Donald Tusk premierem. Koniec rządów PiS

Rząd Donalda Tuska zetknie się z najsilniejszą w historii III RP opozycją. PiS skorzysta na każdym potknięciu, dlatego tak ważna jest spójność nowego gabinetu – niełatwa przy obranej przez koalicję formule.

11.12.2023

Czyta się kilka minut

Donald Tusk podczas pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji, Warszawa, 11.12.2023 / fot. Beata Zawrzel/REPORTER
Donald Tusk podczas pierwszego posiedzenia Sejmu X kadencji, Warszawa, 11.12.2023 / fot. Beata Zawrzel/REPORTER

Może jeszcze nie mamy nowego rządu, ale mamy już nowego premiera, który w sejmowym głosowaniu wygrał zdecydowanie 248:201. Tym samym Donald Tusk zakończył w poniedziałek wieczorem „epokę” najdziwaczniejszego z rządów III RP, który zapisał się w historii jako najbardziej kobiecy (10:9 dla pań), ale chyba nikt nie miał wątpliwości, że i tak ostateczne decyzje o jego składzie podejmował osobiście jeden mężczyzna, prezes PiS. Gabinet Mateusza Morawieckiego miał parę doświadczonych osób z drugiego szeregu, ale tak naprawdę tylko jednego ministra na poważnie: Mariusza Błaszczaka w MON, co można w sumie uznać za objaw rozsądku w obliczu wojny w Ukrainie.

Po latach, jeśli w ogóle będziemy pamiętać o tym rządzie, pozostanie nam niesmak, że powstał tylko po to, by zaskoczony klęską wyborczą PiS zdążył jeszcze zablokować personalnie parę instytucji i zapewnić sobie, choćby czasowo, finansowe rekompensaty za rozczarowanie, jakie sprawił partii niewdzięczny naród. 

Gdzie był Ziobro?

Raczej nikt na długo nie zapamięta poniedziałkowego exposé (zwanego już ironicznie endposé), w którym Mateusz Morawiecki opowiadał o skoku cywilizacyjnym dokonanym przez Polskę w ostatnich latach oraz o ulżeniu milionom Polaków z uboższych warstw społecznych. Potem starał się reklamować kolejne ambitne plany ekonomiczne, inwestycje w cyfryzację i edukację, a co za tym idzie – nieuchronne sukcesy naszego kraju. Nawet jeśli była w tym przemówieniu część prawdy, to upór z jakim odchodząca władza trzymała się po wyborach stołków, a także pamięć o niszczeniu przez dwie kadencje polskiej demokracji i praworządności, sprawiają, że koniec tej ekipy sprawia raczej żałosne wrażenie. Zwłaszcza po fragmencie przemowy, w którym odchodzący premier przedstawiał pomysł pakietu sejmowych gwarancji dla poszanowania praw opozycji, o których przecież nie pamiętał, gdy rządził PiS. Dobrze wypunktowała tę hipokryzję zwłaszcza Barbara Nowacka z Koalicji Obywatelskiej.

Kij w szprychach prawdziwej ekipy rządowej złamał się ostatecznie po dwóch tygodniach. Zgodnie z przewidywaniami gabinet Morawieckiego przegrał w poniedziałkowym głosowaniu nad wotum zaufania. Premier w ostatniej mowie przyznał się do dwóch błędów: zamknięcia parków oraz cmentarzy podczas pandemii. Chwilę później ostrzegł jednak swoich następców (tak jakby wiedział, że cała jego misja to fikcja) przed zaprzepaszczeniem idei Centralnego Portu Komunikacyjnego. 

Za powołaniem rządu Morawieckiego zagłosowało 190 posłów klubu PiS, a przeciwko – aż 266 parlamentarzystów z KO, Polski 2050, PSL, Lewicy i Konfederacji. Znaczące było to, że w Sejmie nie pojawił się zdystansowany wobec Morawieckiego Zbigniew Ziobro, oficjalnie z powodu złego samopoczucia, jednak to może być poważniejszy sygnał. Co prawda posłowie Suwerennej Polski poparli gabinet PiS, jednak pamiętajmy, że po wyborczej porażce w 2011 r. Ziobro już raz doprowadził swoją postawą do usunięcia go przez Kaczyńskiego z partii, po czym natychmiast powołał własną. Teraz też, jeśli w Zjednoczonej Prawicy zaczną zachodzić procesy erozji, to Ziobro może być jednym z najsilniejszych ogniw dążących do zmiany układu sił w środowisku. Zresztą, już dziś widać, że pozycja prezesa PiS jako lidera całego przegranego obozu słabnie; pamiętajmy też, że dla wielu parlamentarzystów niechętnych dyktatowi Kaczyńskiego atrakcyjne może się okazać zupełnie niezależne środowisko Konfederacji.

Atak Mariusza Błaszczaka

Epoka rządów Prawa i Sprawiedliwości zakończyła się wyraźną porażką w głosowaniu, co prezes tej partii uznał za „koniec polskiej demokracji”. Zupełnie inny wynik dało kolejne, które nastąpiło kilka godzin później, gdy w tzw. drugim kroku konstytucyjnym inicjatywę przejął z rąk prezydenta Sejm. Za Donaldem Tuskiem jako przyszłym premierem opowiedziało się 248 posłów większościowej koalicji, przeciwko było ich 201, czyli PiS i część Konfederacji (kilku jej posłów nie wzięło jednak udziału). 

Podczas wcześniejszej debaty posłowie PiS próbowali grillować Tuska, przerywając kolejne wystąpienia, zwłaszcza Borysa Budki prezentującego przyszłego premiera. Fakt, Budka robił to momentami dość bałwochwalczo; większą klasę zaprezentował Władysław Kosiniak-Kamysz, choć nie omieszkał dygresyjnie rozpocząć wyścigu prezydenckiego, zapowiadając niby żartem start Szymona Hołowni. 

Głównym aktorem wieczoru okazał się Mariusz Błaszczak. Zrobił z Donalda Tuska – tradycyjnie – zdrajcę Polski i tchórza, który rzekomo uciekł z Polski do Brukseli po wielomilionową pensję. Odchodzący szef MON przypomniał podwyższenie wieku emerytalnego za czasów PO, podwyżkę VAT, likwidację jednostek wojskowych i posterunków policji. Nazwał też lidera KO kuglarzem emocji, który nie dotrzymuje obietnic i jest uległy wobec Niemiec i Brukseli; przy okazji ostrzegając Szymona Hołownię oraz Władysława Kosiniaka-Kamysza, że szybko zostaną zniszczeni przez Tuska. Lewica ma zaś przez lidera KO, czyli seryjnego „eliminatora przyjaciół”, stracić swoją tożsamość. Błaszczak porównywał też Trzecią Drogę do „trzeciej nogi” Tuska. Wystąpienie miało ironiczny i niezbyt grzeczny charakter, zdradzało również trwałą obsesję na temat lidera PO.

Chwilę później w rolę bardziej udanego ironisty wcielił się próbujący uciszyć klub PiS marszałek Szymon Hołownia; potem zaś, podczas wystąpienia Bartłomieja Sienkiewicza i kolejnych mówców, atmosfera na sali obrad co rusz zmieniała swoją temperaturę, ale generalnie gasła, z małym pikiem podczas mowy Grzegorza Brauna, który w imieniu antysystemowej Konfederacji porównał nowy rząd do leczenia dżumy cholerą, ale jak na największego awanturnika w Sejmie – generalnie był raczej w nastroju do żartów (słabych) niż kłótni.

Zaprzysiężenie lidera PO na premiera możliwe będzie dopiero w środę rano (we wtorek Sejm zapewne poprze skład rządu nowej koalicji większościowej), kiedy prezydent Andrzej Duda wróci z sesji ONZ w Szwajcarii, gdzie przy okazji ma rzekomo lobbować w MKOl za kandydaturą Polski jako gospodarza letnich igrzysk. Sygnały płynące z Kancelarii Prezydenta nie wskazują, by sprawa miała się przeciągać. Andrzej Duda uczestniczył w całym poniedziałkowym posiedzeniu Sejmu i nie ma planu, by uniemożliwić Tuskowi wyjazd w czwartek na szczyt Rady Europejskiej, podczas którego będą omawiane sprawy Ukrainy, Strefy Gazy, ram finansowych UE do 2027 roku, a także rozmów akcesyjnych z Mołdawią. Co ciekawe, gdy prezydent Duda w mediach społecznościowych dziękował rządowi PiS za 8 lat współpracy, wspomniał z nazwiska tylko Beatę Szydło i Mateusza Morawieckiego, pomijając lidera obozu, Jarosława Kaczyńskiego.

Napięcia zewnętrzne, napięcia wewnętrzne

Po nazwiskach nowego rządu widać, że KO, Trzecia Droga i Lewica postawiły na dość oryginalną formułę. Nie jest bowiem tak, że w ministerstwach poszczególne strony koalicji będą rządzić niepodzielnie. Nawet jeśli szefem resortu będzie ktoś z KO, na ręce będą mu patrzeć sojuszniczy wiceministrowie. To ciekawe rozwiązanie, może jednak być zarzewiem konfliktów w związku z różnicami programowymi tego układu, rozpiętego między konserwatystami z PSL i radykalnym skrzydłem Lewicy. Jeśli do tego spotkają się w którymś z resortów osobowości z dużym ego, jak choćby Bartłomiej Sienkiewicz z Joanną Scheuring-Wielgus w resorcie kultury, może być kłopot.

Skład rządu jest odzwierciedleniem zasady: bierzemy do składu osoby doświadczone i silne charakterem, połowę miejsc zgarnia KO, a resztą proporcjonalnie dzieli się PSL, Polska 2050 i Lewica. Kilku ministrów przewidziano jako mocne zderzaki do licznych crash testów z PiS. Taką funkcję pełnić będzie zwłaszcza Radosław Sikorski w MSZ (koalicjanci mają jednak obawy, że kojarzy się z wizerunkiem PO sprzed 2015 r., a poza tym sam będzie generował spory) oraz wspomniany już Sienkiewicz w resorcie kultury, który ma ustąpić (wystartuje potem do europarlamentu) zaraz po zakończeniu porządków w mediach publicznych – na rzecz kobiety. W sumie w rządzie Tuska będzie ich 9 na 26 stanowisk, ale są to w dużej mierze mocne osobowości, jak Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 czy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.

To będzie rząd, który zetknie się z najsilniejszą w historii opozycją: wrogą, posiadającą niemal 200-osobowy klub, prezydenta i mocno obsadzony Trybunał Konstytucyjny. Tym bardziej jest ważne, by silnik w tym pojeździe został dobrze spasowany. Wewnętrzne usterki przy tak ciężkich warunkach pracy mogą bowiem doprowadzić do trwałej awarii i zatarcia całej maszynerii. A na to bardzo liczy PiS, choć i jemu łatwo nie będzie przez najbliższe lata, biorąc pod uwagę, że przeciwnie do roku 2007, tym razem Tusk nie straszy rozliczeniami z dawną władzą na niby. 

*****

Główna część wczorajszego posiedzenia Sejmu zakończyła się krótkim, momentami emocjonalnym wystąpieniem Donalda Tuska, a potem skandalem, gdy Jarosław Kaczyński wdarł się na mównicę i nazwał premiera niemieckim agentem. 

Szykuje nam się i gabinet niemalże wojenny, i liczne okopy w Sejmie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jako reporter rozpoczynał pracę w dzienniku toruńskim „Nowości”, pracował następnie w „Czasie Krakowskim”, „Super Expressie”, czasopiśmie „Newsweek Polska”, telewizji TVN. W lutym 2012 r. został redaktorem naczelnym „Dziennika Polskiego”. Odszedł z pracy w… więcej