De profundis

No więc jak jadę, to słucham radia.

26.10.2014

Czyta się kilka minut

Słucham też płyt. Na zmianę. Ale radia chyba częściej. Zawsze jest ciekawie, jakim głosem kraj przemawia, co go zajmuje i co dręczy. Na ogół od samego rana są to radosne kwiki dobywające się z różnych rozgłośni, eremefowskich klonów jakichś. Jakby się tam wszyscy białego proszku przez ogrodniczy szlauch nawciągali. Taka ekscytacja i kreatywność panują. I zagadki: „Proszę podać nazwę trzeciego miesiąca roku, można pomylić się o dwa. Brawo, pani Agnieszko! Wygrała pani wycieczkę do Kuala Lumpur naszym redakcyjnym balonem, ewentualnie zestaw ceramicznych sztućców do nabycia u bułgarskich sprzedawców wzdłuż trasy A2!”.

Potem zjawiają się politycy. Moim idolem jest były lider lewicy, który każde słowo poprzedza dramatycznym stęknięciem, jakby co najmniej mysz miała urodzić górę, albo i góra przyjść do Mahometa. Potem nadchodzą następni herosi obłej gadki, fajterzy słowotoku, i czuć przez eter, jak ich wzdyma duma, że na pamięć znają tyle słów. Ziemia się rozstąpi, Ruscy wejdą, sąd ostateczny się zacznie, ale oni i tak dosnują złocisty swój wątek do końca, pokrzykując na ziemię, Ruskich i ostatecznego sędziego: „Proszę mi nie przerywać!”.

Jeszcze potem leci zachwalanka wszechświatowego paździerza, badziewia i strucla i że jak se nie kupimy „majtek na ekler złotych”, to się możemy żegnać z własnym człowieczeństwem. I że karkówka po 9.99, i że ci się należy spełniać marzenia, że jak masz wzdęcie, to nie pomoże (tutaj proszę sobie wstawić jakieś ulubione słowo…), tylko zakup środka, który nada nową jakość twemu życiu i twej (tutaj też proszę sobie wstawić…). I to wszystko głosami, że od razu pojawia się obraz kota w trocinach, który robi swoje, ale tsunami już na horyzoncie, Katrina nadciąga, Bałtyk występuje z brzegów, więc za wszelką cenę trzeba zdążyć.

A pomiędzy – klajster, żeby się nie rozlazło. Muzykę znaczy się puszczają szamani fal ultrakrótkich. Nawet już nie mówią, jak kiedyś, co puszczają, bo to leci w kółko, bez końca, bez początku, ciągnie się jak edamski na zapiekance, jak guma do żucia, co jest nie do nakarmienia i nie do wyplucia. Tak.

Dlatego w poszukiwaniu czegoś, co przypominałoby życie, włączam w końcu radio z Torunia. Żeby usłyszeć jakiś ludzki głos, odnaleźć opowieść, która dzieje się w tym świecie, który przesuwa się za oknem. Historię z tych wsi i miasteczek mijanych po drodze. Jakieś człowiecze zwierzenie. Jadwigi z Podkarpacia. Wiesława z Kieleckiego. Zdzisławy z Ziemi Dobrzyńskiej. Marii z Białostockiego. Żeby usłyszeć te niewprawne, niepewne głosy: halo, czy już jestem na antenie, halo, czy już można mówić? Żeby odnaleźć te kruche, rwane zdania, których nikt nie chciał wysłuchać. Z głębi samotności, z głębi zapomnienia, de profundis. Z otchłani świata, który słyszy tylko wrzaskliwych i dostrzega tylko strojnych. Genowefa z Lubuskiego. Marian z Pomorza. Trochę jak tlen w tym trującym eterze są te głosy. Można się z nimi nie zgadzać, ale niczego nie udają. Mogą irytować, ale są w jakiś sposób prawdziwsze od głosów tych wszystkich wynajętych ekspertów od prawdy. Bolesław z Tarnowa. Zenon z Warmii. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze dziewica, czy już mnie słychać? Drżące, przejęte, szczęśliwe, nieskładne. Żywe. Zwłaszcza na tle gładkiej ględźby ojców prowadzących. Ich też słucham, chociaż odruchowo szukam pilota i funkcji „przewiń”. Żeby dali im spokój. Janinie z Poznania. Jerzemu z Lubartowa. Żeby pozwolili im mówić, żeby nie odpowiadali na pytania, zanim zostaną zadane. Żeby byli cicho. Żeby nie psuli wielkich opowieści o człowieczym losie, żeby nie wtryniali swoich didaskaliów do dramatu istnienia, o które nikt się nie upomina. No ale ich też słucham i nawet rozpoznaję po dykcji oraz niekonwencjonalnym podejściu do ojczystego języka. Ale cóż, myślę: Na wieki wieków amen.

Czasami kogoś zabieram. Wsiada, chwilę milczymy, a potem pada pytanie: Pan tego słucha? Tak, odpowiadam. Zwłaszcza „Godzinek” o 8.10. A pan/pani nie?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2014