Demon tęsknoty

Wiedziony nostalgią jadę czasami na moje stare przejście graniczne w Koniecznej. Jest puste i opuszczone. Zniknęła płachta z ogłoszeniem, że na sprzedaż.

20.03.2017

Czyta się kilka minut

Przejście graniczne Konieczna / Google Maps
Przejście graniczne Konieczna / Google Maps

Może ktoś już kupił i spokojnie czeka, aż popadnie w ruinę. Zniknęły budki strażników, zniknęła wiata, pod którą bebeszyli bagaże. Nie ma psiej budy za drucianym ogrodzeniem. Po drugiej stronie dwa sklepiki z alkoholem zamknięte na głucho. Jeden nazywał się „Na Colnicy”, co zawsze budziło w sercu przewrotną radość. Teraz stoi wśród topniejących zasp i spokojnie sobie butwieje. Tak więc nostalgia.

Bo przecież właśnie tędy pierwszy raz wyjechałem za granicę. A potem wyjeżdżałem dziesiątki, a może i setki razy do tych wszystkich krajów składających się na „międzymorze” albo na „pas ludności mieszanej”. To tutaj setki razy stawałem przed biało-czerwonym szlabanem i za każdym razem towarzyszył mi ten lekki niepokój, który nawiedzał nas, gdy stawaliśmy twarzą w twarz z urzędnikiem, władzą, państwem. Niepokój, a zarazem poczucie pewnej perwersji, bo przecież jest coś nienormalnego w tym, że obce ręce dotykają twoich osobistych rzeczy, twojej intymności.

A potem mogłem oglądać, jak granica stopniowo obumiera. Najpierw odeszli celnicy, potem straż graniczna, aż w końcu urzędowa część przejścia opustoszała całkiem. Najdłużej trzymały się sklepiki po słowackiej stronie. Ale gdy południowi bracia weszli do strefy euro, stały się jedynie lokalną atrakcją turystyczną, by w końcu zawiesić kłódki na swych drzwiach.

Tak więc nostalgia. Przez Konieczną wieje wiatr, topnieją zaspy, nieliczne auta nawet nie zwalniają. Gdzieś na dnie szuflady leżą przedziurkowane paszporty wypełnione setką słowackich stempli. Bo Konieczna przypominała drzwi do świata. Trzeba było zapukać, swoje odczekać , by w końcu znaleźć się w Tiranie albo Stambule. Dlatego czasem sycę tu demona nostalgii.

Tak było i tym razem. Stanąłem przednimi kołami na Słowacji, tylnymi w ojczyźnie i wysiadłem, żeby poczuć, jak miesza się międzynarodowe powietrze, by zmienić się w unijne. Ale też żeby powspominać. Na przykład, jak wpuścili nam o drugiej w nocy do auta antynarkotykowego psa, a on znalazł węgierską słoninę z mangalicy. Albo jak wracaliśmy z Michałem Cichym z Tokaju (znowu te Węgry). Spałem sobie na pięciolitrowym baniaczku wina, a gdy pogranicznik brutalnie zapytał mnie o datę urodzenia, miałem całkowitą pustkę w głowie. Albo...

Tak. Ale chwilę później, wśród topniejących zasp Koniecznej, pomyślałem sobie: „Ej, chłopie! Przecież świat nie stoi w miejscu i wszystko jeszcze może się zmienić! Przecież bohaterska ojczyzna może w końcu odzyskać niepodległość! I wtedy wrócą biało-czerwone szlabany, budki z okienkami, z których zimą buchało elektryczne ciepło, a sierżant Staszek jednym palcem, statecznie, urzędniczo i po galicyjsku, wklepywał do komputera twoje dane, chociaż znał cię od lat i spotykał w sklepie. I powróci stara dobra wiata, pod którą panie i panowie celnicy bebeszyli auta i o drugiej w nocy wpuszczali łakome owczarki niemieckie. I kolejki powrócą. W niedzielę po południu, gdy wszyscy będą wracać do pracy na słowackich polach, w słowackich cementowniach, w U.S. Steel pod Koszycami. Brat psa od słoniny będzie czekał po tamtej stronie i wywlekał z kraciastych toreb tanią polską wódkę i tanie polskie papierosy. A jeśli coś mu umknie, to na postoju w Zborovie słowaccy Cyganie zaoferują bardzo przyzwoitą cenę. A i samo przejście się rozbuduje, bo to i kantory, i sprzedaż ubezpieczeń. Może i stacja benzynowa się zjawi w naszej Koniecznej? Z takimi sprytnymi urządzeniami jak na stacji przy przejściu w Małym Bereznym na Ukrainie, gdzie kierowcy ze Słowacji wjeżdżają jednym kołem na drewniany podest, auto przechyla się na bok i wtedy rzeczywiście można zatankować pod sam korek”.

Zobaczyłem to wszystko oczami wyobraźni i nostalgiczna część mojej duszy doznała pewnego ukojenia. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2017