Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Czy to prawda, że na pogrzebie tak zasłużonego dla pierwszej "S" posła Arkadiusza Rybickiego nie było ani jednego sztandaru Solidarności obecnej? Dlaczego minister Zdrojewski na pogrzebie prezesa IPN przepraszał (nie podano, za co), ale nie padło słowo "przepraszam" na pogrzebie Andrzeja Przewoźnika, tak podle skrzywdzonego kiedyś nieuzasadnionymi oskarżeniami?
Im dłużej trwa, im bardziej mnoży się gęstwa pytań, dociekań i podejrzeń dokoła zagadki rozbitego samolotu pod Smoleńskiem, tym trudniej komponuje się ona z atmosferą najwyższego uniesienia, w jaką oprawiono minione dni żałoby i kolejne z tej strasznej liczby pogrzeby. Nie mamy już harmonii, mamy narastające dysonanse, których końcowego brzmienia nawet przewidzieć nie sposób.
Więc może lepiej powrócić do maila Czytelniczki, który (niestety z defektem w postaci braku adresu zwrotnego) od kilku dni leży na moim biurku. Pani Krystyna D. prosi o pomoc w zmaganiu się z pytaniem: jak w kataklizmach, które godzą w ludzi już bez ich winy, błędów, czyjejkolwiek złej woli, odnaleźć miłość Boga do nas? "Jesteśmy zupełnie bezbronni wobec Boga", pisze. I dodaje, że nie może znaleźć osoby duchownej, która miałaby dość czasu na taką rozmowę, na szukanie tu odpowiedzi.
Tak się złożyło, że właśnie w rozważaniu ojca Leona z Tyńca znalazłam cytat z Jana Pawła II ("Gość Niedzielny" nr 32), który kiedyś pytany był o czyjąś śmierć trudną do przyjęcia. Jest to cytat wstrząsający, bo bardzo trudny, nie mniej niż sama tamta śmierć. Wymaga wiary jak skała. Dlatego nie przepiszę go tu dla pani Krystyny. Moje wyznanie brzmi tak: gdy czujemy się bezbronni, możemy prosić: "Pomóż nam przyjąć odpowiedź, którą nam dajesz. Teraz nie potrafimy, ale pomóż nam prosić tak długo, aż ją zdołamy przyjąć".
Pani Krystyno, wierzę, że na to, by prosić, stać każdego z nas nawet w największej bezbronności.