Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Po raz pierwszy w historii stworzono podwaliny dla względnie stabilnej demokracji liberalnej i dla skutecznie działającej, ale i bezpiecznej gospodarki rynkowej. Okres powojenny do 11 września 2001 roku to były mimo wszystko lata spokoju i pokoju, a przede wszystkim lata bezprzykładnego sukcesu cywilizacji i polityki Zachodu. Jestem pewien, że będziemy ten 56-letni okres wspominali z rozrzewnieniem. Od dwu i pół lat mamy do czynienia z nowymi czasami, których jeszcze nie potrafimy zrozumieć, o których jeszcze niewiele wiemy poza tym, że na pewno będą inne. Dlaczego jednak okres powojenny - nie mamy dla niego innej nazwy - był tak szczególny i tak udany?
W krajach, które obecnie (z coraz większym wahaniem) określamy wspólnym mianem Zachodu, doszło nie tylko do niebywałego rozwoju gospodarczego i technologicznego, do rozkwitu edukacji i nauki, ale także do ukształtowania ustroju, który nazywamy demokracją, najczęściej i słusznie dodając przymiotnik “liberalna". Demokracja ta rozprzestrzeniła się na kraje pozaeuropejskie, bo przecież demokracją i to całkiem stabilną są Indie, jest Izrael i bywają państwa południowoamerykańskie.
Jak to się stało, że sukces pewnego marzenia czy projektu politycznego stał się możliwy? Oczywiście sprzyjały okoliczności: konieczność opanowania sytuacji w Niemczech i związanych z nimi w czasie wojny krajach, wróg w postaci światowego komunizmu oraz koniunktura gospodarcza. Jednak demokracja nie musiała aż tak silnie się zakorzenić, można było sobie wyobrazić albo demokrację w stylu przedwojennej - słabą i nieliberalną, albo przyzwoitą odmianę absolutyzmu oświeconego. Można było tym bardziej wyobrazić sobie demokrację bez silnego nurtu liberalnego, bez pluralizmu niewspółmiernych wartości, bez nacisku na wolność jednostki i jej prawa, bez swobody słowa nieznanej w dziejach. Wielu rozsądnych ludzi obawiało się przecież przedtem takiej demokracji. Obawiało się nie bez podstaw, że masy będą tworzyły większość, która będzie gnębiła mniejszości, że wolne wybory doprowadzą do chaosu, że ludzie nie są dostatecznie oświeceni, by sami decydowali o swoim losie.
Wszystkie te obawy, zawsze aktualne, okazały się w tym okresie niesłuszne. Niestety, miano okresu oświecenia przyznano już wcześniej wiekowi XVIII, lecz czasy powojenne były okresem prawdziwego oświecenia. Bezprzykładne zwycięstwo tolerancji i brak szowinizmu, a w każdym razie jego zminimalizowanie do nieznanego w dziejach poziomu, to świadectwa, że ludzie osiągnęli stan bliski raju na ziemi. To nie tylko demokracja liberalna tryumfowała, był to również czas kultury demokratycznej, której wytworzenie nastąpiło wyjątkowo szybko i wydawało się trwałe. W krajach demokracji doprowadzono do tego, że partie polityczne zgodnie współpracowały, a opozycja była informowana o ważniejszych decyzjach rządu. Nikt nikogo nie prześladował za poglądy, wobec czego partie radykalne traciły wyborców i odchodziły na margines.
Prawda, że demokracja liberalna odniosła bezprzykładne zwycięstwo tylko w części świata, ale nie umniejsza to w niczym rangi sukcesu. Kiedy teraz patrzymy z okazji rocznicy zakończenia wojny na okres powojenny, to musimy, niestety, zdać sobie sprawę, że zapewne - nic nie jest przesądzone, ale wiele na to wskazuje - był to okres, który już się skończył lub zmierza do końca. Raj na części ziemi trwał kilka dekad, a to i tak dłużej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Teraz nadchodzi okres ciemny, nie dlatego, że koniecznie musi być gorzej, lecz dlatego, że nie wiemy, jak będzie, a będzie na pewno inaczej. Szanujmy więc wspomnienia i korzystajmy z tej lekcji czasów powojennych. Cokolwiek byśmy sądzili o demokracji liberalnej, pamiętajmy, że to najlepsze, co się mogło ludziom zdarzyć.