Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jedna z sióstr zakonnych podała mi „Tygodnik Powszechny” (nr 24/2013) i powiedziała: „Zdenerwuje się ksiądz”. Nie pomyliła się. Artykuły dotyczące sakramentu bierzmowania bardzo mnie poruszyły. Jednak nie ku przyjemnym emocjom. Zostały opisane problemy z przygotowaniem do tego sakramentu, postulaty opóźnienia wieku przyjęcia bierzmowania. Wszystko po to, argumentują autorzy, by dojrzalej przyjąć ten sakrament. U samych podstaw takiego myślenia leży błędne założenie, że jest to „sakrament dojrzałości”. Mam świadomość, że to obiegowa, a wręcz zastępcza nazwa drugiego sakramentu inicjacji chrześcijańskiej. Jednak coraz bardziej się przekonuję, że jest ona nieprawdziwa. Dojrzałość nie powinna określać istoty bierzmowania.
Ks. Adam Boniecki napisał, że o sakramentach należy mówić w kontekście wiary. I z tym się zgadzam, to nie podlega dyskusji. Idąc za tym postulatem, warto więc odwołać się do nauczania Kościoła jako wykładni wiary. Sięgając do Katechizmu Kościoła Katolickiego, najczęściej pomija się jeden z tych trzydziestu siedmiu numerów, które doprecyzowują ważne kwestie dla zrozumienia, czym jest sakrament bierzmowania. Chodzi o numer 1308, w którym jasno się stwierdza: „Jeśli mówi się czasem o bierzmowaniu jako o »sakramencie dojrzałości chrześcijańskiej«, to nie należy jednak mylić dojrzałego wieku wiary z dojrzałym wiekiem rozwoju naturalnego. Nie można także zapominać, że łaska chrztu jest łaską darmowego i niezasłużonego wybrania. Nie potrzebuje ona »potwierdzenia«, by stać się skuteczną”. Dalej autorzy powołują się na św. Tomasza z Akwinu („Summa theologiae”, III, 72, 8, ad 2): „Wiek fizyczny nie stanowi dla duszy przeszkody”. Tak więc nawet w dzieciństwie człowiek może osiągnąć doskonałość wieku duchowego.
W poszukiwaniu odpowiedzi na pytania o istotę bierzmowania warto sięgnąć do nauczania Benedykta XVI, a szczególnie do jego wypowiedzi skierowanych do młodzieży zgromadzonej w Sydney w 2008 r. Mówił tam o darze, jaki mają przyjąć kandydaci do bierzmowania. Darze darmo danym, największym, bo będącym samym Duchem Świętym. Co ważne, dar się przyjmuje, a nie zdobywa (jak inaczej wtedy popatrzymy na różne propozycje indeksów do bierzmowania). I ta kategoria powinna leżeć u podstaw wszelkiego myślenia o bierzmowaniu. Tutaj należy od razu zastrzec, że Benedykt nie jest w opozycji do tego, co mówią dokumenty soborowe. On dotyka podstaw i wydaje mi się, że patrzy szerzej, a Sobór mówiąc o apostolstwie wskazuje tylko na jeden aspekt, ważny, który nie wyczerpuje całej głębi tego sakramentu (ważne jest uświadomić sobie, że Vaticanum II nie przedstawiło całej teologii bierzmowania, o czym pisał już w 1967 r. Gérard Philips). Oczywiście rodzi to problem relacji chrzest–bierzmowanie i roli Ducha Świętego w jednym i drugim sakramencie. Nie można tutaj ulegać pokusie łatwych i szybkich odpowiedzi. I jak to było wyżej wspomniane, jest to przedmiot ciągłej refleksji i poszukiwań teologicznych.
Warto tutaj wspomnieć, że ta refleksja, bardzo wzmożona w latach 70. ub. wieku po wydaniu nowego „Obrzędu Bierzmowania”, na nowo przybiera na sile, jednak odchodzi się obecnie od kategorii: dojrzałość chrześcijańska, apostolstwo, potwierdzenie czy posłanie (które tak mocną odegrały rolę w refleksji teologicznej tamtego czasu) – na rzecz zobaczenia bierzmowania w relacji nie tylko do chrztu, ale również do Eucharystii. Pogłębiona, odświeżona i mocno zakorzeniona w nauczaniu Kościoła refleksja na temat bierzmowania powinna leżeć u podstaw wszelkich działań duszpasterskich związanych z przygotowaniem, ale może jeszcze bardziej z działaniem mistagogicznym, czyli inaczej nazywając: duszpasterstwem postsakramentalnym. Bo dopiero po przeżyciu tego sakramentu, po sakramentalnym otrzymaniu daru Ducha Świętego i wszelkich Jego darów można mówić o dojrzewaniu. Dopiero wtedy potrzebne by było uczenie się odkrywania Ducha Świętego w życiu osobistym, jak i we wspólnocie Kościoła. Dlatego dojrzałość (jak ją pojmujemy?) nie jest podstawą do udzielenia tego sakramentu, który jej nie zakłada, ale prowadzi do jej rozwinięcia.