Reklama

Ładowanie...

Debata publiczna to nie miejsce na lekarskie diagnozy

Debata publiczna to nie miejsce na lekarskie diagnozy

13.06.2022
Czyta się kilka minut
Lider PSL, z zawodu lekarz, postanowił opisać oponenta w kategorii deficytów zdrowotnych dotyczących sfery psychicznej.
Władysław Kosiniak-Kamysz / Tomasz Jastrzebowski/REPORTER
J

Jako polityk mogę pana oceniać, ale jako lekarz muszę pana zdiagnozować. Pan jest patologicznym kłamcą. Proszę o odroczenie obrad, dopóki premier Morawiecki nie podda się terapii” – powiedział w Sejmie Władysław Kosiniak-Kamysz i nie wiem doprawdy, co w tej sprawie najgorsze. Aplauz, z jakim posłowie opozycji przyjęli wystąpienie kolegi? Aprobata, z jaką cytowały je media? A może sam fakt, że lider PSL w trakcie politycznej polemiki postanowił opisać oponenta w kategorii deficytów zdrowotnych, w dodatku dotyczących sfery psychicznej, i że powołał się przy tym na autorytet zawodu, który wykonuje?


Czytaj także: Małgorzata Nocuń: MAM DOŚĆ. Gdybym w przestrzeni publicznej określała mężczyzn mianem: „sprawnych fiutków”, „niezłych ciałek”, „kolesi z andropauzą”, nikt by ze mną nie rozmawiał. Dlaczego mężczyznom, wykształconym, piastującym ważne funkcje, wciąż wolno to robić? >>>


Niby mieliśmy w ostatnich latach wiele okazji, żeby się przyzwyczaić. „Nadużycia dotyczące osób z zaburzeniami psychicznymi w polskiej debacie publicznej stanowią szczególny rodzaj radykalizacji języka publicznego” – pisała Karolina Wigura we wstępie do przygotowanej w 2016 r. w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich analizy podobnych zjawisk. „Świr”, zachowania „schizofreniczne” albo „autystyczne”, odsyłanie do „psychiatryka”, mówienie o histerii, paranoi, obłędzie i szaleństwie polityków lub całych partii – przykładów już wtedy znalazło się sporo, choć żaden nie pochodził z ust człowieka z dyplomem medycznym. Każdy służył obniżaniu wiarygodności lub ośmieszaniu przeciwnika. Żaden nie brał pod uwagę tego, jak mogą się poczuć słuchające debaty osoby z zaburzeniami psychicznymi.

Wśród licznych omówień wystąpienia dr. nauk medycznych Władysława Kosiniaka-Kamysza tak naprawdę brakuje mi jednego: rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie.©℗

Ten materiał jest bezpłatny, bo Fundacja Tygodnika Powszechnego troszczy się o promowanie czytelnictwa i niezależnych mediów. Wspierając ją, pomagasz zapewnić "Tygodnikowi" suwerenność, warunek rzetelnego i niezależnego dziennikarstwa. Przekaż swój datek:

Autor artykułu

Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w...
Ukazał się pierwotnie pod tytułem: „Pan premier nie był chory”.

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]