Dziecięcy mózg w sieci

Łukasz Wojtasik, ekspert ds. bezpieczeństwa w internecie: My, dorośli, powinniśmy skończyć z lokowaniem „cyfrowych zagrożeń” wyłącznie w życiu dzieci. I zacząć patrzeć na siebie.

21.09.2020

Czyta się kilka minut

 / BARTŁOMIEJ KUDOWICZ / FORUM
/ BARTŁOMIEJ KUDOWICZ / FORUM

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: Najpierw opowiedzmy o filmie.

ŁUKASZ WOJTASIK: Mama, tata i dziecko. Ono zamiast głowy ma dużą makietę mózgu. W pierwszej scenie widzimy rozłożoną na podłodze kolejkę – dziecko zaprasza tatę do zabawy. Ale ten odmawia – jest zajęty pracą.

Siedzi przy laptopie.

I dlatego, chcąc zyskać czas, daje dziecku tablet. Urządzenie się włącza, na ekranie pojawia się uśmiechnięta buźka, a mózg dziecka reaguje zainteresowaniem – widzimy, jak się podświetla. Zwłaszcza że to pierwszy kontakt tego młodego człowieka z tabletem – reaguje zadowoleniem na dźwiękowe i wizualne bodźce.

Jedna z kolejnych scen: dziecko z mamą przy grze planszowej.

Tyle że mama podczas tej gry zagląda w ekran telefonu. Widać, że nie ma kontaktu z dzieckiem, które – po tym, jak w pierwszym odruchu się tego kontaktu domagało – sięga znowu po tablet.

I wreszcie – co za ulga – przestaje się domagać.

Bo jego mózg dostał satysfakcjonujące bodźce. W kolejnych scenach widzimy dziecko w coraz to nowych odsłonach z ekranem. W jednej są nawet wszyscy razem, tyle że ono patrzy w tablet, rodzice oglądają film w telewizorze. W innej jadą samochodem – dziecko znowu z tabletem.

Wieczorem pojawia się scena agresji.

Mama prosi o odłożenie tabletu, a kiedy nie przynosi to skutku, zabiera dziecku urządzenie z ręki, na co ono reaguje rozwaleniem klocków na stoliku obok i ucieka do swojego pokoju, trzaskając za sobą drzwiami. Dalej widzimy, że dziecko leży w łóżku. Mama kładzie się przy nim, próbuje nawiązać kontakt, potem się przytulają i rozmawiają. Wcześniej – podczas kolejnych wirtualnych aktywności – mózg podświetlał się na czerwono. Teraz, w reakcji na rozmowę, dotyk, również się aktywizuje – świeci się na żółto.

Kolejna scena, pewnie nazajutrz: śniadanie, wszystkie telefony i laptopy odłożone. A potem dziecko prosi rodziców o udostępnienie tableta, wskazując na zegarek.

A więc zostały już ustalone zasady. Dziecko dostaje urządzenie, po czym mamy scenę kolejną: rodzic pokazuje, że skończył się czas. I scena ostatnia: dziecko nie reaguje od razu, wyraźnie musi coś skończyć, ale po chwili odkłada tablet i wszyscy idą razem na spacer z psem.

Adres URL dla Zdalne wideo

Banalna historia z banalnym morałem. Ktoś mógłby nawet powiedzieć, że niepotrzebny ten film – przecież wszyscy wszystko na ten temat wiemy. Ale w tym filmie – zwłaszcza w czasie epidemii – odnajdą się setki tysięcy rodziców i ich dzieci.

To część przygotowanej przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę kampanii „Zadbaj o dziecięcy mózg”. Posługujemy się uproszczonym przekazem, jak w reklamie, jednak faktycznie z ogromu reakcji i komentarzy widzimy, że poruszyliśmy ważny i bliski większości z nas problem. Zależało nam na pokazaniu, że nadmiar ekranów to problem i sprawa całej rodziny. Że zachowania naszych dzieci są najczęściej wypadkową naszych zachowań, a do prawdziwej zmiany potrzeba refleksji i zmiany u wszystkich domowników.

Ale ekrany to nie samo zło: także komunikacja, rozwój, edukacja.

Oczywiście: ważne, byśmy widzieli zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki oddziaływania urządzeń ekranowych. Zalecamy przyjrzenie się potrzebom wszystkich domowników i zadbanie o nie, jednak z zachowaniem umiaru. Nie może być tak – jak we wspomnianym filmie – że udostępniamy dziecku tablet czy smartfon dla zyskania tzw. świętego spokoju. To prosta droga do problemu. Musimy unikać przebodźcowania cyfrowego naszych dzieci i zrozumieć, że kluczem do prawidłowego rozwoju jest relacja. Przy czym nie wystarczy, że jesteśmy obok siebie. Chodzi o czas, kiedy jesteśmy uważni, skoncentrowani na kontakcie.

Apelujecie o ustalanie domowych zasad ekranowych.

Ustaliliśmy katalog zasad. Punktem wyjścia było dla nas dobro i prawidłowy rozwój dzieci, ale takie regulacje powinny dotyczyć wszystkich domowników. Zachęcamy, by takim ustaleniom towarzyszyła rozmowa. Zastanówmy się wspólnie, jaką rolę pełnią w naszym domu ekrany, jak intensywnie z nich korzystamy, i co warto by zmienić.

Proszę o konkrety.

Dzieci w wieku przedszkolnymi i wczesnoszkolnym nie powinny spędzać przed ekranem dłużej niż godzinę dziennie, starsze dłużej niż dwie godziny, zaś w przypadku nastolatków mówi się nawet o 4 godzinach, przy czym ważne, by przedmiotem ustaleń był nie tylko czas, ale i treści, z jakich korzystają dzieci. Sami też powinniśmy się ograniczać i umawiać na takie sytuacje, kiedy nie korzystamy z ekranów. Chodzi np. o wspólne posiłki, spacery czy inne rodzinne rytuały, w których możemy pobyć ze sobą.

Zwłaszcza że w pandemii czas pracy nam się „rozlewa”, wzmacniając dodatkowo uwiązanie do komunikatorów typu WhatsApp. One nam sygnalizują „ważne sprawy” o siódmej rano i 22.

Warto się zastanowić, czy np. faktycznie musimy na wiadomość z komunikatora lub maila odpowiadać od razu, i czy na pewno o każdej porze. Dodatkowo, jeżeli chcemy, by zasady naprawdę działały, to nie możemy ich łamać. Przestrzegając nasze dzieci przed uzależnieniem od ekranów, będziemy mało wiarygodni, jeśli siedzimy non stop przed laptopem albo odpowiadamy na esemesy podczas obiadu.

Wasze badania sprzed kilku lat pokazują, że 43 procent – uwaga – rocznych i dwuletnich dzieci używa ekranów. To nie pomyłka?

Nie, to nie pomyłka. Badania były prowadzone na reprezentatywnej próbie rodziców. Co więcej, blisko połowa z tych dzieci korzysta z ekranów intensywnie, czyli ponad godzinę dziennie! Specjaliści zwracają uwagę, że dzieci w takim wieku używają nowych technologii nieświadomie, nie czerpią z tego prawdziwej satysfakcji. Dla mózgu dziecka ekrany są atrakcyjne, pobudzają tzw. układ nagrody, ale nie wiąże się z tym nic dobrego. Za to wiele złego – z zaburzeniem rozwoju i ryzykiem uzależnienia włącznie.

Czy istnieje jakiś wiekowy próg, poniżej którego używanie ekranów jest bezwarunkowo szkodliwe?

Zgodnie z rekomendacjami WHO i Amerykańskiego Stowarzyszenia Pediatrów ta granica to dwa lata. Przy czym nie znaczy to, że po ukończeniu drugiego roku życia zagrożenia znikają. W dalszym ciągu nadmierne i niekontrolowane korzystanie z ekranów jest niebezpieczne dla rozwoju i zdrowia. Jeżeli więc tablet, to w towarzystwie rodziców, tylko odpowiednie treści i krótkie sesje, po kilkanaście minut czy maksymalnie pół godziny. Niekoniecznie codziennie i jedynie jako dodatek. Mózg małego dziecka potrzebuje do rozwoju doświadczania świata wszystkimi zmysłami – w kontakcie z rodzicami i innymi bliskimi.

Pewnie największy problem jest z zasadami dla nastolatków.

W przypadku tej grupy powinny już działać wcześniej ustalone i wyrobione nawyki i kompetencje. Trochę późno na pierwszą rozmowę o zagrożeniach i zasadach. Ale nawet jakby tak miało być, to na pewno warto rozmawiać. Przy czym pamiętajmy, że zasady zmieniają się z wiekiem dziecka, więc ważne, by przyglądać się zmieniającym potrzebom i modyfikować reguły. Kontrola czasu w przypadku nastolatków jest ważna, ale trudna, bo jak zliczać każde sięgniecie po telefon? Nie bałbym się też odstępstw od reguł: jeśli 15-latek nam powie, że w najbliższy piątek ma turniej w Fortnite’a [internetowa gra wideo – red.], i że zasady zakładają półtoragodzinne uczestnictwo, podczas gdy my ustaliliśmy limit gier na godzinę dziennie, warto te reguły wyjątkowo uchylić.

Generalnie zaś łatwiej zadbać o równowagę i umiar, pilnując sytuacji, co do których umówiliśmy się, że są wolne od ekranów – np. wspólne posiłki, spotkania rodzinne, zajęcia ruchowe albo czas bezpośrednio przed snem i po przebudzeniu.

A co z edukacją? Znam szkoły – i to renomowane – które nakazują uczniom oddanie aparatu w progu szkoły. Ta zasada ma też krytyków: w dobie internetu – mówią oni – to absurd, bo telefon powinien dziecku służyć do nowoczesnej edukacji.

Jestem gdzieś pomiędzy tymi skrajnymi podejściami. Jeśli telefony są w szkole dostępne bez żadnych ograniczeń, zaburzają relacje. Ale tu znowu wracamy do świata dorosłych – wiele zależy od tego, co oni mają do zaoferowania. Jeśli na przerwach można pograć w ping-ponga, jeżeli są specjalne pomieszczenia, gdzie można spędzić czas w ciszy albo z kimś porozmawiać, to łatwiej jest rezygnować z ekranów.

A jeśli idzie o sam proces edukacji, to warto zadać sobie pytanie: czy w programy tych szkół, które decydują się dać dzieciom wolność w korzystaniu z telefonów, są faktycznie wpisane np. umiejętności cyfrowe, zdolności wyszukiwania i przetwarzania informacji? Jeśli tak jest, to bardzo dobrze. Ale jeśli na lekcji o Marii Skłodowskiej-Curie jedynym uzasadnieniem posiadania telefonów jest znalezienie informacji z jej życiorysu, to nie jest ono dla mnie wystarczające. Z kolei jeżeli damy zadanie: „Wykorzystując informacje z internetu, wykaż wpływ odkryć Skłodowskiej-Curie na nasze życie”, to internet może nam się przydać do czegoś twórczego. Innymi słowy, ekrany w edukacji – jak najbardziej, ale to do nas, dorosłych, nauczycieli należy wymyślenie koncepcji, jak te ekrany mogą się przydać z korzyścią, a nie ze szkodą dla dzieci. I odwrotnie: jeśli szkoła decyduje się pozbawić dzieci urządzeń na czas trwania nauki, to do niej należy stworzenie uczniom przestrzeni tak, by się nie nudziły.

Bo w gruncie rzeczy bardzo często podstawowym problemem nie są same ekrany, ale próżnia, która powstaje w życiu dziecka – w domu czy szkole. Dzieci coraz rzadziej się odwiedzają, coraz rzadziej spotykają się na podwórku. Dziś trudniej jest zorganizować im czas, co nie znaczy, że „stare” potrzeby zniknęły. To od nas zależy, czy i jak zostaną zaspokojone.

A czy rozmawiając o ekranach, nie wpadamy w pokoleniową pułapkę, odruchowo dzieląc świat na ten dobry, offline, i ten drugi – zły?

Często tak bywa, dlatego nie warto narzekać, wspominając w kółko czasy trzepaków, kiedy dzieci zajmowały się same sobą, tylko zobaczyć, że czasy się zmieniły, że dzisiaj ich życie toczy się również w sieci. Musimy być tego ciekawi, zadawać pytania, rozmawiać i dostrzec, co w tym wszystkim jest takiego wciągającego – co może dziecko wspierać, a co może mu zaszkodzić. Ekrany dają dostęp do wiedzy, edukacji, rozrywki. Mogą pozytywnie wpływać na rozwój i regulowanie emocji. Dzieci odnoszą tam sukcesy, są w czymś dobre. Nie może być oczywiście tak, że ekrany są głównym punktem odniesienia dla dzieci, które głównie w sieci zaspokajają swoje potrzeby – ale przy zachowaniu równowagi jest na nie miejsce. Mogliśmy to wyraźnie zobaczyć podczas lockdownu – dzieci były ze sobą w kontakcie właśnie dzięki ekranom. Moje dziecko grało w sieci w ­Fortnite’a z kolegami, więc mimo izolacji wspólnie się bawili, współpracowali, a do tego, obok typowych komentarzy typu: „Uważaj, z prawej!”, pojawiały się też pytania w rodzaju: „Jak u ciebie Wielkanoc?”.

Panu jako rodzicowi zapaliła się kiedyś czerwona lampka?

Mimo że staram się dbać o higienę cyfrową i czas z dziećmi jest dla mnie ważny, to przyłapywałem się nieraz na tym, że za dużo czasu spędzam w sieci. Prawdziwą zmianę przyniosła kiedyś uwaga moich dzieci, że chciałyby, abym przez godzinę po powrocie z pracy miał czas wyłącznie dla nich. Ustaliliśmy to jako zasadę. Do tego umówiliśmy się, że nie zaglądam do telefonu podczas wspólnych spacerów. I nie robię tego faktycznie, nawet w sytuacji, gdy wiem, że na moim ekranie może pojawić się coś ważnego. Przy okazji takich rozmów ustaliliśmy też konkretne zasady dotyczące korzystania z ekranów przez dzieci, i to naprawdę działa!

Podstawą jest wyjaśnienie sobie tego, że to dla naszego wspólnego dobra i zdrowia. Że wprowadzamy ograniczenia, bo się nawzajem kochamy, bo jesteśmy dla siebie ważni. Takie podejście będzie zawsze lepsze niż komunikat: „Nie, bo nie”. ©℗

ŁUKASZ WOJTASIK jest ekspertem ds. bezpieczeństwa dzieci i młodzieży w internecie. Członek zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, koordynator programu „Dziecko w Sieci”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 39/2020