Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pandemia nie oszczędza oczywiście polityki. Warto uzbroić się w cierpliwość i sceptycyzm. Respondenci wiedzą, że w najbliższą niedzielę żadnych wyborów nie będzie, zaś gdyby nawet były, to wielu nie wzięłoby w nich udziału. Można ewentualnie pytać inaczej: „na kogo Pani/Pan zagłosuje w wyborach po zakończeniu pandemii?”. Lecz dla części pytanych to tak odległa perspektywa, że częściej niż zwykle mogą odpowiadać rytualnym „Trudno powiedzieć”. To nie dodaje precyzji sondażom.
Jedno tylko powiedzieć łatwo – sytuacja wygląda na jeszcze mniej stabilną niż na pierwszy rzut oka. Chociaż też nie tak rewolucyjną, jak chcieliby ci, którzy żyją nadzieją na spektakularną rozróbę. Ta jest całkiem prawdopodobna w obozie rządzącym. Lecz sondaże podpowiadają też, że zasadnicza baza PiS, obejmująca jedną trzecią wyborców, trzyma się mocno. Mało wskazuje na to, że skończy się to jak z AWS czy SLD, choć ewentualny upadek rządu może być tu katalizatorem głębszych przemian. Lecz ta jedna trzecia to nie jest margines – to podstawa, przy której można jeszcze myśleć o odbiciu niegdysiejszej pozycji i nie trzeba się martwić o przetrwanie.
Takie obawy mogą się jednak udzielać głównej sile opozycji. W ciągu roku też straciła jedną trzecią poparcia. Choć przeżyła już wiele swoich pogrzebów, to przecież nie znaczy, że nie może się pożegnać z pozycją najsilniejszego gracza „antykaczyzmu”. Kierownictwo – czy to z potrzeby serca, czy z jakiejś kalkulacji – postanowiło dołączyć do chóru głoszącego „śmierć kompromisu aborcyjnego”. Tym samym coraz bliżej mu do lewicy, co uruchamia tu niejasną konkurencję. Szczególnie, że różnica pomiędzy tymi ugrupowaniami od kilkunastu lat nie była tak mała. Od października KO z lewicą na spółkę straciły prawie tyle samo, co PiS.
Stabilnie wygląda poparcie dla Konfederacji, która najwyraźniej nie jest w stanie ani zyskać, ani stracić na swoich wyróżniających się poglądach w sprawach UE czy koronawirusa. Jednak dzisiejsza słabość PiS nie daje tej partii szans na rolę „języczka u wagi”. Gdyby przeliczyć obecne sondaże na mandaty, to konfederaci, tak jak dotąd, pozostaną pstrokatym opozycyjnym ornamentem.
Beneficjentem licytacji na bezkompromisowość jest Hołownia. Udaje mu się zapleść linę z różnych nadziei – dokładnie tak, jak PO w latach jej świetności. Można jednak wątpić, czy będzie w stanie ją uciągnąć samemu. Kto i na jakiej zasadzie będzie chciał się do ciągnięcia tej liny dołączyć, czy się ona od tego nie porozłazi – to dziś powiedzieć najtrudniej.