Śmierć po rumuńsku

W krakowskim szpitalu umarł człowiek. Trafił tam z aresztu śledczego w stanie skrajnego wycieńczenia spowodowanego głodówką. Taka tragedia nie zdarzyła się w Europie od wielu lat - nawet na Białorusi.

01.04.2008

Czyta się kilka minut

Monitoring szpitala w areszcie śledczym przy ul. Montelupich w krakowie. Marzec 2004 r. /fot. Grażyna Makara / Agencja Gazeta /
Monitoring szpitala w areszcie śledczym przy ul. Montelupich w krakowie. Marzec 2004 r. /fot. Grażyna Makara / Agencja Gazeta /

Lekarzom w szpitalu MSWiA wbił się w pamięć, choć był tam zaledwie dobę. Mężczyzna o wzroście 175 cm ważył 40 kg. Bezwolnie leżał. Na zadawane pytania kiwał głową. Kości obciagniete skórą.

Historię Claudiu Crulica, dwa i pół miesiąca po jego śmierci, można odtworzyć, opierając się na aktach sądowych oraz rozmowach z urzędnikami i lekarzami. Większość z nich podaje jednak suche fakty, a ich język wyprany jest z emocji.

O emocjach z pewnością wiele mogłaby powiedzieć przyjaciółka Claudiu - Lice, która razem z nim, postanowieniem Sądu Rejonowego Kraków-Śródmieście z 10 września 2007 r., trafiła na trzy miesiące do aresztu śledczego. Claudiu zostaje umieszczony w areszcie przy ul. Montelupich, a Lice w Nowej Hucie.

Kradzież

11 lipca 2007 r. Starsze małżeństwo (on jest sędzią wysokiej instancji) robi zakupy w jednym z krakowskich sklepów obuwniczych. Po chwili wchodzi tam para młodych ludzi. On, sięgając po but z półki, dziwnie przytula się do sędziego, po czym z dziewczyną szybko opuszczają sklep. Prawnik podchodzi do kasy, sięga do kieszeni i... nie znajduje w niej portfela. A przecież jeszcze przed chwilą tam był - z dokumentami i kartami bankomatowymi!

Przestępcy

Kamienica w centrum Krakowa. Tu mieszkają Claudiu i Lica. Oboje zostawili w Rumunii małe dzieci i dawne życie. Dlaczego przyjechali do Polski? Uciekli? Wiadomo, że nie są święci, mieli już do czynienia z polskim wymiarem sprawiedliwości. Chodziło o drobne kradzieże.

Claudiu będzie potem zeznawał, że przybył do Polski po raz pierwszy w latach 90., żeby handlować i podróżować (potem się z tego wycofa). Więcej z sądowych akt nie można się dowiedzieć.

Na zdjęciach widać, że pochodzą z inego kraju. Claudiu ma 33 lata, 175 cm wzrostu, włosy ciemne, charakterystyczną śniadą cerę. Ubiera się na sportowo, niedbale: kurtka biodrówka, wyciągnięty podkoszulek, dżinsy. Jego rodzinna miejscowość to Dorohoi, miasteczko w północno--wschodniej Rumunii. Jego dzieciństwo: okres rządów Nicolae Ceauşescu i rozbita rodzina - po ojcu ślad zaginął, matka i siostra wyemigrowały do Włoch. Chłopak skończył szkołę średnią i wykształcił się na mechanika samochodowego.

Lica ma 22 lata i łagodne rysy. Z zawodu jest krawcową.

Aresztowanie

Policja, która w sprawach drobnych kradzieży bywa zazwyczaj ospała, energicznie szuka portfela sędziego. Po dwóch miesiącach wpada na trop podejrzanych: Claudiu Crulica i Lice T. Sąd wydaje nakaz tymczasowego aresztowania.

Pracujący w więziennictwie specjaliści, którzy dziś dowiadują się o sprawie Claudiu, nie mogą uwierzyć, że taki dramat mógł się wydarzyć w XXI wieku w demokratycznym, europejskim kraju.

Dr Teodor Bulenda z Instytutu Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego przez 18 lat pracował w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, wizytował więzienia. - Tak, ludzie połykali łyżki, wstrzykiwali sobie środki ropotwórcze, żeby z celi trafić do szpitala - opowiada. - Kiedyś więzień nawet wysmarował się pastą do podłogi i podpalił, a inny wbił sobie w gałkę oczną miedziany drucik, żeby wyjść na wolność. Ale nigdy nie słyszałem o historii podobnej do sprawy Crulica.

Osoby, które miały kontakt z Claudiu w czasie jego aresztowania, nie chcą wypowiadać się pod nazwiskiem. - To straszna sprawa. Nie przejęto się nim. Nie zrobiono wszystkiego, żeby mu pomóc - mówi jedna z nich. Inna ripostuje: - Ten człowiek nie chciał pomocy. To, co wyprawiał, było jakimś dziwnym, uporczywym brnięciem w niewinność .

Protest

14 września Claudiu pisze list do dyrektora aresztu śledczego przy Montelupich, w którym "w związku z zatrzymaniem i osadzeniem" domaga się kontaktu z rumuńskim przedstawicielstwem dyplomatycznym. I oznajmia, że rozpoczyna głodówkę.

Przez kolejne cztery miesiące w dokumentach prokuratury, sądu i aresztu Crulic funkcjonuje jako numer sprawy. Papiery, przekładane z biurka na biurko, nie budzą współczucia. Tymczasem w celi siedzi człowiek. Pochodzi z obcego kraju, jest zupełnie sam, nie odwiedza go nikt bliski. Nie wiemy, w jakim stopniu Claudiu zna język polski i jak Rumuna traktują współtowarzysze z celi. Wiemy, że z dnia na dzień jest coraz chudszy i słabszy. Kto powinien zareagować? Sąd, dysponujący przecież sędziami penitencjarnymi, w których gestii jest sprawowanie nadzoru nad przebiegiem aresztu tymczasowego?

Crulicowi przyglądają się pracownicy aresztu, w tym lekarze więziennego szpitala. Z akt wynika, że Claudiu był zdeterminowany. Zdaniem sądowego psychologa, jego zachowanie mogło świadczyć o złym stanie psychicznym albo być reakcją na stres wywołany aresztem. Może też więzień chciał swoją postawą wymusić na sądzie uniewinnienie? Tak czy inaczej, we wszystkich pismach, jakie napisał Crulic i jakie zostały potem włączone do akt jego sprawy, znajduje się informacja, że głoduje, ponieważ uważa, iż jest niewinny.

Korespondencja

W aktach sądowych Crulica znajdują się też faksy wysyłane z więziennego szpitala do sądu. Informują o stanie jego zdrowia.

Pierwszy datowany jest na 3 stycznia 2008 r. Tego dnia Crulic został na noszach przyniesiony do więziennego szpitala (wcześniej był hospitalizowany na przełomie października i listopada). Informuje on, że Rumun "wg dokumentacji głoduje od 10 września", czyli cztery miesiące. Jego stan określono jako ogólnie zły, ma organizm wyniszczony i odwodniony, ale "może być leczony w szpitalu więziennym".

Kolejna diagnoza stanu zdrowia z 11 stycznia: "może być leczony w szpitalu więziennym".

W dokumentach sądowych znajdują się wzmianki, że jeśli zajdzie taka konieczność, to "zostaną podjęte procedury medyczne ratujące życie, w razie potrzeby z użyciem przymusu bezpośredniego".

14 stycznia sąd wyraża zgodę na badanie krwi chorego i karmienie go przy pomocy sondy.

Naczelnik

Stanisław Potoczny, dyrektor Aresztu Śledczego przy ul. Montelupich w Krakowie, z głodówkami więźniów styka się niemal codziennie. Jednak przypadek Crulica to pierwszy taki w jego zawodowej karierze. - Zwykle więzień głoduje trzy lub cztery dni i zaczyna sięgać po jedzenie - mówi. - Szybko przekonuje się, że głodówka do niczego nie prowadzi i zjada obiad. Nigdy też nie wiemy, czy osadzony głoduje naprawdę, bo często deklaruje głodówkę, ale podjada z porcji kolegi albo kupuje jedzenie w kantynie.

Postępowanie lekarzy wobec głodujących więźniów regulują przepisy prawa karnego wykonawczego.

Dr Bulenda: - Jeśli więzień odmawia leczenia bądź przyjmowania posiłków i jest przy tym świadomy, lekarz nie może nic zrobić. Sytuacja zmienia się, jeśli występuje bezpośrednie zagrożenie życia głodującego, wtedy lekarz ma prawo ingerować, nawet wbrew woli aresztowanego.

W PRL zgodnie z ówczesnym prawem głodujących karmiono przymusowo. - W ustach umieszczało się żelazne szczęki i wlewało pokarm. Nawet jeśli więzień postanowił zwymiotować, to coś zostawało mu w żołądku - wyjaśnia Bulenda.

Więźniów karmiono też przez specjalne sondy. Jeśli pacjent nie zgadzał się na jej wprowadzenie i szamotał się, takie dokarmianie było nieprzyjemne i mogło prowadzić do powikłań.

Crulic był dożywiany pozajelitowo, co spowodowało powikłania. Czy był więc karmiony przymusowo?

Teoria i praktyka

Dr Bulenda: - Służba więzienna ma wiele sposobów oddziaływania na aresztowanego. Ma do dyspozycji również psychologów, terapeutów i wychowawców, którzy mogli tego człowieka przekonać o zaniechaniu głodówki. Znam wiele przypadków, kiedy psychologowi udało się odwieść człowieka od samookaleczenia bądź samobójstwa. W sprawie Crulica zadaję pytanie: czy można mu było pomóc, uratować od śmierci?

Dyrektor Potoczny z aresztu przy ul. Montelupich odpowiada cytatami z notatek służbowych, które znajdują się w aktach Crulica:

Czy próbowali państwo mediacji?

"Udokumentowane są rozmowy z psychologami i wychowawcami".

Czy ktoś go odwiedzał?

"Nie odwiedzał go adwokat, i nikt poza osobami zainteresowanymi śledztwem".

Jak oceniał go psycholog?

"Crulic nie był za bardzo rozmowny. Dokumenty wskazują, że odmawiał dialogów bez obecności tłumacza. Kiedy chciał, to rozumiał polski, a kiedy nie chciał, to nie rozumiał".

Zdaniem dr. Bulendy, jeśli aresztowany głodował tak długo i jego zdrowie (a w późniejszym okresie także życie) było zagrożone, należało wystąpić o uchylenie aresztu tymczasowego. - Tu chodziło o oskarżonego o niegroźne przestępstwo, i był on uparcie trzymany w areszcie śledczym. Obligatoryjnie w tym przypadku należało skorzystać z uchylenia tymczasowego aresztowania - przekonuje Bulenda.

Artykuł 259 Kodeksu Postępowania Karnego precyzuje, że należy odstąpić od tymczasowego aresztowania, jeśli może ono spowodować poważne niebezpieczeństwo dla zdrowia lub życia aresztowanej osoby.

Dlaczego tego nie zrobiono?

Dyr. Potoczny tłumaczy, że dopóki warunki szpitala więziennego pozwalają, to w nim hospitalizuje się pacjenta.

17 stycznia z aresztu do sądu dociera ostatni faks w sprawie Crulica. Jego stan zdrowia oceniony zostaje jako "bardzo ciężki, chory skrajnie wyniszczony, nie może wykonywać żadnego ruchu". Aresztowany waży zaledwie 40 kg.

Dalej lekarz napisał: "Chory wymaga intensywnego długotrwałego leczenia głębokich zmian metabolicznych, przekracza to możliwości leczenia w warunkach więziennej służby medycznej. Pogłębianie się istniejących zaburzeń może doprowadzić do zgonu".

Gdy zagrożenie zdrowia pacjenta przeradza się w zagrożenie jego życia, nagle wszyscy zaczynają się spieszyć. Jeszcze tego samego dnia dyrektor Potoczny zwraca się do sądu z prośbą o uchylenie tymczasowego aresztu wobec Crulica, ponieważ chory musi być przewieziony do szpitala. Sąd natychmiast się zgadza. Około godziny 17 Claudiu trafia na oddział chirurgiczny krakowskiego szpitala MSWiA przy ul. Galla. Ma odmę opłucnową. Wdało się także zapalenie płuc. Lekarze, którzy zobaczą Claudiu tuż przed śmiercią, będą przerażeni. Jeszcze żył, ale wyglądał jak człowiek w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Kości powleczone skórą - żywy trup.

Piotr Płaskociński, chirurg w szpitalu MSWiA: - Pacjent był skrajnie wyniszczony, ale był z nim logiczny kontakt. Na proste pytania odpowiadał "tak" i "nie". Kiwał głową. Zadeklarował, że będzie przyjmował płyny, a później także posiłki.

Ale 18 stycznia po południu Crulic umiera.

Dr Płaskociński: - Nastąpiły objawy niewydolności wielonarządowej. Zaburzenie organizmu, do jakiego doszło w czasie wielotygodniowej głodówki, okazało się nieodwracalne.

O śmierci Crulica szpital poinformował konsulat Rumunii w Katowicach. Do Krakowa przyjechała matka po zwłoki syna. Nie rozpoznała go.

***

25 marca 2008 r. sąd uznał Lice T. winną kradzieży portfela i wypłaty z kont okradzionego sumy ponad 20 tys. zł. Ma zwrócić przywłaszczone pieniądze. Została skazana na pół roku pozbawienia wolności, ale tego samego dnia Lice wyszła na wolność, bo areszt został jej zaliczony na poczet kary.

Claudiu Crulic został pochowany w rodzinnym miasteczku. Jego sprawa jest zamknięta.

Dr Bulenda: - Raz jeszcze zadaję pytanie: dlaczego tak późno uchylono Crulicowi areszt i czy wcześniejsza reakcja mogła uratować temu człowiekowi życie? Trzeba to dogłębnie zbadać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2008