Czytanie miasta

Małgorzata Rejmer: BUKARESZT. KURZ I KREW –

08.10.2013

Czyta się kilka minut

– „Przez dwa lata moje życie to powroty do Bukaresztu... Czasem radość na widok wszystkiego, co wydaje mi się tak znajome, jakby było moje, czasem niemrawość, a czasem poczucie bezsensu”. Fascynacja, bezradność, groza, współczucie udzielają się i nam podczas lektury.

Opowieść o Bukareszcie – „trzewiowym, instynktownym i nielogicznym” – wprowadza nas najpierw w historię najnowszą. Wejście jest mocne: zwięzła biografia szewczyka z prowincji, który stał się dyktatorem, potem kilka obrazów z Rumunii stalinowskiej, w tym zapadające w pamięć sceny z więzienia w Piteşti, gdzie eksperymentowano z „reedukacją przez tortury”. I szybkie przejście do lat 80., kiedy dyktatorskie pasje byłego szewczyka osiągnęły apogeum. Zagłada części starego Bukaresztu, w tym dwudziestu kilku zabytkowych świątyń, a także niezliczonych kamienic i willi z przełomu XIX i XX wieku. Masowe przesiedlenia do bloków – nie było tam już miejsca dla zwierząt domowych, stąd stada zdziczałych psów, które dzisiaj próbuje się brutalnie likwidować. Budowa monstrualnego Domu Ludu, wżerającego się niby nowotwór w tkankę miasta. Mieszkańcy stojący w kilometrowych kolejkach przed sklepami i marznący zimą w niedogrzanych blokach. Bezwzględny zakaz aborcji, połączony z karaniem zarówno lekarzy, jak i poddających się zabiegowi kobiet – i rozrośnięte podziemie aborcyjne, oparte głównie na „domowych” środkach, których stosowanie kończy się często zakażeniem i śmiercią. Na koniec zaś: rozpisany na głosy, ponury i żałosny finał kariery Nicolae Ceauşescu i jego żony Eleny.

Streszczenie pierwszej części książki Małgorzaty Rejmer (rocznik 1985, przed czterema laty debiutowała interesującą powieścią „Toksymia”) brzmi trochę jak relacja z piekła. Tyle że w tym piekle żyli zwyczajni ludzie i to właśnie z ich perspektywy autorka prowadzi swoją opowieść, pozwala nam wejść w ich skórę, o ile to w ogóle jest możliwe. Koszmar nie staje się przez to mniej dotkliwy – ale nasz dystans się zmniejsza. Rumuńskie traumy są inne niż nasze, jednak pytanie o sposób radzenia sobie z przeszłością staje niemal przed każdym.

Lektura „Bukaresztu” pozwala wejść w rumuńską historię – jest tu również rozdział o Rumunii międzywojennej, faszystowskiej Żelaznej Gwardii i jej założycielu Corneliu Zelei Codreanu, zabójcy premiera, zamordowanym następnie przez policję. Historyczne ekskursje, podobnie jak analiza dwóch słynnych ballad ludowych – „Jagniątka” i „Mistrza Manole” – służą jednak przede wszystkim próbie zrozumienia współczesności i jej paradoksów. W „Mistrzu Manole” śmierć niewinnej żony tytułowego budowniczego, stanowi warunek powodzenia budowy wspaniałej świątyni – dokładna liczba ofiar pośród robotników wznoszących na trzy zmiany Dom Ludu jest nieznana... A czy fatalizm przenikający „Jagniątko” można rzeczywiście uznać za rumuńską cechę narodową? I kto właściwie strzelał do ludzi w Bukareszcie już po egzekucji Ceauşescu? Same pytania.

Teksty z części drugiej, zatytułowanej „Orient i obłęd”, pozwalają dotknąć realiów życia w dzisiejszym Bukareszcie, pokazują zdumiewającą mieszankę tradycji i stylów, wspaniałego dziedzictwa architektonicznego i pokrytych liszajami blokowisk, luksusu i nędzy. Lektura tych świetnych reportaży rodzi pokusę, by stanąć z boku, przyglądać się nakreślonym przez autorkę scenom z bezpiecznej perspektywy teatralnego widza. Dobrze więc, że znalazł się też w książce portret Claudiu Crulica, którego historię opisała wcześniej Małgorzata Nocuń w „Tygodniku”. Młody Rumun, aresztowany w Krakowie za kradzież, której nie popełnił (choć wcześniej, owszem, zdarzało mu się kraść), zagłodził się na śmierć w więzieniu na Montelupich – przy kompletnej bierności służby więziennej i lekarzy. Umarł 18 stycznia 2008 r. W chwili śmierci „jego głowa przypomina kamień obleczony żółtą skórą, z dwoma wklęśnięciami w miejscu policzków, nogi są jak gałęzie karłowatego drzewa”. To już nie jest obrazek z egzotycznego kraju, gdzie kultywuje się niezrozumiałe obyczaje. To stało się u nas. (Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2013, s. 270.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2013