Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak twierdzi w rozmowie z „TP” sama zainteresowana, zrobił to bez podania przyczyn, nie licząc ogólnika, zawartego w późniejszych komunikatach: że biuro RPO czekają nowe wyzwania związane z działalnością badawczą (Machińską zastąpi dr hab. Wojciech Brzozowski, ceniony specjalista od praw człowieka, prawa konstytucyjnego i wyznaniowego).
Hanna Machińska, doktor prawa, nauczycielka akademicka, a do 2017 r. dyrektorka Biura Rady Europy w Warszawie, to ktoś więcej niż szanowana urzędniczka. Sławę zyskała jeszcze jako zastępczyni Adama Bodnara. Głównie dlatego, że obowiązki sprawowała z dala od warszawskiego biurka, jeżdżąc po Polsce i interweniując tam, gdzie dostrzegała krzywdę ludzi. Np. nieludzko traktowanych w więzieniach i aresztach, a przede wszystkim ubiegających się o azyl uchodźców na białorusko-polskiej granicy.
Nie trzeba wielkiej uważności, by dostrzec, że Machińska została zwolniona w sposób upokarzający. Pierwszy publiczny komunikat w tej sprawie zawierał zdawkowe stwierdzenie o zwolnieniu zastępczyni RPO i obszerny biogram jej następcy. Dopiero gdy o sprawie zrobiło się głośno, a pod napisanym naprędce listem protestacyjnym podpisała się niemal setka organizacji (od Klubu Inteligencji Katolickiej, przez organizacje edukacyjne i ekologiczne, po Kongres Kobiet) biuro RPO zechciało poinformować, iż „Rzecznik niezwykle wysoko ocenia dorobek i dotychczasową współpracę z dr Hanną Machińską”, zaś decyzja o jej odwołaniu związana była „tylko i wyłącznie z nowymi wyzwaniami, które stoją przed Biurem RPO. Dlatego stara się dostosować skład osobowy i strukturę organizacyjną współpracujących z nim ekspertów do zmieniających się potrzeb i zadań”. Ten fragment oświadczenia stoi w jaskrawej sprzeczności z pierwszą medialną wypowiedzią, jakiej Wiącek udzielił portalowi rp.pl w poniedziałkowe popołudnie (jeszcze w piątek odmówił wypowiedzi „TP”) – tu nie ma już mowy o „nowych wyzwaniach”, pojawia się za to motyw trudnej współpracy z Machińską, która miała podejmować interwencje na własną rękę, nie informując nawet o nich RPO. Która wersja jest prawdziwa?
PROSZĘ PYTAĆ RZECZNIKA
Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich: – Nie wyobrażam sobie, by za decyzją o odwołaniu mnie z funkcji stały przyczyny polityczne. Ale być może mam ubogą wyobraźnię.
Warto przy tej okazji zadać pytanie o przyszłość urzędu RPO w sytuacji, gdy stanowiące naturalne zaplecze działania tej instytucji organizacje utraciły do Rzecznika zaufanie. Są i takie (np. część środowiska działającego na rzecz osób w kryzysie bezdomności), które wysoko oceniają ponad roczną współpracę z Wiąckiem. Ale to nie uchroni biura RPO przed mocnym nadszarpnięciem autorytetu.
Od znających sprawę ekspertów i społeczników będących od lat blisko RPO można usłyszeć, że wizje obojga urzędników na funkcjonowanie instytucji rozjeżdżały się od dawna. Spór dotyczył rzekomo zaniechań Wiącka (np. nie zgłaszał wniosków o wyłączenie z orzekania tzw. neo-sędziów), ale też pozycji w biurze RPO byłego rzecznika – Machińska miała się domagać symbolicznego włączenia Bodnara w prace instytucji (chodziło m.in. o zaproszenie na jedną z ważnych konferencji). „Marcin Wiącek nie jest propisowski, to nie ten przypadek. On jest propaństwowy, ale w niekoniecznie dobrym tego słowa znaczeniu. Ufa bezgranicznie instytucjom państwa, więc Machińska była dlań niewygodna” – usłyszałem od jednej z tych osób.
Pytań o niezależność Wiącek nie uniknie. Gdy w styczniu, przeprowadzając z nim wywiad, zapytałem o słowa Ryszarda Terleckiego z PiS, mówiącego, że partia musi sobie znaleźć zastępcę RPO, który będzie jej „jeszcze bliższy niż prof. Wiącek”, odpowiedział stanowczo: „To ja odpowiadam za powoływanie zastępców, a na tych stanowiskach nie ma wakatów… W ogóle poglądy polityczne moich zastępców (...) nie mają dla mnie znaczenia. Liczą się kompetencje i umiejętności, a te oceniam niezwykle wysoko”.
POLITYKA? NIE MOJA SPRAWA
MARCIN WIĄCEK, Rzecznik Praw Obywatelskich w rozmowie z Przemysławem Wilczyńskim: Swojego światopoglądu nie ujawnię. Ludzie przychodzący do mnie – wierzący, niewierzący, lewicowi, prawicowi – mają się tu czuć równie komfortowo.
Dziś te słowa brzmią mniej wiarygodnie, zaś prof. Wiącek – chcący czy niechcący – jawi się jako urzędnik „jeszcze bliższy” władzy niż prof. Wiącek obejmujący rok temu swoją funkcję. ©π