Fabryka mistrzów

W Pekinie przygotowania do letniej olimpiady w 2008 r. idą pełną parą. Chiny chcą wykorzystać igrzyska olimpijskie do pokazania światu swoich osiągnięć: gospodarczych, a także sportowych. I to za wszelką cenę: do trenowania ekipy pływackiej zaangażowano dawną NRD-owską specjalistkę od trudno wykrywalnego dopingu.

30.01.2007

Czyta się kilka minut

"Finał dyplomacji pingpongowej", satyra komentująca konsekwencje spotkania pingpongistów Chin i USA w 1971 r. /
"Finał dyplomacji pingpongowej", satyra komentująca konsekwencje spotkania pingpongistów Chin i USA w 1971 r. /

Olimpiada to kolejny dowód rosnącego znaczenia Chin na świecie, ważniejszy niż coroczny dwucyfrowy wzrost gospodarczy, który dzięki igrzyskom jest jeszcze szybszy - inwestycje związane z olimpiadą sięgają już 180 miliardów dolarów.

Starania o organizację olimpiady Chiny rozpoczęły na początku lat 90., ale mimo ogromnych wysiłków i poparcia społecznego (wg badań projekt popierało 98,7 proc. Chińczyków) Pekin w 2000 r. przegrał rywalizację o organizację olimpiady z Sydney. Rozgoryczeni porażką, Chińczycy jednak nie zrezygnowali, zwiększając wydatki na infrastrukturę sportową i inwestując w poprawę swego wizerunku.

I odnieśli sukces.

Wielki Mur

Jednak przez lata Państwo Środka odgradzało się od międzynarodowej rywalizacji sportowej Wielkim Murem. Mimo zaproszenia Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego na pierwszą nowożytną olimpiadę w Grecji w 1896 r., Chin nie interesowało uczestniczenie w imprezach Zachodu. Do MKOl Chiny przystąpiły dopiero w 1923 r., ale nie wzięły udziału w igrzyskach aż do 1932 r. Wtedy to do Los Angeles wysłano jednego sportowca. Pospiesznie, by zablokować inicjatywę Japonii zamierzającej wysłać na olimpiadę reprezentację marionetkowego państwa utworzonego w chińskiej Mandżurii (Mandżukuo).

Wtedy zapewne rządzący Chinami Czang Kai Szek zauważył, że sport może być forum politycznym. Na kolejne igrzyska w 1936 r. w Berlinie Chiny wydelegowały już 107 sportowców przygotowywanych przez niemieckiego trenera.

Brak sukcesów, a także trudna sytuacja międzynarodowa i wewnętrzna (w Chinach trwała wojna domowa) sprawiły, że na pierwsze igrzyska po II wojnie światowej w Londynie w 1948 r. Chiny wysłały zaledwie siedmiu sportowców. Wyekwipowano ich tak skromnie, że nie było ich stać na bilety powrotne, które kupili dopiero za pożyczone od organizatorów pieniądze. Skromny był też udział Chin w kolejnych igrzyskach, pierwszych po objęciu w 1949 r. władzy przez komunistów Mao Zedonga. W 1952 r. do Helsinek Chiny Ludowe wysłały zaledwie jednego pływaka oraz drużyny piłkarzy i koszykarzy, które... spóźniły się na olimpiadę. Pekin nie wysłał reprezentacji na kolejne igrzyska, a w 1958 r. zawiesił członkostwo w MKOl.

Chińska Republika Ludowa nie mogła zdzierżyć, że na igrzyskach pojawiała się reprezentacja Tajwanu - do dziś uznawanego przez Pekin za chińską prowincję. Poza tym, podobnie jak początkowo w ZSRR, krytykowano w Chinach pragnienie zwycięstw i rekordów za wszelką cenę. Uważano też, że aktywność sportowa odciąga uwagę społeczeństwa od budowy komunizmu. W czasie Rewolucji Kulturalnej zawieszono nawet Chińskie Igrzyska Narodowe, odbywające się od 1959 r. co cztery lata.

Dyplomatyczny ping-pong

W 1971 r. na kolejnych mistrzostwach świata w tenisie stołowym w japońskim Nagoi doszło jednak do przypadkowego spotkania chińskiego trzykrotnego mistrza świata Zhuana Zedonga z amerykańskim pingpongistą Glennem Cowanem. Podwieziony przez Chińczyków do hotelu Amerykanin otrzymał od Zhuana jedwabny portret gór Huangshan (odwdzięczył się grzebieniem i koszulką z napisem "Let it be"), a jego rodacy - zaproszenie do Chin od samego Mao.

W kwietniu 1971 r. amerykańscy pingpongiści przybyli więc do Pekinu (jak to powiedział filmowy Forrest Gump: "Jako pierwsi Amerykanie w Chinach od miliona lat"). W obecności 18 tys. kibiców rozegrali mecze pokazowe przeciw reprezentantom Chin. Mimo wyraźnie widocznej gościnności Chińczyków, Amerykanie przegrali 3:5 (mężczyźni) i 4:5 (kobiety). Ale faktycznie pingpongiści mieli utorować drogę dla spotkania polityków. W lutym 1972 r. do Kraju Środka przybył prezydent Richard Nixon, a wkrótce, w 1978 r., Chiny i USA nawiązały stosunki dyplomatyczne. Jak powiedział premier Chou En Lai, "nigdy wcześniej sport nie stał się tak efektywnym narzędziem dyplomacji".

W 1974 r. Chiny po raz pierwszy wystartowały na Igrzyskach Azjatyckich, odbywających się wówczas w Teheranie, zdobywając 33 złote medale i zajmując trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej. Osiem lat później w New Delhi po raz pierwszy przerwały sportową dominację Japonii w Azji. Po kolejnych sukcesach w Azji, w 1979 r. Chiny wróciły w szeregi Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, a w 1984 r. znów wzięły udział w olimpiadzie.

Rozpoczął się nowy okres dla chińskich sportowców. W Los Angeles zdobyli piętnaście złotych, osiem srebrnych i dziewięć brązowych medali, odnosząc triumfy zwłaszcza w gimnastyce. W 1988 r. w Seulu, na pierwszych od ponad dekady igrzyskach niesparaliżowanych przez bojkoty, Chińczycy zdobyli tylko pięć medali. Ale już cztery lata później w Barcelonie zdobyli 16 złotych, 22 srebrne i 16 brązowych. Zaczęli nawet odnosić sukcesy na igrzyskach zimowych. Pierwsze srebro zdobyli w 1992 r. we francuskim Albertville. Dwa lata później w Lillehammer - jedno srebro i dwa razy brąz.

Produkcja czempionów

Prof. Jiang Yun (ze Sports College na uniwersytecie Yanbian) pisał: "Zwycięstwo w igrzyskach olimpijskich lub mistrzostwach świata przynosi natychmiastowe uznanie, szacunek i prestiż na arenie międzynarodowej. Sport jest zatem nie tylko polem rywalizacji sportowców różnych krajów, ale narzędziem dla zademonstrowania fizycznej, ekonomicznej, militarnej i kulturowej wyższości systemu politycznego".

Nic dziwnego, że Pekin wysupłał ogromne fundusze na rozwój sportu. Na przygotowania do igrzysk w Seulu wydano 260 mln dolarów. Dziś na sport państwo wydaje miliard juanów rocznie (pensja nauczyciela wynosi 150 juanów), a prywatni sponsorzy wnoszą wielokrotnie więcej. W konsekwencji reform z lat 90. nadzór nad sportem został zdecentralizowany, biurokracja ograniczona. Rolę Państwowego Komitetu ds. Kultury Fizycznej i Sportu przejęła Federacja Sportu Chińskiego, podległa Radzie Państwa (nadal jednak każde chińskie ministerstwo utrzymuje własne związki sportowe, np. kolejarzy czy leśników).

Zaproszeni zostali prywatni filantropi - socjalistyczne Chiny akceptują prywatną inicjatywę także w sporcie. A obok fabryk produkcyjnych powstają coraz to nowe "fabryki sportowców". W Kraju Środka istnieje dziś ponad sto szkół sportowych, których uczniowie, prócz normalnego programu nauczania, zobowiązani są do codziennych treningów. Istnieje też 3,5 tys. sportowych szkół "zaocznych", do których uczęszcza 150 tys. dzieci i młodzieży.

Dzieci trafiają do jednej z takich szkół często już w wieku pięciu-siedmiu lat. Dzień rozpoczynają treningiem o piątej rano. Przed ósmą zaczynają lekcje, aby na salę treningową wrócić ok. piętnastej i spędzić tam kolejne trzy godziny. W wieku trzynastu lat przechodzą egzamin, po którym ci o najniższym potencjale zostają przeniesieni do zwykłych szkół. Najlepsi zaś trafiają do centralnych szkół sportowych.

Na szczycie piramidy szkolenia sportowego stoi Pekińska Szkoła Sportowa przy stołecznej Akademii Wychowania Fizycznego. Tam trafiają najzdolniejsi i najbardziej pracowici - w tym często także pięcio-, sześcioletnie gimnastyczki i pływaczki.

Szkoły sportowe dysponują świetnym zapleczem: w wielu znajdują się kryte baseny i hale treningowe, kabiny z jacuzzi i zestawami do hydromasażu. Pekińska AWF zajmuje 65 hektarów. Nad rozwojem sportowców czuwa 18 tys. trenerów (w ZSRR było ich 15 tys.), kształconych w 16 instytutach sportu i na 217 wydziałach sportu w zwykłych uczelniach.

Dba o nich 250 naukowców z Narodowego Ośrodka Badań Sportowych, zajmującego się badaniami nad motoryką, fizjoterapią i psychologią, oraz drugie tyle badaczy z Narodowego Instytutu Medycyny Sportowej, skupiającego się na badaniu wpływu odżywiania na sportowców. Reprezentantami kraju opiekuje się dodatkowo Narodowe Centrum Treningowe, wspierające zwłaszcza najważniejsze dla Chin dyscypliny: badminton, koszykówkę, skoki do wody, pływanie, gimnastykę, tenis stołowy, lekkoatletykę, siatkówkę i podnoszenie ciężarów.

Zyski i koszty

Jedynie garstka z tysięcy trenujących ma szansę na międzynarodowe sukcesy i wielkie uznanie. Nieliczni mogą marzyć o powtórzeniu sukcesu Fu Mingxia, która w wieku trzynastu lat została mistrzynią świata (w 1991 r. w australijskim Perth) i mistrzynią olimpijską (w 1992 r. w Barcelonie) w skokach z wieży do wody, dzięki czemu otrzymała w nagrodę od państwa (i prywatnych sponsorów) 463 tys. juanów. Nic dziwnego, że dziesiątki dzieci (i ich rodziców) marzą o pójściu w ślady Fu.

A marząc, akceptują wyrzeczenia. Fu Mingxia zaczęła uprawiać sport (początkowo gimnastykę), mając pięć lat. W wieku dziesięciu lat rozpoczęła treningi z kadrą narodową. Trenowała codziennie po kilka godzin. Jej kontakty z bliskimi były ograniczone.

Mah Junren, trener lekkoatletek bijących w połowie lat 90. rekord za rekordem, nie wypłacał im należnych za zwycięstwa premii, nie pozwalał na rozmowy, rozpuszczanie włosów, a nawet na wyjazd na pogrzeb bliskich, jeśli mogłoby to zakłócić cykl treningowy. Spotkało to nawet jego najzdolniejszą podopieczną, Wang Jungxia, rekordzistkę świata w biegu na 1500 m i 10 km, której rodzina musiała powtórzyć pogrzeb jej brata kilka tygodni po pierwszej uroczystości.

Wiele poszlak świadczy jednak o tym, że chińscy sportowcy narażeni są także na ponoszenie dużo wyższych kosztów.

Mimo płynących z Pekinu zapewnień o czystości chińskiego sportu, co rusz na światło dzienne wypływają informacje o przypadkach dopingu. Tylko w 1994 r., gdy Światowy Kongres Antydopingowy odbywał się w Pekinie, wykryto stosowanie sterydów u 38 chińskich sportowców, w tym 11 pływaków. Na igrzyskach azjatyckich w Hiroszimie, gdzie Chiny zdobyły 137 złotych medali, zdyskwalifikowano za doping sterydowy 11 chińskich sportowców. Wielu z nich miało także nadmiernie podniesiony poziom dihydrotestosteronu w organizmie.

Wyniki te rzuciły cień na niespodziewane rekordy świata lekkoatletek w biegach na 1,5 tys., 5 tys. i 10 tys. metrów, dziesięć rekordów świata w pływaniu na krótkich dystansach w 1993 r., dwanaście tytułów mistrzowskich dla chińskich pływaczek na mistrzostwach świata w Rzymie. Chiny wykluczone zostały z Mistrzostw Pacyfiku w 1995 r., a podejrzenia o masowe stosowanie dopingu (porównywane niekiedy z przemysłem dopingowym w NRD) na pewien czas oddaliły szanse Pekinu na organizowanie olimpiady.

***

W 2005 r. okazało się, że z ekipą pływacką Chin pracuje m.in. prof. Helga Pfeifer, dzięki której sukcesy odnosili wschodnioniemieccy pływacy. Zasłynęła ona z aplikowania sportowcom niewykrywalnych anabolików (musiała odejść z zawodu po upadku NRD).

Pod jej opiekę oddano 50 najbardziej utalentowanych sportowców, którzy w 2008 r. mają zapewnić Państwu Środka worek medali. Ogłoszony kilka lat temu "Plan 200" - oznaczający liczbę złotych medali, jakie mają zdobyć chińscy sportowcy - realizowany jest pełną parą.

JAKUB FERENC jest doktorantem w Instytucie Studiów Politycznych PAN, przygotowuje pracę poświęconą związkom sportu i polityki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2007