Egzekutor w Sądzie Najwyższym

Obóz władzy lubi takich najemników, jak nowy p.o. prezes Sądu Najwyższego Kamil Zaradkiewicz. Zdolni i sprawni, w zamian za stanowiska gotowi wykonywać każdą robotę dla partii.

04.05.2020

Czyta się kilka minut

 / JAKUB KAMIŃSKI / PAP
/ JAKUB KAMIŃSKI / PAP

Przez większość prawniczej kariery ­48-letni Kamil Zaradkiewicz żył w zgryzocie. Niby zdobył tytuł doktora habilitowanego, niby doszedł do posady dyrektora w kluczowym zespole Trybunału Konstytucyjnego, ale wciąż było mu mało. Patrzył na kolejne rundy nominacji do TK i Sądu Najwyższego w przekonaniu, że to jemu należą się awanse. Tyle że żadna polityczna ekipa przez kilkanaście lat go nie dostrzegła.

Postanowił się zatem sam zaprezentować. Choć był pupilem prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego, to po wygranych przez PiS wyborach w 2015 r. wbił swemu patronowi nóż w plecy. Gdy wybuchła wojna o TK, stanął po stronie PiS.

Od tego momentu zaczął robić szybką karierę przy nowej władzy. Wiosną 2017 r. trafił do rządzonego przez Zbigniewa Ziobrę resortu sprawiedliwości, gdzie został szefem Departamentu Prawa Administracyjnego. Jednocześnie – co wiadomo nieoficjalnie – był jednym z głównych prawniczych scenarzystów operacji PiS obliczonych na przejęcie kontroli nad sądownictwem.

Ale zasadniczy cel miał Zaradkiewicz wciąż ten sam: dostać się do TK lub Sądu Najwyższego.


Czytaj także: Andrzej Stankiewicz: Gersdorf wywiesza białą flagę


Ostatecznie dostał nominację do Izby Cywilnej SN po tym, gdy PiS przejęło kontrolę nad Krajową Radą Sądownictwa, opiniującą kandydatów na sędziów. Jego nominacji nie zatrzymała nawet krytyka ze strony Krystyny Pawłowicz, ówczesnej posłanki PiS. Pawłowicz uważa Zaradkiewicza za „ideologa homomałżeństw”, bo kiedyś przekonywał, że konstytucja nie stoi na przeszkodzie do wprowadzenia związków jednopłciowych.

Od początku jego rola w SN była jasna – miał wszelkimi metodami walczyć z sędziami po to, by zwiększać wpływy obozu władzy w tym najważniejszym sądzie w kraju. Teraz następuje finał tej operacji: Zaradkiewicz ma przygotować grunt pod wybór nowego I prezesa SN z nadania PiS. Sam kandydować nie zamierza, zresztą PiS tak istotnej posady najemnikowi dać nie byłoby skłonne. ©

 

Autor jest dziennikarzem Onet.pl, stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz Onetu, wcześniej związany z redakcjami „Rzeczpospolitej”, „Newsweeka”, „Wprost” i „Tygodnika Powszechnego”. Zdobywca Nagrody Dziennikarskiej Grand Press 2018 za opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” artykuł „Państwo prywatnej zemsty”. Laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2020