Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W przedmowie Scarlatti napisał: “Czytelniku, nieważne czy jesteś dyletantem, czy profesorem, nie podziewaj się po tych kompozycjach czegoś wielkiego, tylko pomysłowego żartu (scherzo) ze sztuki, po to, byś dzięki praktyce mógł osiągnąć pewność w grze na Gravicembalo". W innym miejscu zaś: “Curarum levamen" (Ulga w zmartwieniach). Sztuka i zabawa, żart i leczniczy balsam...
Francuski pianista Alain Planes był m.in. członkiem Ensemble Intercontemporain Pierre’a Bouleza, prawykonywał utwory Stockhausena, Ligetiego, Beria. “Essercizi" Scarlattiego nagrał na starym pianoforte Schantz z ok. 1800 r. Jego dźwięk przypomina trochę klawesyn, ale już pod względem możliwości dynamicznych zbliża się do współczesnego fortepianu. Jest subtelny, momentami także dziwnie ostry. Może właśnie dzięki niemu sonaty są tak bardzo rześkie, osobliwe, daleko odbiegają od czysto akademickiej techniki tamtych czasów.
Gra Planesa dostarcza wielu niekłamanych przyjemności. Jest bezbłędna, co przy tym stopniu trudności nie jest rzeczą łatwą. Ba, nawet bardzo trudną. W sonatach Scarlattiego znajdziemy bowiem oryginalne harmoniczne innowacje, dokonywane często dzięki sugestywnym modulacjom, ogrom technicznych błyskotek. Nic dziwnego, że inspirowały przez lata wielu: Haydna, Clementiego, Liszta, Brahmsa, Casellę... Są mistrzowskie, dzikie, trudne do okiełznania.
Podczas koncertu “De Musica" w maju 2003 r. grane były dwie sonaty Scarlattiego (k.1 i k.29) i dwa dwudziestowieczne studia Karola Rathausa na ich temat. Czytam w programie: “Zapisano czyjeś wyznanie o dobrym własnym samopoczuciu, wynikającym z reguły, żeby każdy dzień zawsze zaczynać rano od zagrania sobie jednej, wybranej sonaty Domenico Scarlattiego". Tych dwóch płyt można słuchać w dowolnej kolejności. Zależy, na jakie ćwiczenie mamy ochotę. Najważniejsze, by tyczyło ono także umysłu, nie tylko ciała.
Ja zaczynam od ostatniego z “essercizi": fugi g-moll. Podobno bardzo śmiała harmonia tego utworu jest wynikiem tego, że po klawiaturze instrumentu podczas pisania sonaty przeszedł kot. Ciekawe, jakiej był maści.