Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Reality" Bowiego to jedenaście kompozycji będących muzycznymi refleksjami po nowojorskich wydarzeniach 11 września. Nie jest to płyta chwytająca za serce od pierwszego przesłuchania - patrz lwia część recenzji zrównująca ją z ziemią. A jednak im dłużej się jej słucha, tym trudniej się od niej uwolnić. Mimo, że nie dominują tu chwytliwe melodie, a w tekstach przeważa poczucie przemijania i utraty. “Reality" pełne gitarowych sprzężeń i celowej brzydoty nawiązuje do nowofalowej twórczości Lou Reeda (Bowie wyprodukował jego doskonały album “Transformer" z 1972 r.) czy Television i Modern Lovers, których cover piosenki “Pablo Picasso" znalazł się na tej płycie.
Do twórczości wyżej wymienionych nawiązują także The Strokes. Czy raczej w ich wypadku należałoby powiedzieć - bezczelnie kopiują. A jednak w ich przypadku bezczelność jest atutem. Nie kryją się z fascynacją Televison. Nie próbują na siłę być nowi, oryginalni. Za to z całą młodzieńczą energią nagrywają “swoje" piosenki, które co tu kryć - porywają. Choć są kalkami - to na tyle wdzięcznymi, że skłonni jesteśmy uwierzyć jakoby Strokes wynalazło gitarowego rocka. Podobnie jak na “Reality" melodyka “Room on Fire" nie przekonuje od razu. Ten zaledwie 30-minutowy album wymaga kilkukrotnego przesłuchania, by wyłowić zabawne linie melodyczne, ukryte pod gitarowymi sprzężeniami. Ale warto się w nie wsłuchiwać, bo udowadniają, że cyniczny rock’n’roll ciągle trzyma się dobrze.