Hanna Machińska o swoim odejściu z biura RPO: "nikt nie rozumie powodów tej decyzji"

Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich: – Nie wyobrażam sobie, by za decyzją o odwołaniu mnie z funkcji stały przyczyny polityczne. Ale być może mam ubogą wyobraźnię. 
Hanna Machińska na granicy białorusko-polskiej w Lewoszy. 29 października 2021 r. / fot. STEFAN MASZEWSKI/REPORTER /
Hanna Machińska na granicy białorusko-polskiej w Lewoszy. 29 października 2021 r. / fot. STEFAN MASZEWSKI/REPORTER /

PRZEMYSŁAW WILCZYŃSKI: – Rozumie Pani, co się stało? 

HANNA MACHIŃSKA: – Nie rozumiem. Rzecznik Marcin Wiącek zadzwonił do mnie w środę rano, bo nie dotarł do niego mój wcześniejszy SMS z informacją, że nie przyjadę na umówione spotkanie. Gdy odebrałam od niego telefon, byłam bardzo zajęta przygotowywaniem spotkania integracyjnego dla moich dwóch zespołów. Pomimo moich oporów, kazał mi natychmiast przyjeżdżać – aż przestraszyłam się, że któraś z korzystających z naszej pomocy osób zmarła albo się zabiła. 

Na miejscu okazało się, że 31 grudnia pożegnam się ze swoją funkcją. Decyzja zapadła w trybie natychmiastowym, bez podania powodów. Poza stwierdzeniem, że biuro RPO zmienia profil i będzie teraz kładło większy nacisk na pracę badawczą. 

Domagała się Pani szerszych wyjaśnień? 

Nie. Dla mnie komunikat był jasny: „nie chcę z tobą współpracować”. Dopytywanie się w takiej sytuacji o przyczyny byłoby jak kurczowe trzymanie się stanowiska. Dopiero gdy wyszłam od rzecznika, zaczęłam się zastanawiać, jak taką decyzję mogą odczytywać osoby z zewnątrz – zwłaszcza nieznające polskich realiów, jak np. przedstawiciele Wydziału Prawa Uniwersytetu w Zurichu, który przyznał mi doktorat honoris causa. Coś złego zrobiła? Zdefraudowała fundusze? Takie pytania mogły się pojawić, bo przecież osób, których pracę się ceni, nie zwalnia się zwykle w takich okolicznościach.  

Czy między Panią a rzecznikiem Wiąckiem był kiedykolwiek konflikt? 

Nigdy. Nigdy też nie miałam cienia refleksji, że praca w biurze RPO straciła sens. Choć w naturalny sposób mój emocjonalny wektor był zwrócony nie ku szefowi, a w stronę 300 fantastycznych pracowników biura, którzy stanowią siłę tej instytucji. 

Konfliktu więc nie było, ale spór, z tego co wiem – już tak. Np. dotyczący byłego RPO Adama Bodnara, o którego większy udział w pracach instytucji dopominała się Pani w rozmowach z Marcinem Wiąckiem.   

Nie chcę mówić o szczegółach. Bywały czasami między nami pewne różnice zdań, ale zawsze na ich temat rozmawialiśmy. Czy przystąpić do pewnych działań lub interwencji, czy może nie przystępować? Bardzo też chciałam, by poprzedni szefowie RPO byli włączani w pracę urzędu. 

Wśród Pani najważniejszych interwencji były też te politycznie wrażliwe – choćby na granicy. To rodzi pytanie o apolityczność rzecznika. 

Pytanie jest zasadne, ale nie do mnie – proszę pytać o to rzecznika. Co do mnie, gdziekolwiek jechałam, bardzo dbałam o to, by natychmiast wysłać do Marcina Wiącka SMS – jestem tu i tu. I nigdy żadna moja interwencja nie spotkała się z wetem rzecznika. 

Dlatego nawet sobie nie wyobrażam, by za decyzją o odwołaniu mnie z funkcji stały przyczyny polityczne. Ale być może mam ubogą wyobraźnię. 


KOMENTARZ "TYGODNIKA"

Przemysław Wilczyński: DYMISJA HANNY MACHIŃSKIEJ. KOMU JEST BLISKI RZECZNIK OBYWATELI?


Chciałabym jedną rzecz wyjaśnić. Uważam, że każdy rzecznik praw obywatelskich ma pełne prawo dobierać sobie takich współpracowników, jakim ufa. Tutaj chodzi jednak o przejrzystość: ani ja, ani te dziesiątki protestujących przeciw mojemu odwołaniu organizacji, ani rezygnujący ze współpracy z RPO eksperci – nikt nie rozumie powodów decyzji Marcina Wiącka. I nie chodzi tu o mnie, ale o działania instytucji. 

Teraz bardzo ważne jest, by nie osłabić pozycji żadnego z dwóch newralgicznych w mojej ocenie zespołów biura RPO. Po pierwsze, Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Jestem przekonana, że skupia on nadzwyczajnych pracowników, i że będzie nadal świetnie funkcjonował, pomimo rezygnacji działających przy zespole ekspertów. Po drugie, Zespołu do spraw Wykonywania Kar, zajmującego się interwencjami w zakładach karnych. 

W biurze RPO jest więcej jednostek interwencyjnych. Jest Pani pewna, że nie zostaną osłabione?  

Nie jestem przekonana, czy najważniejsze z nich – choćby te na granicy z Białorusią czy Ukrainą – będą się odbywać tak samo jak dotąd. Ale uspokajają mnie odbywające się nadal protesty, bo pokazują w sposób wyrazisty, jakie są społeczne oczekiwania: że Biuro RPO będzie nadal blisko ludzi, bez względu na koszty. I że będziemy tych ludzi wspierali nie tylko zza biurka – co też jest ważne, bo tam powstają teksty wystąpień, skarg, kasacji – ale też w miejscach, gdzie komuś może dziać się krzywda. Również takich jak Gostynin, czyli miejsce odosobnienia dla byłych przestępców uznanych za szczególnie niebezpiecznych, do którego wielokrotnie jeździliśmy, by rozmawiać z osadzonymi. 

Zapamiętała Pani szczególnie jakieś inne swoje interwencje?  

Opowiem o dwóch. Jedna dotyczyła brytyjskiego prawnika przebywającego w polskim areszcie ze względu na wystawiony mu międzynarodowy list gończy. Mieszkał wcześniej w Indiach, gdzie rozwiódł się z żoną, i gdzie zaczęło w pewnym momencie obowiązywać prawo dotyczące posagów – do więzień trafiali nie tylko opuszczający żony mężowie, którzy nie zwrócili majątku, ale nawet weselnicy... Dzięki tej sprawie dowiedziałam się, jak noty Interpolu bywają używane do tego, by niszczyć ludzi. Gdy weszłyśmy do celi wraz z dyrektorką Zespołu ds. Wykonywania Kar Ewą Dzwidziuk, ten postawny mężczyzna miał łzy w oczach i zapytał, czy może się do nas przytulić. Był w tym areszcie, jak się okazało, nękany psychicznie, traktowany niemal jak zbrodniarz. Po jakimś czasie na szczęście wyszedł.  


POLITYKA? NIE MOJA SPRAWA

MARCIN WIĄCEK, Rzecznik Praw Obywatelskich w rozmowie z Przemysławem Wilczyńskim: Swojego światopoglądu nie ujawnię. Ludzie przychodzący do mnie – wierzący, niewierzący, lewicowi, prawicowi – mają się tu czuć równie komfortowo.


A interwencja druga dotyczy oczywiście granicy polsko-białoruskiej. Zapamiętałam podróż samochodem i zupełnie niesłychaną interwencję policjantów. Funkcjonariusz, jak się okazało ze stołecznej policji, pytał nas najpierw natarczywie, po co tam jedziemy, potem zaczął sprawdzać, czy nie jesteśmy na czarnej liście. A później było spotkanie w lesie z ludźmi, uchodźcami, którzy potrzebowali ochrony międzynarodowej. Stanęliśmy przed zachowującymi się butnie i arogancko funkcjonariuszami Straży Granicznej, żądając zabrania tych ludzi do siedziby Straży, i umożliwienia im złożenia podań o azyl. Później funkcjonariusze zaczęli tropić także pomagających tym ludziom aktywistów – trzeba więc było pomóc także im. Gdyby nie ta interwencja, byłyby z pewnością kolejne push-backi. A tak uchodźcy złożyli wnioski. 

Rzecznik Marcin Wiącek wydał oświadczenie podpisane też przez dwóch pozostałych zastępców. Pisze w nim, że instytucja utrzyma swoją apolityczność, a także – wbrew medialnym doniesieniom – nie zmieni profilu na badawczy. I że utrzyma działania kryzysowe, którymi się Pani zajmowała. 

Porusza Pan niezręczny dla mnie wątek, bo do podpisania tego dokumentu próbowano skłonić także i mnie... 

Miałaby Pani podpisać oświadczenie, które pojawiło się w efekcie Pani zwolnienia z pracy? 

Na to wygląda. Wierzę, że zapewnienia pana rzecznika się sprawdzą, ale nie mogę przecież brać za nie odpowiedzialności – dlatego odmówiłam złożenia podpisu. 

HANNA MACHIŃSKA jest doktorem prawa, nauczycielką akademicką, w latach 1991-2017 dyrektorką Biura Rady Europy w Warszawie, od 2017 roku do końca 2022 zastępczynią RPO. Laureatka wielu laurów i odznaczeń, kilka dni temu uhonorowana Nagrodą Obywatelską im. Henryka Wujca „za wyjątkowe wsparcie dla osób działających na rzecz praw człowieka”. 

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]