Drogi wolności: Lutosławski dziś

Forma dwuczęściowa, czyli cięcie, kontrast. Aleatoryzm, czyli wolność, ale nie absolutna (bo kontrolowana). Albo: forma łańcuchowa, zazębianie się, rozwój, continuum. Muzyka Lutosławskiego kryje w sobie wiele rozmaitych idei.

10.07.2005

Czyta się kilka minut

Stowarzyszenie imienia Witolda Lutosławskiego w ubiegłym roku zorganizowało w Warszawie po raz pierwszy festiwal pod nazwą “Łańcuch", w miniony czwartek zakończyła się druga jego edycja. Łańcuch - ta nazwa w sposób symboliczny nadała imprezie kierunek. Kunsztowną, klasyczną i bardzo “wysoką" sztukę dźwięków Mistrza wrzuciła w kontekst współczesnej kultury. Ustawiła w łańcuchu, pokazała, jak funkcjonuje tu i teraz, w rozmaitych kontekstach i środowiskach.

Nowa interpretacja “Kwartetu smyczkowego" (Kwartet im. Szymanowskiego). Nowe zaistnienie piosenek Derwida (w przestrzeni Fabryki Trzciny). Młodzi z Polski i Francji w kameralistyce (“Subito", “Partita", “Wariacja Sacherowska", “Trio stroikowe") oraz w arcyciekawym i obiecującym projekcie “Lutosławski Youth Orchestra".

Muzycy z siedmiu krajów: Polski, Ukrainy, Francji, Holandii, Serbii, Szwajcarii i Wielkiej Brytanii, pod wodzą wybitnego oboisty i dyrygenta, prywatnie przyjaciela Lutosławskiego, Heinza Holligera, zakończyli festiwal w Filharmonii Narodowej. Grali ze sobą kilka dni, na żywej materii partytur Lutosławskiego uczyli się interpretacji muzyki nowej. Ten koncert z udziałem wyjątkowo trafnie dobranych solistów (Ursula i Heinz Holligerowie w “Koncercie podwójnym na obój, harfę i orkiestrę kameralną", Piotr Pławner w “Łańcuchu II" i Olga Pasiecznik w “Chantefleurs et chantefables") pokazał, jaka przepaść dzieli młodych muzyków i renomowanych solistów. Daleką od klasyczno-romantycznych wzorców muzykę Witolda Lutosławskiego (zwłaszcza w “Grach weneckich") i kształconą wyłącznie na repertuarze dawnym muzyczną młodzież. I właśnie dlatego potrzeba mądrego kontynuowania projektu “Lutosławski Youth Orchestra" wydaje się tak wielka!

Dwa mistrzostwa

A przed finałem? Bywało zwyczajnie (kameralistyka w interpretacji młodych), nadzwyczajnie (koncert Kwartetu im. Szymanowskiego) i kontrowersyjnie (Djazzpora i improwizacje z Lutosławskim w tle).

Aleksander Dumicz, Grzegorz Kotow (skrzypce), Vladimir Mykitka (altówka), Marcin Sieniawski (wiolonczela): Kwartet im. Karola Szymanowskiego jest fenomenem na miarę, z jaką w polskiej muzyce nie mieliśmy do czynienia od dawna - czterech artystów obdarzonych licznymi talentami, wśród których słuch, muzykalność i technika gry to zaledwie punkt wyjścia. Potrafią przenikać muzykę do końca, posiedli umiejętność takiego współ-grania, że zamiast kwartetu smyczkowego słychać jeden instrument: skrzypco-altówko-wiolonczelę. I potrafią budować w sali koncertowej czarodziejską przestrzeń, w której nie ma już podziału na muzyków, publiczność i muzykę. Jest jednia, wszystko unosi się kilka metrów nad ziemią. Dochodzi do przeżywanego w przestrzeni indywidualnej i zbiorowej katharsis.

Tak było w Sali Kameralnej Filharmonii Narodowej w środę 22 czerwca. Najpierw zjawiskowo harmonijna śpiewność w “Kwartecie B-dur" op. 76 nr 4 Józefa Haydna (zwanym “Wschodem słońca"). Potem nad filharmoniczną salą uniósł się pył kolorystycznych drobinek, skąpanych w ekspresyjnej góralskiej ludowości - zabrzmiał “II Kwartet smyczkowy" Karola Szymanowskiego (tak kongenialnego wykonania tego kwartetu nigdy jeszcze nie słyszałam!). Wreszcie nastąpiła wielka kulminacja: “Kwartet smyczkowy" Lutosławskiego.

Ten utwór to rozgrywający się w dźwiękach spektakl teatralny, w którym jest akcja, są emocje, jest nawet miejsce na hamletyzowanie - prawdziwie szekspirowska tragedia bez słów. Nie jest łatwo przeniknąć język tej muzyki. Jeszcze trudniej zachować ciągłość, nie porwać pajęczej - choć bardzo dramatycznej - narracji. Ale bez teatralnego instynktu muzyków nie powstanie muzyczny teatr bez słów, nie dotknie się tajemnicy tego genialnego dzieła. Kwartet Hagenów, Kwartet Wilanowski, Kwartet Śląski - oni niegdyś zbliżyli się do ideału. Kwartet Szymanowskiego postawił jeszcze jeden krok w stronę partytury utworu Lutosławskiego: wyzwolił ją z gorsetu racjonalności, stworzył prawdziwy spektakl, dotknął rytuału.

Aleatoryzm niekontrolowany

Klasycznie wykształcony wiolonczelista, a zarazem dyrektor artystyczny festiwalu, Andrzej Bauer, od kilku lat próbuje rozerwać gorset, w jakim wzrastał od dzieciństwa. Poważne koncerty, muzyka Haydna, Brahmsa, a nawet Lutosławskiego zdecydowanie już mu nie wystarczają. Zagląda do klubów, ciągnie go do rozmaitej maści alternatywnych środowisk, coraz odważniej eksperymentuje. Zamawia u kompozytorów utwory na wiolonczelę i elektronikę do własnego cyklu “Cellotronicum".

W ubiegłym roku z pianistą jazzowym Leszkiem Możdżerem i DJ Buniem stworzył bardzo udany projekt znany pod nazwą “Lutosphere". Tym razem do współpracy namówił muzyków ze sceny improwizowanej (DJ Lenar, Kuba Kossak, Macio Moretti, Raphael Rogiński). Wszyscy razem, przy akompaniamencie “patchworkowanych" fragmentów nagrań muzyki Lutosławskiego - improwizowali. I z tego zderzenia powstało... absolutne nic. A przecież właśnie muzyka improwizowana, nastawiona na interakcję między artystami, między artystami, dźwiękami i publicznością z założenia powinna tworzyć tajemniczą, wspólną przestrzeń. Ten typ muzykowania polega na wytwarzaniu wspólnej - muzyków i publiczności - chemii. Tak się nie stało.

***

Koncert “Djazzpora We Told Looptosławski" był jak wielkie nieporozumienie. Każdy muzyk był osobno, muzyka Lutosławskiego i publiczność też. Dźwięki z instrumentów oraz laptopów i gramofonów mijały się. Wszystko było wielkim niedograniem, rozejściem, bezsensem. Czy Lutosławski został sprofanowany? Nie wiem, wiem natomiast jedno: w żadnym miejscu nie zaiskrzyło.

I znów okazuje się, że Mistrz miał rację: aleatoryzm - tak, ale kontrolowany. Uczestnicy Djazzpory to byli barbarzyńcy w ogrodzie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2005