Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pamięci Rose Ausländer (1901-1988)
Nie mogłem znaleźć w Düsseldorfie żydowskiego Domu Starców
imienia Nelly Sachs,
gdzie chciałem zanieść kwiaty,
do rosa-landu jej ostatniego mieszkania,
dlatego błądziłem po pustym parku
z koszykiem poziomek
i z bochenkiem zwykłego, wiejskiego chleba, jakbym
żył w wierszu Goethego,
siadałem pod lipami i pod drzewami katalpy,
których słodycz doprowadza do szaleństwa,
tak że chciałoby się o wszystkim zapomnieć,
i słuchałem maleńkiego, europejskiego słowika,
który śpiewał wśród naszej bezdomności,
jakby dwudziesty wiek nigdy nie istniał.
Kraków, szósta rano
Adamowi Zagajewskiemu
Siedzę na Rynku, w rogu,
i czuję, jak stare miasto mnie przenika.
Piję kawę, trochę piszę,
przyglądam się starej kobiecie zamiatającej schody.
Polska właśnie się budzi: patrol gawronów,
kamienny bruk, przechodzące szybko zakonnice w habitach,
i zegar na wieży, który uderza sześć razy.
Dzień zamienia się w senne marzenie.
Ranek jest czysty i świeży
jak fartuch rzeźnika wiszący w masarni.
Wyprasowany teraz i biały, lecz już niedługo
poplami go krew.
Europa się budzi, ale Ameryka
jeszcze śpi, jak niezgrabny wyrostek,
wygodnie rozciągnięty na łóżku.
Ma szerokie dłonie i szerokie stopy,
a jego sny są niewinne i spragnione krwi.
Chciałbym mu okryć ramiona kocem,
otulić go znowu, jak dziecko,
teraz, gdy jego sen już nie jest spokojny.
Jestem sam, tutaj, w Starym Świecie,
gdzie poezja jest ważna, gdzie płoną stare nienawiści,
a historia nosi cierniową koronę.
Zapach świeżego chleba dochodzi z pieców,
i życie kontynuuje swój nieuchronny
bieg, jak pijak, który chwiejnym krokiem powoli przechodzi
przez plac, albo jak młoda Holenderka,
rozsuwająca ciężkie zasłony.
Pewnie i tu jest jakaś sprzedawczyni,
która jak co dzień staje w progu, na rogu ulicy żebrak jak zwykle
zajmuje swoje stanowisko, a gazety łopoczą złe wiadomości
od kiosku do kiosku.
Poezja także szuka sobie miejsca w świecie -
rozkoszuje się ciemnością, lecz potrzebuje światła,
wysłuchuje zwierzeń, nasłuchuje dzwonów,
i pierwszych taktów muzyki na rynku.
Europa teraz zaczyna pracować -
spójrz na tych dwóch biznesmenów,
przechodzących śpiesznie obok pomnika wieszcza -
podczas gdy po drugiej stronie oceanu
jej młodszy brat, niewinny i gwałtowny,
jeszcze śpi, marząc o glorii.
Przeł. Maja Wodecka
EDWARD HIRSCH (ur. 1950), poeta amerykański, opublikował kilka tomów poetyckich i trzy książki krytycznoliterackie, jest laureatem m. in. Nagrody Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury oraz Prix de Rome. W Polsce ukazał się nakładem Znaku wybór jego wierszy “Dzika wdzięczność" (2003) w przekładzie Mai Wodeckiej. Był gościem krakowskich Spotkań Poetów.