Do wojny nie ma powodu

Nie chciałbym, by telewizja była lizusem i by pracowali w niej ludzie z wątłymi kręgosłupami, patrzący jedynie, skąd wieje wiatr. Zabiegałem i będę zabiegał o niezależność telewizji, bo tylko wtedy będzie dobrze służyła obywatelom i Polsce. Tylko wtedy będzie też dobrze służyła kolejnym rządom w ich staraniach na rzecz dobra wspólnego.
 /
/

ANDRZEJ KACZMARCZYK: - Załóżmy na chwilę, że nie jest Pan prezesem TVP. Co pomyślałby Pan o telewizji publicznej, której władze od miesięcy są w sporze, dziewięcioosobowa rada nadzorcza liczy dziesięć osób, a dwóch z pięciu członków zarządu jest zawieszonych, w tym jeden od dziesięciu miesięcy?

JAN DWORAK: - Pomyślałbym, że przez kilkanaście lat nie udało się wypracować takich rozwiązań, które pozwoliłyby na spokojny rozwój telewizji publicznej. Rozbieżne interesy, ścieranie się różnych poglądów i rozbudowany układ instytucjonalny: parlament - Ministerstwo Skarbu - Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji - rada nadzorcza - rada programowa i w końcu zarząd spółki, nie wypracowały systemu, który pozwoliłby spokojnie, na co dzień realizować w mediach pluralizm opinii i przekonań.

- Mówi Pan o pluralizmie w programie czy w zarządzaniu?

- Programy informacyjne i publicystyczne w TVP prezentują paletę poglądów - wielość opinii jest w nich widoczna. Nie utrwaliła się jednak świadomość, że pluralistyczny musi być cały program, a niekoniecznie każda jego minuta. Stąd protesty wobec programów zdejmowanych z anteny i nowo wprowadzanych, stąd przekonanie, że telewizją trzeba rządzić. Chodzi więc też o kwestię zarządzania telewizją publiczną - coś, co mniej interesuje widzów, a bardziej ludzi związanych z mediami.

---ramka 365342|prawo|1---- Ale władzę w telewizji zdobywa się po to, by kształtować jej program. Problem z TVP za prezesury Roberta Kwiatkowskiego polegał na tym, że telewizja nie była obiektywna.

- Telewizja publiczna powinna być bezstronna czy zrównoważona. Jesteśmy zobowiązani do prezentowania różnych punktów widzenia posługując się jednak własnym rozumem i doświadczeniem.

- Ale zgodzi się Pan, że toczy się walka o władzę nad telewizją?

- Tak, mówiłem o tym. Jest tu element walki o władzę, ale jest to też walka o model telewizji publicznej. Zresztą dyskusje nad modelem telewizji czy w ogóle mediów publicznych są ciągle potrzebne. Właśnie teraz w Krakowie odbywa się doroczna Konferencja Mediów Publicznych, poświęcona między innymi tej tematyce.

  • Prezes jako zarząd

- TVP ma nowy statut i wkrótce do pracy mogą wrócić dwaj zawieszeni członkowie zarządu, dzięki czemu większość w zarządzie odzyska lewica. Jak to wpłynie na zarządzanie firmą i samą firmę?

- Myślę, że wszyscy się uczą i wyciągają wnioski z kilkunastu miesięcy pracy tego zarządu. A czy zawieszeni członkowie zarządu wrócą, to kwestia decyzji rady nadzorczej. Przez te kilka miesięcy sytuacja bardzo się zmieniła. Zakładam, że dla wszystkich członków zarządu najważniejszy jest interes spółki.

- Czyli spodziewa się Pan, że to oni się czegoś nauczyli?

- Nie. Powiedziałem, że wszyscy się uczą.

- A czego Pan się nauczył?

- To kwestia, która nie sprowadza się tylko do personaliów, ale dotyka problemu odpowiedzialności w zarządzie. W TVP wybrano model pięcioosobowy, który okazał się niezbyt szczęśliwy. Zarząd Polskiego Radia jest czteroosobowy i przy właściwym podziale kompetencji oznacza inną dynamikę pracy. Prezes takiego zarządu jest w stanie łatwiej nim kierować.

- Chciałby Pan ograniczenia zarządu do jednej osoby?

- Wybierać można między różnymi modelami. Dobrze jest zwrócić uwagę na kontekst doświadczeń telewizji publicznych w Europie. One też się zmieniały, tam też budowano z mozołem mechanizmy oddzielające media publiczne od władzy wykonawczej. Proces ten przebiega na wielu płaszczyznach: stanowienia prawa, jego egzekucji, a także obyczaju. W niektórych krajach, np. w Niemczech, telewizjami publicznymi kieruje jednoosobowy zarząd.

- Podoba się Panu taki model?

- Jest bardziej przejrzysty. Oddziela sferę nadzoru i kontroli od odpowiedzialności za zarządzanie. Nie wiem, czy przystaje do obecnej sytuacji w Polsce, bo wymaga... pewnego rodzaju zdecydowania. Proszę popatrzeć na układ władzy w Polsce: jak jest podzielona, a nawet rozproszona. Część kompetencji wykonawczych, niewielką, posiada prezydent. Premier z najważniejszego członka rady ministrów stał się jednoosobowym rządem - ma prawo formowania gabinetu. Teoretycznie, z punktu widzenia zarządzania, jednoosobowy zarząd nie jest złym rozwiązaniem. W takim przypadku trudno używać kategorii politycznych - lewica, prawica - w odniesieniu do tego medium.

- Co się stanie, jeśli w radzie nadzorczej Marka Ostrowskiego zastąpi Krzysztof Czeszejko-Sochacki wybrany na jego miejsce przez KRRiT? Tam też większość będzie miała lewica.

- Nie podzielam poglądu, że mandat Marka Ostrowskiego wygasł, ale o tym zdecyduje sąd.

- A jak Pan się zachowa, gdy będzie większość lewicowa w radzie i zarządzie? Podda się Pan?

- Przyszłość pokaże, co się wydarzy. Nie ma powodu używać słownika wojennego. Będę wykonywać obowiązki najlepiej, jak potrafię, tak jak robię to dotychczas.

- Skoro była mowa o zagrożeniu ze strony lewicy: jeszcze niedawno mieliśmy telewizję prezesa Kwiatkowskiego związanego z rządem SLD, stowarzyszeniem "Ordynacka" i prezydentem. Jesienią możemy mieć telewizję prezesa Dworaka, byłego członka PO, rząd premiera Rokity i Donalda Tuska w Pałacu Prezydenckim. Czy to bezpieczna perspektywa dla mediów publicznych?

- Nie chciałbym, by telewizja była lizusem i by pracowali w niej ludzie z wątłymi kręgosłupami, patrzący jedynie, skąd wieje wiatr. Zabiegałem i będę zabiegał o niezależność telewizji, bo tylko wtedy będzie dobrze służyła obywatelom i Polsce. Tylko wtedy będzie też dobrze służyła kolejnym rządom w ich staraniach na rzecz dobra wspólnego.

  • Cyferki i cyfra

- Czy potrzebna jest nowa ustawa o radiofonii i telewizji?

- Potrzebna. Wiele się zmieniło w świecie mediów, szczególnie technologicznie - czeka nas cyfryzacja, której wprowadzenie w oparciu o obecną ustawę będzie bardzo trudne. To tylko jeden z problemów. Także KRRiT, instytucja stworzona na wzór francuski, musi się zmienić.

- Co Pan sądzi o PO-PiS-owskich zapowiedziach likwidacji KRRiT lub połączenia jej z Urzędem Regulacji Telekomunikacji i Poczty?

- Ostatnią propozycję znam jedynie z prasy, ale w Europie zmienia się pozycja regulatorów rynku. W Wielkiej Brytanii powstał właśnie jeden regulator, łączący funkcje naszej Krajowej Rady i URTiP. Możliwe są też inne rozwiązania.

- Jak Pan ocenia propozycję PO: prywatyzacji nawet dwóch programów TVP?

- Uważam, że nie powinno się prywatyzować telewizji publicznej. TVP z trudem, ale wypracowała możliwość realizacji misji za pieniądze, które w znacznej mierze sama zarabia. Prywatyzacja dwóch kanałów oznaczałaby konieczność znalezienia dla TVP alternatywnych źródeł finansowania. Nie ma wielu innych rozwiązań dla tej sytuacji. Znamy je - zamiast abonamentu, też zresztą kwestionowanego, lub reklam mogą być tylko dotacje z budżetu państwa. Jeśli dotacje, to pojawia się podstawowa kwestia, czyli niezależność mediów, którą w takiej sytuacji łatwo naruszyć. Nie chodzi przecież o to, by była to znowu telewizja rządowa. Ten problem dotyczy zresztą także, a nawet w większym stopniu, radia.

- Rozumiem, że przewidziane w "Strategii Państwa w dziedzinie mediów elektronicznych" ograniczenie reklam w mediach publicznych też Panu nie odpowiada?

- To bardzo ogólna propozycja. Mogę nawet powiedzieć, że mi odpowiada, jednak pod warunkiem, że zacytujemy drugą część tej propozycji - “zostaną znalezione inne źródła zasilania". Obawiam się jednak, że zabrać jest bardzo łatwo, natomiast dużo trudniej - dać coś w zamian.

- Dlaczego TVP nie chce ubiegać się o multipleks, czyli możliwość nadawania w systemie cyfrowym, wspólnie z TVN i Polsatem w ramach Polskiego Operatora Telewizyjnego? Chce natomiast na wyłączność jednego multipleksu teraz i trzech do czterech w przyszłości?

- Po prostu dlatego, że taka jest rola mediów publicznych - musimy mieć częstotliwości, by nadawać. Mamy częstotliwości analogowe i chcemy, by dano nam te same częstotliwości, tylko cyfrowe.

- TVP jest w tej chwili uprzywilejowana, bo nie musi występować w procesie koncesyjnym o częstotliwości i chce utrzymania tej pozycji w dobie cyfrowej?

- Zdecydowanie tak. Zadania telewizji publicznej są zupełnie inne niż nadawców komercyjnych. Gdyby rola mediów publicznych i komercyjnych była taka sama - telewizja publiczna nie byłaby potrzebna. TVP pełni istotną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i rozwoju demokratycznego państwa, którego jest ważną instytucją, i powinna być przez nie wspierana.

- Prywatni nadawcy twierdzą, że osobne wprowadzanie cyfryzacji przez nich i przez TVP będzie trwało dłużej, będzie droższe i ostatecznie może doprowadzić do zastosowania dwóch technologii, co okaże się kosztowniejsze dla widzów.

- Nie jest prawdą, że musimy to robić osobno. Osobno ubiegamy się o częstotliwości. W innych krajach, jeżeli tylko jest to możliwe technicznie, telewizje publiczne dostają swój multipleks. W Polsce możliwe jest równoległe wprowadzenie na początek dwóch multipleksów, co oznacza, że po przejściu na system cyfrowy możemy zachować podobną do dzisiejszej proporcję. Dlaczego TVP ma tracić na zmianach technologicznych? Zaproponowaliśmy telewizjom TVN i Polsat, że we wszystkich innych kwestiach poza częstotliwościami jesteśmy gotowi wchodzić w porozumienia, nawet instytucjonalne. Te inne kwestie to standardy techniczne, akcja promocyjno-marketingowa itp. Dlaczego jednak mamy wchodzić do spółki, w której będziemy mieli tylko jedną trzecią głosów? Naszymi częstotliwościami powinniśmy zarządzać sami.

  • Kabel i kultura

- Porozmawiajmy o TVP Kultura. Kanał okazał się niewypałem - chcemy przeznaczać 26 mln złotych rocznie na program o małym zasięgu i jeszcze mniejszej oglądalności. Według AGB Polska średnia minutowa oglądalność wynosi 816 osób.

- To nieprawda.

- Mam też dane OBOP, który jest własnością TVP - 3 tys. osób.

- To już są dane zbliżone do rzeczywistości. Pierwszy polski kanał tematyczny poświęcony kulturze w ciągu pierwszych trzech miesięcy zdobył większą liczbę odbiorców niż wiele innych stacji tematycznych z długim rynkowym stażem. Nie jest to zatem porażka programowa, ale być może porażka marketingowa spowodowana trudnościami z wprowadzeniem produktu na rynek. To sytuacja na rynku, a nie poziom programu decyduje o tym, że telewizje kablowe nie chcą włączyć kanału do oferty. Gdyby KRRiT przyznała TVP Kultura taki sam status jak pozostałym programom TVP, kanał musiałby być nadawany przez sieci kablowe. Tyle że Rada nie chce...

- ...ale tu już nie mówimy o marketingu, lecz o decyzjach administracyjnych. Chciałby Pan decyzją administracyjną KRRiT zmusić "kablarzy" do transmitowania Kultury?

- To byłoby jasne rozwiązanie. Nie ma powodu, dla którego jeden z programów TVP ma mieć inny status niż pozostałe. Cieszę się z powstania TVP Kultura i jestem przekonany, że wcześniej czy później koledzy “kablarze" zrozumieją, że jest to bardzo wartościowy program, inny niż wszystkie.

- Jeśli "kablarze" będą mieli administracyjny nakaz umieszczania wszystkich kanałów tematycznych TVP, których już niedługo ma być sześć, nie będą mieli miejsca na pozostałą ofertę.

- TVN i Polsat mają już po kilka kanałów tematycznych. Problem w tym, że telewizja publiczna długo nie miała administracyjnej zgody na ich tworzenie. Zgodę otrzymaliśmy dopiero rok temu, a tymczasem sieci kablowe wypełniły się już programami. “Kabel" też jednak przechodzi “na cyfrę", co zwiększa jego pojemność. TVP powinna cieszyć się administracyjnym wsparciem państwa, ale skoro tak nie jest, będziemy nadal rozmawiali z operatorami sieci kablowych, by TVP Kultura jednak znalazła się w ich ofercie.

  • Regiony na garnuszku

- Na początku lat 90. TVP 3 była naprawdę programem lokalnym. Oddziały lokalne produkowały i emitowały na lokalnej antenie kilka godzin programu dziennie. Teraz mają swojego programu 3,5 godziny. Czy ta tendencja będzie utrzymywana?

- Od września oddziały dostały godzinę programu więcej.

- Dostały czas, ale nie otrzymały pieniędzy.

- Tu działa prosty mechanizm. 26 proc. naszego budżetu stanowią przychody z abonamentu, resztę w większości zarabiają dwie tzw. duże anteny. Blisko połowa pieniędzy abonamentowych jest przeznaczana na finansowanie oddziałów. Telewizja publiczna bez wsparcia państwa nie może sobie pozwolić na wykonywanie wszystkich zadań na nią nałożonych. Regiony są ważne, ale musimy sensownie dzielić pieniądze, a także je zarabiać, by telewizja mogła funkcjonować. Śledzę sytuację w oddziałach od 16 lat. Ich możliwości pozyskiwania dodatkowych środków są o wiele bardziej ograniczone niż w Warszawie, ale przychody generowane w centrali to pieniądze, z których korzystają także oddziały. Zarząd chce dać dużą swobodę oddziałom: mogą się porozumiewać, tworzyć wspólne programy na tzw. pasma półrozłączne. Muszą jednak wykazać więcej inwencji i myśleć bardziej ekonomicznie.

- W lecie starali się tak myśleć i proponowano gminom wizytę z kamerą telewizyjną, pod warunkiem, że gmina da na to pieniądze.

- To niewłaściwy sposób myślenia o programie, ale oczywiście nie ma w tym nic złego, jeśli gmina czy jakiś urząd chciałby być sponsorem czy patronem programu. Tylko zasady muszą być jasne i obustronnie akceptowane.

- Podobne praktyki były stosowane przy ogólnopolskich programach “Lato z Jedynką" i “Lubię czytać". Pan akceptuje takie praktyki w telewizji publicznej?

- Uważam, że te sprawy były niewłaściwie załatwiane, dlatego szybko to zmieniliśmy.

- A co Pan sądzi o propozycji wychodzącej ze środowisk samorządowych, by oddziały lokalne wyłączyć ze struktury TVP i stworzyć z nich osobne spółki?

- Absolutnie jej nie akceptuję, bo jest dla oddziałów samobójcza, a dla TVP groźna. Niech pomysłodawcy przyjrzą się najpierw losom regionalnych spółek radia publicznego i wyciągną wnioski.

---ramka 365341|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2005