Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mamy nadzwyczajny skok deficytu w 2020 r. Trzeba patrzeć na to spokojnie. Byłoby raczej niepokojące, gdyby deficytu nie było. Jeżeli po treningu nie mamy na czole ani kropli potu, to może znaczyć, że nie ćwiczymy, tylko udajemy. Podobnie z wydatkami publicznymi. Brak deficytu nie jest wartością samą w sobie. To najczęściej dowód, że rząd słabo wywiązuje się ze zobowiązań. Zwłaszcza w kryzysie, gdy kosztów społecznych nie wolno przerzucać na ludzi. Dlatego nie łapmy się na opowieści o „rekordowym deficycie”. Te 109 mld zł to ok. 5 proc. PKB. Deficyty na tym poziomie (i większe) będą po covidzie w całym rozwiniętym świecie. To najrozsądniejsza polityka, jaką można sobie wyobrazić. Najgorszym rozwiązaniem byłoby cięcie wydatków na oślep. W kryzysie taka polityka to jak gaszenie pożaru benzyną. ©
Czytaj także: Rafał Woś: Przeciw ekonomicznym płaskoziemcom