Drang nach Westen

Niemcy jako najważniejszy rosyjski "przyczółek w Europie - tego chce Władimir Putin i namawia Berlin do otwarcia się na wielkie rosyjskie inwestycje. Niemcy są podzieleni: kanclerz Merkel i minister spraw zagranicznych Steinmeier mają różne wizje współpracy z Rosją.

16.10.2006

Czyta się kilka minut

Dwa tysiące ludzi, a wśród nich liczni demonstranci - taka publiczność czekała w miniony wtorek w Dreźnie przed rezydencją królów saskich na przyjazd prezydenta Rosji. Jak na Niemcy, Drezno witało Putina w sposób szczególny - w końcu w tym mieście "pracował" on w latach 80. jako oficer KGB. Gdy prezydencka kolumna zajechała przed królewski pałac, przywitały ją okrzyki: "Morderca! Morderca!".

Jego wizyta w Niemczech przebiegła chyba trochę inaczej, niż zakładał scenariusz. Putin zamierzał wystąpić w roli "bogatego wujka ze Wschodu", który uszczęśliwi Niemców niezmierzonym bogactwem, jakie kryje rosyjska ziemia: surowcami. Zamordowanie Anny Politkowskiej pokrzyżowało te plany: Putin musiał wysłuchać pytań nieprzyjemnych, od których zdążył się już w Moskwie odzwyczaić.

Intymna atmosfera, panująca niegdyś między Putinem i Gerhardem Schröderem, odeszła w przeszłość. Pod rządami Angeli Merkel, której droga do polityki prowadziła przez NRD-owską opozycję, relacje z Rosją są bardziej rzeczowe - i szczere. Podczas rozmowy w cztery oczy Merkel poruszyła sprawę zabójstwa Politkowskiej i zagrożoną wolność słowa w Rosji. Na konferencji prasowej Putin obiecał: "ukarzemy morderców" - aby potem wyrazić się pogardliwie o zamordowanej, której śmierć miała przysporzyć rosyjskiemu państwu "więcej szkód niż jej publikacje".

Po czym Putin szybko przeszedł do prawdziwego celu swej wizyty: rozbudowywania stosunków niemiecko-rosyjskich przede wszystkim w sektorze energetycznym. Według rosyjskiego prezydenta, Niemcy mogłyby stać się w przyszłości kimś w rodzaju pośrednika w dystrybucji rosyjskiej energii w Europie, a przesłanką ku temu miałby być Gazociąg Północny (którego projekt wywołuje sprzeciw Polski). Angela Merkel popiera budowę gazociągu, zaznacza jednak - pod adresem Polski - że "nie jest on skierowany przeciw komukolwiek".

Intencje Putina są jasne: nic nie motywuje go bardziej niż pragnienie, by Rosja mogła znowu grać w "koncercie wielkich", Niemcy zaś postrzega jako swój najważniejszy przyczółek w Europie. A że stosunki Rosji z Unią Europejską jako całością oraz z Komisją Europejską układają się nie najlepiej, Moskwa stawia na relacje dwustronne z poszczególnymi krajami Unii. Niemcy, które od stycznia 2007 r. przejmą na pół roku funkcję kraju przewodniczącego Unii - będąc równocześnie przewodniczącym grupy G-8 - miałyby, z woli Putina, odegrać rolę prorosyjskiej "lokomotywy".

Aby osiągnąć ten cel, Rosjanie nęcą Berlin nie tylko perspektywą dostaw surowców, ale również wizją potężnych inwestycji finansowych. Wizja wydaje się mieć pokrycie, gdyż Putinowska Rosja opływa w petrodolary: państwo rosyjskie dysponuje obecnie rezerwami złota i dewiz w wysokości 130 miliardów euro, odnotowując zarazem rosnącą nadwyżkę budżetową - i rosnący nacjonalizm na szczytach władzy.

W stylu nowej arogancji, wynikającej tym razem z siły finansowej, Moskwa chciałaby forsować na Zachodzie swoje interesy. Rosyjskie firmy państwowe prą niecierpliwie na niemiecki rynek. Na czele gigant Gazprom, który już dziś zaspokaja 34 proc. niemieckiego zapotrzebowania na gaz; w przyszłości dostawy mają zostać podwojone.

Ale dla szefa Gazpromu Alekseja Millera to za mało. Miller otwarcie domaga się bezpośredniego dostępu do klienta detalicznego i dąży do tego, by Gazprom stał się udziałowcem w dwóch największych niemieckich koncernach zaopatrujących kraj w energię: RWE oraz E.On - w ten sposób Gazprom mógłby kontrolować cały "łańcuch pokarmowy", od wydobycia aż po sprzedaż. Staraniom politycznym towarzyszą zabiegi marketingowe: Gazprom kupił tytuł głównego sponsora popularnej drużyny piłkarskiej Schalke 04, inwestując w ten klub z tradycjami równe 100 mln euro - w niemieckiej piłce zawodowej to zjawisko kompletnie nowe.

Ale na tym nie koniec. Rosja chciałaby w ogóle wkupić się w koncerny niemieckie i europejskie. Mowa jest o firmie EADS, produkującej uzbrojenie i samoloty (EADS jest głównym udziałowcem konsorcjum produkującego Airbusa). Rosyjski bank państwowy VTB, który w tej chwili posiada 5 proc. udziałów w EADS, chciałby w przyszłości zwiększyć swoje wpływy. Inne rosyjskie przedsiębiorstwa państwowe kupują modne marki, firmy kosmetyczne, przedsiębiorstwa turystyczne bądź zajmujące się nieruchomościami; ich apetyty sięgają branży stalowej i samochodowej.

Niektórzy niemieccy eksperci postrzegają ten rosyjski Drang nach Westen z rosnącym niepokojem. Pewien analityk finansowy ostrzega: "Jeśli Rosjanie u nas inwestują, to musimy być świadomi, że za ich inwestycjami stoją zawsze nie tylko motywy gospodarcze, ale też twarde interesy polityczne. Warto być ostrożnym". Także niemiecki rząd podchodzi do rosyjskich awansów ostrożnie - czy też, ujmując rzecz poprawniej, na razie jeszcze ostrożnie. Pytanie o kształt polityki wobec Rosji jest dziś bowiem przedmiotem sporu między partiami tworzącymi rząd: chadecją (CDU) i socjaldemokracją (SPD).

Minister spraw zagranicznych, socjaldemokrata Frank-Walter Steinmeier, niegdyś zaufany Schrödera, opowiada się - podobnie jak jego dawny mentor - za tym, by Rosjan przyjmować z otwartymi ramionami. Z myślą o niemieckim przewodnictwie w Unii urzędnicy z jego resortu przygotowali projekt strategii wobec Rosji, zatytułowany "Zbliżenie przez wzajemne powiązania", który przewiduje obopólne otwarcie w strategicznych sektorach. Sam Steinmeier życzyłby sobie nowej Ostpolitik, która "zwiąże Europę z Rosją w sposób nieodwracalny"; myśl ministra wybiega daleko w przyszłość, nawet w kierunku wspólnej strefy wolnego handlu Europa-Rosja.

Inaczej Merkel: kanclerz na rozwój stosunków z Rosją spogląda sceptycznie. Gdy mowa o strefie wolnego handlu, Merkel wolałaby, by partnerem dla Europy były w niej USA, a nie Rosja. Kto wygra w tym sporze - Merkel czy SPD - pozostaje na razie kwestią otwartą. Ale kłody pod nogi pani kanclerz rzucane są także z jej własnych szeregów - np. przez Edmunda Stoibera, premiera Bawarii i szefa "siostrzanej" partii chadeckiej CSU.

Czy Niemcy jeszcze bardziej uzależnią się od rosyjskich dostaw, jeśli Moskwa będzie w przyszłości współdecydować o polityce niemieckich koncernów energetycznych? Na jak daleką kooperację można sobie pozwolić w przypadku gospodarki, która uchodzi za jedną z najbardziej skorumpowanych na świecie? Czy zbyt bliskie relacje z Moskwą nie obciążą jeszcze bardziej stosunków z Polską i z innymi unijnymi partnerami z Europy Środkowej i Wschodniej? To pytania, na które dziś nie ma ostatecznych odpowiedzi.

W dynamice, z jaką rozwijają się niemiecko-rosyjskie relacje ekonomiczne, wielki interes wietrzy przede wszystkim "prorosyjskie lobby" w gospodarce. Gdyby to zależało od Klausa Mangolda, przewodniczącego wpływowej Komisji ds. Wschodnich Niemieckiej Gospodarki, Rosja stałaby się wkrótce członkiem Unii.

Pozostaje tylko zawołać: uwaga, nadchodzą Rosjanie!

Przełożył WP

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006