto ze starego „Faktu”, z którego wielkimi zgłoskami krzyczy jakaś potworna zbrodnia sprzed lat („ZAMORDOWAŁ ŻONĘ Z ZIMNĄ KRWIĄ! NAWET NIE DRGNĘŁA MU POWIEKA”), prawdziwa lub nie, ale ekscytująco makabryczna nawet pod kapeluszami grzybów. Te ostatnie lekko już skapcaniałe tak jak i krótkie tanie papierosy zatknięte rzeczowo między reumatyczne kciuki i palce wskazujące kobiet.

Bazarek na Banachu to o tej porze chaotyczny skarbiec, uwalony ziemią i potarganą nacią; z brudnych pak ciężarówek wysypuje się i kipi wrześniowe bogactwo. Skrzące się kolorami klejnoty jabłek i gruszek, upchnięte w skrzynkach ametysty śliwek, przeskalowane rubiny pomidorów. „Pyszne, słodkie”, „pyszne, b. słodkie”, „b. pyszne, b. słodkie” – informują niewprawnym pismem kartoniki, spisane spracowanymi, poczerniałymi od ziemi dłońmi rolników spod Grójca. „Dynia Kokoido, do pieczenia”, „owoce z własnej działki, niepryskane”. Kolory, blaski, soki: beztroska i witalna, kiczowata uroda zbiorów daje poczucie jakiegoś kwitnącego między blokami, nienękanego przez zło paradiso staruszków.

Tak różne odmiany staruszków. Dziadkowie, dziadziowie i dziadziusie. Baby, babinki i babule. Babsztyle! Blady, pergaminowy mężczyzna sunący z trudem, o lasce, w czapce z daszkiem obwieszczającej z niezamierzoną przekorą „STRONG”. Grzyby i kwiatki. Mięsa. Hałdy słodyczy o przymilnych, infantylnych nazwach. Tygryski nadziewane, kokardki, pupeczki, cipeczki-cukrowo-tłuszczowe pieszczoty, czułe pocałunki usteczek z marmolady po 26 zł za kilogram. Chemia z Niemiec – sole do firan, poduszeczki zapachowe do odkurzaczy. Zagadkowej przydatności przedmioty jak z jakiegoś katalogu anty-Tchibo: barwniki do jajek, kółka do toreb na kółkach, poduszki do garsonek, zmiotki do blatów, kropidła.

Niby nic się nie dzieje, ale idąc alejkami, zahaczam uszami o mnóstwo różnych spraw. „No, no… – mówi głośno do telefonu z antenką jakaś pani, trochę jakby za pomocą krótkofalówki łączyła się z rokiem 97. – I byłam, i doktór wszystko mi powiedział. Jak będzie to wyglądać, gdzie dokładnie będzie mnie ciął”. „Prostego człowieka to tak jak mówię – skarży się zza pryzmy niemieckich słodyczy handlarka drugiej, która umościła się w kiściach odzieży damskiej XXL jak w jakimś gnieździe. – Albo kijem, a jak nie to pałką”. „Kupimy sobie zakwas – jeden z handlarzy ewidentnie skraca sobie czas pracy fantazjami erotycznymi o żurku. – Weźmie się zakwas dobry od Henia. Kiełbaskę pojedziem kupić…W Intermarche mają dobre kiełbasy”. „Nie wiem, o co tyle tych ludzi. Walą dziś oknami i drzwiami” – mówi nieobecnie sprzedawca kiszonek, pewnym gestem ważąc kapustę bez patrzenia ani na wagę, ani na klienta.

I przede wszystkim wybuchające wszędzie dzwonki starych nokii, pompatyczne, niesamowicie głośne! Jakby krzyczały: „Halo??! Dzwonimy z przeszłości! Sprzed lat! Halo?”. Hale Banacha to śródświat w świecie, niepodległe księstwo sprawunków. Jady i toksyny złych wiadomości nie dochodzą tu przez media społecznościowe z tym ich brutalnym jeden do jeden, zdjęciami, wideorelacjami. Nadlatują na barwnych, wiotkich, łopoczących płachtach „Faktów” i „Detektywów”. Straszne historie spisane są w nich wielkimi literami, okraszone wykrzyknikami i krzepiącą dawką krwawej fantazji. To baśnie Grimm dla starszych ludzi. Po wydrenowaniu z nich całej grozy, gospodarnie używa się ich jako podściółki do skrzynek z wczesnymi jabłkami. To w końcu jeszcze całkiem dobre zło.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i autorka sztuk teatralnych, od września 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zadebiutowała w 2002 r. powieścią „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” (Paszport „Polityki”), a wydany cztery lata później „Paw królowej” przyniósł jej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2021