Rosyjska tuba i kaukaska gitara

Czeczeński bard Timur Mucurajew twierdzi, że to wojna, w której zwyciężymy. Myli się: tę wojnę przegrali i Rosjanie, i Czeczeni, których kraj jest zniszczony, a naród na granicy wytępienia.

20.03.2005

Czyta się kilka minut

Uchodźcy czeczeńscy w prowizorycznej kwaterze na pograniczu czeczeńsko-gruzińskim, 2004 /
Uchodźcy czeczeńscy w prowizorycznej kwaterze na pograniczu czeczeńsko-gruzińskim, 2004 /

W trwającej od ponad 10 lat wojnie obie strony posługują się propagandą. Jej symbolem mogą być rosyjska tuba i kaukaska gitara. Propaganda rosyjska przybiera postać machiny, sterowanej przez sztab specjalistów i rozpowszechnianej przez podporządkowane władzy media. Rosyjska prasa i telewizja, niczym tuba rozpowszechniają w społeczeństwie Rosji i wśród zachodnich dyplomatów jedyny “poprawny" obraz konfliktu na Kaukazie. Obraz, który powtarzany po stokroć, pozostaje w świadomości społecznej i niemal płynnie staje się dla odbiorcy obowiązującą prawdą.

Swą kampanię propagandową Kreml rozpoczął dopiero w 1996 r., gdy po rozejmie w Chasawjurt Czeczeni uzyskali chwilowo niezależność. Pozbawiona międzynarodowego wsparcia i izolowana gospodarczo przez Rosję republika stała się obszarem anarchii i schronieniem podejrzanych osobników z całego Kaukazu. Moskwa wykorzystywała to sugerując, że słuszną była jej interwencja z 1994 r., bo miała zapewnić stabilność Północnego Kaukazu.

Istnieją jednak dowody, że Kreml nie tylko wykorzystywał propagandowo anarchię w Czeczenii, ale był jej inspiratorem i sponsorem. Sergiej Kowaliow wskazuje, że jeszcze przed rozpoczęciem pierwszej wojny czeczeńskiej, w listopadzie 1994 r., rosyjskie służby specjalne bezskutecznie próbowały obalić prezydenta Dżochara Dudajewa, wspierając wewnątrzczeczeńską opozycję bronią i ludźmi. Potem, w krótkim okresie quasi-niepodległości, Rosja prawdopodobnie wspierała szajki przemytników i porywaczy, zapewniając im także ochronę (głośny był przypadek porwania w 2002 r. holenderskiego lekarza Arkana Erka przez grupę Bagaudtina Magomeda na oczach agentów rosyjskiego kontrwywiadu FSB). W ten sposób Moskwie udało się utrwalić negatywny wizerunek Czeczenii w świadomości Zachodu i własnych obywateli.

Doświadczenia lat 1996-99 wykorzystywano później często i chętnie. Niewyjaśnione do dziś zamachy bombowe na wieżowce w Moskwie, Bujnaksie i Wołgodońsku, w których we wrześniu 1999 r. zginęło ponad 300 osób, rosyjska propaganda przypisała Czeczenom. Wywołana wtedy psychoza społeczna została wykorzystana w kampanii wyborczej o schedę po ustępującym Borysie Jelcynie, zakończonej zwycięstwem Władimira Putina. Dla nowego prezydenta konflikt czeczeński stał się trampoliną do władzy, także nad umysłami Rosjan, poszukujących oparcia w silnym “carze". Putin spełnia oczekiwania: jest twardy, zwłaszcza wobec “czeczeńskich terrorystów", których dopadnie “nawet w kiblu".

Aby Rosjanie nie zapomnieli o zagrożeniu, przypomina im o nim każdego dnia on sam i sztab jego ludzi. W akcji propagandowej przeciw Czeczenom wykorzystano ideę wojny z międzynarodowym terroryzmem, powstałą po 11 września 2001 r. Od tego dnia Czeczeni przestali być dla Kremla i rosyjskich mediów, a co za tym idzie dla przeciętnego Rosjanina, “bojownikami", a stali się “bandytami". Wojnę natomiast zaczęto nazywać “interwencją antyterrorystyczną" przeciw “fundamentalistom", walczącym o utworzenie “kalifatu na Kaukazie".

Kremlowscy propagandziści dbają, by zwolenników niepodległości Czeczenii przedstawić jako garstkę ekstremistów, wyizolowanych od pragnącej pokoju ludności republiki. Temu służą kolejne wybory prezydenckie, organizowane przez Moskwę w Czeczenii, uchwalenie konstytucji przyjętej w sfałszowanym referendum w 2003 r., zmuszanie uchodźców przebywających w obozach w Inguszetii do powrotu. Obraz stabilnej Czeczenii mają potwierdzać nowe osiedla, audycje w telewizji i sukcesy sportowców czeczeńskich. Pomija się fakt, że 90 proc. mieszkańców Czeczenii jest bez pracy, a na niemal tak samo wysokim poziomie pozostaje umieralność niemowląt.

Przykładowo, w kampanii prezydenckiej Ału Ałchanowa w sierpniu 2004 r. wykorzystano nie tylko plakaty przedstawiające jego rzekomą zażyłość z Putinem, ale także zdobycie przez Terek Groznyj piłkarskiego Pucharu Rosji i jego zwycięstwa w Pucharze UEFA nad polskim Lechem Poznań (dwukrotnie 1:0). Przemilczano, że z przyczyn bezpieczeństwa Terek wszystkie mecze rozgrywa poza terytorium Czeczenii.

Władze rosyjskie każdego dnia informują o ujęciu kilku “bandytów" bądź udaremnieniu ataku terrorystycznego. Według szefa MSW Mikołaja Rogożkina jego podwładni zapobiegają każdego dnia dwóm wybuchom bombowym w Czeczenii.

Z kolei szef FSB Nikołaj Patruszew - ten, który w ubiegłym tygodniu raportował Putinowi o zgładzeniu Asłana Maschadowa - twierdzi, że jego służby zapobiegły w 2004 r. aż pięciuset atakom terrorystycznym w całej Rosji (“Kommiersant" z 13 grudnia 2004 r.). Statystyki te weryfikowane są jednak każdego dnia wybuchami w czeczeńskich, a coraz częściej także w rosyjskich miastach.

Aby zmniejszyć poparcie ludzi dla partyzantów i pozbawić ich złudzeń o niepodległości, Kreml nagłaśnia aresztowanie każdego z przywódców czeczeńskich. Sukcesem władz rosyjskich stało się pojmanie w styczniu br. Wachy Arsanowa, wiceprezydenta Czeczenii w okresie niezależności kraju. Teraz świętuje się śmierć Maschadowa.

Przywódców insurekcji Moskwa uśmiercała zresztą wielokrotnie. Kilkanaście razy miał zginąć jeden z waleczniejszych komendantów Rusłan Gełajew, zanim rzeczywiście dosięgły go kule w 2004 r. Co kilka tygodni propaganda uśmierca Szamila Basajewa. Ten zaś natychmiast udostępnia w internecie nagranie wideo świadczące, że ma się dobrze.

Nieograniczony zasięg internetu i brak możliwości jego kontroli spowodowały, że Rosjanie bezustannie toczą walkę z właścicielami serwerów internetowych o zamknięcie stron prowadzonych przez Czeczenów, zwłaszcza Kavkazcenter. Witryna zamykana w jednym kraju (ostatnio we wrześniu 2004 r., po masakrze w Biesłanie), odradza się jednak natychmiast w innym. Podobną kampanię toczą władze rosyjskie przeciw przedstawicielstwom czeczeńskim w Europie Zachodniej i najbardziej znanym “ambasadorom" republiki: Ahmedowi Zakajewowi w Wielkiej Brytanii i Iliasowi Achmadowowi w USA.

Inaczej jest z działaniami partyzantów i niepodległościowych władz czeczeńskich, które nie mają charakteru natarczywej indoktrynacji - choć, oczywiście, akcje dywersyjne, ataki na rosyjskie posterunki i przedstawicieli prorosyjskich władz Czeczenii, a nawet pieśni kaukaskich bardów niosą ładunek propagandowy. Oprócz realizacji celów militarnych czy politycznych, mają one działać “ku pokrzepieniu serc" sterroryzowanej ludności i udowodnić, że wojna wciąż trwa, a szeregi partyzantów nie rzedną.

Celom nie tylko militarnym, ale i propagandowym służą także spektakularne zamachy i ataki. Już akcja w Budionnowsku w 1995 r., gdy Basajew z niewielkim oddziałem przejechał w głąb Rosji i zajął szpital z tysiącem zakładników, prócz zmuszenia Rosjan do zawieszenia broni i podjęcia rozmów, miała pokazać determinację Czeczenów. Również późniejsze akcje terrorystyczne, jak zajęcie teatru na Dubrowce i szkoły w Biesłanie, miały udowodnić, iż czeczeński opór trwa, i uświadomić Rosjanom, co ich czeka, jeśli wojna się nie skończy.

Oczywiście, Dubrowka i Biesłan nie pomogły Czeczenom odzyskać dobrego wizerunku wśród zachodnich obserwatorów i Rosjan. Przeciwnie, stali się po nich jedynie terrorystami, niegodnymi negocjacji i współczucia. Ten obraz utrwalają rosyjskie media i władze. W relacjach przedstawiających zamachy skupiano się na niewątpliwej tragedii zakładników i okrucieństwie porywaczy, przemilczając motywy tych ostatnich. A były nimi także brutalne poczynania rosyjskiej armii w Czeczenii.

Timur Mucurajew, jeden z najsłynniejszych czeczeńskich bardów, twierdzi, że to “wojna, w której z pewnością zwyciężymy". 29-letni Mucurajew, który swym śpiewem zachęca rodaków do walki, opiewa obronę Groznego w Sylwestra 1994 r. czy zajęcie przez Basajewa Budionnowska, pokrzepiając serca Czeczenów.

Myli się jednak śpiewając, że oczywiście zwyciężą Czeczeni. W tej wojnie przegrali już wszyscy. Czeczenia jest zniszczona, a jej naród znalazł się na granicy wytępienia. Rosja zapłaciła za imperialne ambicje krwią swych żołnierzy i cywilów. Oba narody już nigdy nie będą potrafiły żyć razem - nieważne, po jednej czy po różnych stronach granicy.

Jakub Ferenc jest doktorantem w Instytucie Studiów Politycznych PAN; w ubiegłym roku opublikował książkę “Świat odwraca wzrok" o problematyce czeczeńskiej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2005