Dla kogo po łacinie?

Mam 13 lat. Uczę się łaciny. Niczego innego nie mam szansy się uczyć, bo tylko panna Cenia, łacinniczka, dotrzymała obietnicy, że będzie uczyć warszawskich wygnańców i innych chętnych straszną zimą 1944/45 na wsi w okolicy Wolbromia. Uczę się z namiętnym zapałem, który później nie gaśnie w Gimnazjum Królowej Jadwigi w Toruniu. Równie pełen zapału nauczyciel, wysoki i chudy jak tyka, pan Zeintkeller biega między stolikami i sieje, wpaja w nasze głowy gramatykę i teksty. Czuję, jak łacina porządkuje mój umysł. Jest strefą ładu i piękna w rozchwianym świecie. Szkoda, że to tylko cztery lata. Ale dość, by posiąść skarb na całe życie. Do dziś mogę ze zrozumieniem czytać łacińskie teksty. Były mi więc dostępne dary łacińskiej liturgii (gdy tylko odkryłam ją jako substancję Kościoła) i wtedy, w latach 50., zrodziło się moje marzenie o liturgii, o Mszy w całości zrozumiałej wprost, a nie przez swoiste symultaniczne tłumaczenie, śledzenie akcji przy pomocy mszalików. Urzeczywistnił to Sobór. Poszedł on też w stronę kontynuacji procesu twórczego, dzięki któremu przez wieki powstawała liturgia łacińska, w języku jeszcze dość bliskim wielu językom Europy (choć nie naszemu...). Teraz ta twórczość, łącząca dawne z nowym, jest możliwa w językach narodowych i pomału będzie się dokonywać. Ufam, że tak będzie. Nie sądzę, by miał dokonać się szerszy powrót do Mszy łacińskiej, choćby Benedykt XVI do tego zachęcał, powodowany swoją miłością do tego języka. Specjalnie napisałam, że tę miłość podzielam, ale nie da rady cofnąć się do czasów, gdy była odpowiednikiem dzisiejszego angielskiego.

Podziwianie romantycznego nastroju, jaki może wywoływać piękna liturgia w niezrozumiałym języku, bogata w dziwaczne gesty, nie jest warta ceny. Jakiej? Tą ceną byłoby zawieszenie w działaniu najbardziej powszechnej szkoły wiary, odwołanie nie tylko soborowej Konstytucji o Liturgii, lecz także Konstytucji Dogmatycznej o Kościele i tej duszpasterskiej - "Gaudium et Spes". Te dokumenty stanowią całość, razem pełnią funkcję reformatorską, dla której Jan XXIII zwołał Sobór: abyśmy mogli wierzyć. Alternatywą tego ruchu ku światu, przemawiania do zgromadzonych w ich językach, byłoby zatrzaśnięcie kufra ze skarbem, odmowa udostępniania nova et vetera.

HALINA BORTNOWSKA

List pochodzi z blogu autorki:

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2007