Dobry moment

Datą przełomową nadal pozostaje rok 1955 i zorganizowana wtedy wystawa w Arsenale. Dziś znaczy ona jednak coś nieco innego niż przed laty. W warszawskiej Królikarni Iwona Luba przygotowała wystawę: rewizję malarstwa lat 50.

14.08.2005

Czyta się kilka minut

Andrzej Zaborowski, "Drogi będą nowe", 1955 /
Andrzej Zaborowski, "Drogi będą nowe", 1955 /

To niezwykle interesująca, problemowa i do pewnego stopnia bardzo odkrywcza wystawa. Zupełnie nie pojmuję, dlaczego umieszczono ją w pięknie położonej, ale ustronnej i wystawienniczo niefortunnej Królikarni, podczas gdy sale gmachu głównego Muzeum Narodowego zagraciły kompletnie, jak starałem się to niedawno udowodnić, wytwory Władysława Hasiora.

Moment zdobywania samodzielności przez naszą sztukę nowoczesną - która z trudem odzyskiwała właściwy kurs po latach zastoju wywołanego przez socrealizm - wciąż pasjonuje. Tym bardziej, że wystawa w Królikarni wyraźnie pokazuje, że powstało wtedy wiele dzieł o bardzo wysokiej wartości (chwilami wręcz największej w sztuce polskiej XX wieku).

Początek ekspozycji nie zapowiada specjalnych emocji: obrazy Bogusza, Gierowskiego, Cwenarskiego są słabe, choć oddalają się już od konwencji socrealistycznej. Ale już jedno spojrzenie na pokazany w 1955 roku w Arsenale “Akt" Przemysława Brykalskiego wystarcza, by przekonać się, że tu zaraz coś się wydarzy. Wróblewski to już bardzo dojrzała i przemyślana propozycja artystyczna - jak przyznawała Elżbieta Grabska, jedna ze współorganizatorek Arsenałowej wystawy, wówczas kompletnie przeoczona.

Grabska akcentowała również po latach anachroniczność tamtej estetyki, głównie realistyczno-metaforyczno-ekspresyjnej. Nie zapominajmy jednak, że była to wystawa propagandowa. Jej pełny tytuł brzmiał przecież: “Przeciw wojnie, przeciw faszyzmowi". Pewnie było bardziej tak, jak w rok po jej zamknięciu pisał Zbigniew Herbert: “żywa, dyskusyjna, bogata raczej w niepokoje niż w realizacje".

W “Arsenale" nie wzięła udziału Grupa 55 pod wodzą Mariana Bogusza, uznając to przedsięwzięcie za wyłącznie propagandowe. Artyści ci zorganizowali osobną i opozycyjną wystawę w staromiejskiej Desie. Poza Boguszem swoje obrazy pokazali tam Dłubak, Sosnowski i Zaborowski. Ich pokaz miał wielkie znaczenie, ale wszystkie te prace mają kłopot z czasem (najbardziej antywojenny cykl Zbigniewa Dłubaka). Paradoksalnie, najlepiej wypada dziś dziwny obraz “Drogi będą nowe"(1955) Andrzeja Zaborowskiego, najmniej znanego członka Grupy 55. Teraz praca ta stała się emblematem dla całej wystawy w Królikarni. Trafnie pointuje moment, kiedy sztuka i historia stanęły na rozstajach rozmaitych konwencji i wyborów.

W drugiej połowie lat 50. niewiele było już odwołań do estetyki Arsenału. Prawdziwą nowoczesność, brzemienną w artystyczne konsekwencje, otwierała krakowska Wystawa Dziewięciu, czyli Brzozowskiego, Jaremianki, Kantora, Maziarskiej, Mikulskiego, Nowosielskiego, Rosenstein, Skarżyńskiego, Sterna. Dowodem jest to wszystko, co możemy teraz oglądać w Królikarni.

Wyraźną przewagę zdobywała abstrakcja, w różnych odmianach i redakcjach. W tym kontekście największą wartość miała propozycja Wojciecha Fangora i Stanisława Zamecznika pt. “Studium przestrzeni" (1958), pierwsze polskie enviroment. Fangor pokazał czterdzieści swoich obrazów w przestrzeni zaaranżowanej przez Zamecznika. Szkoda, że w Królikarni nie udało się pokazać choćby namiastki tego niezwykłego dzieła. Jednak nawet pojedyncze obrazy tego cyklu wciąż dobrze sobie dają radę.

Podobnej wyrazistości nie mają już ani obrazy Lebensteina, ani Gierowskiego, ani Sterna. Świetnie natomiast wypada Jaremianka, niekiedy Maziarska, Marczyński. To naprawdę bardzo dobre i indywidualne światy malarskie, które wciąż mają w sobie moc przekonywania i uwodzenia.

Wypada jeszcze wymienić Gabrielę Obrębę, która wzięła udział w Arsenale (dostała nawet nagrodę). Choć rówieśnicy artystki podkreślają jej niezwykły talent, jest mało obecna w świadomości widzów. Tymczasem jej postaci kobiece, jej propozycja figuracji, oszczędna, zimna kolorystyka, nadal bardzo przekonują.

To był naprawdę dobry moment w dziejach polskiej sztuki nowoczesnej. Ustalone wówczas wielkości obowiązują do dzisiaj. Choćby dlatego warto odwiedzić wystawę w Królikarni. Jednak podczas zwiedzania trzeba pamiętać o czymś bardzo ważnym: wystawa zaczyna się na pierwszym piętrze po lewej stronie, a kończy na dole. I to jest informacja fundamentalna, bo można się łatwo pomylić i zacząć od końca, a ekspozycja ma bardzo wyraźną dramaturgię, która, ulegając zmianie, zmienia kompletnie ogląd tej sztuki, co więcej, może ją nawet skrzywdzić.

Wystawie towarzyszy zaskakujący w formie i bardzo ciekawie zaprojektowany katalog, w który zreprodukowano, choć w miniaturze, wszystkie pokazywane dzieła. Jego autorem jest Grzegorz Laszuk, po raz kolejny zasługujący na gorące pochwały. Żal tylko, że wybór powiększonych dzieł, nie powtarza przebiegu i dramaturgii wystawy, a tak byłoby najlepiej, bo zostałby zachowany jej charakter.

“Rok 1955". Scenariusz i realizacja wystawy: Iwona Luba; oprawa plastyczna: Wiesław Janasz; projekt graficzny i realizacja katalogu: Grzegorz Laszuk. Królikarnia 22 lipca -11 września 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2005