Czy Mołdawia stanie się kolejnym celem Kremla?

Do niedawna jej władze nie mówiły o tym głośno, by dodatkowo nie drażnić Rosji i nie straszyć obywateli. Teraz to się zmieniło.

04.03.2023

Czyta się kilka minut

Marina Tauber, wiceprzewodnicząca prorosyjskiej Partii Șor, na wiecu antyrządowym w Kiszyniowie, 28 lutego 2023 r. / AUREL OBREJA / AP / EAST NEWS
Marina Tauber, wiceprzewodnicząca prorosyjskiej Partii Șor, na wiecu antyrządowym w Kiszyniowie, 28 lutego 2023 r. / AUREL OBREJA / AP / EAST NEWS

Korpulentna kobieta w średnim wieku energicznym krokiem wysiadła z autobusu. W ręku trzymała plik kartek. Po niej, już znacznie mniej energicznie, wysiadali inni pasażerowie. W większości starsi; ich ubóstwo było widoczne na pierwszy rzut oka. Kobieta przeglądała plik, co chwila kogoś o coś dopytywała, po czym przeszła do sprawdzenia obecności.

Gdy opanowała początkowy rozgardiasz, rzuciła zdecydowanym tonem: „ruszamy!”.

Ile za protest

Wkrótce grupa dołączyła do innych podobnych, tworząc kolumnę, która kierowała się pod parlament Republiki Mołdawii w Kiszyniowie. W tłumie dało się słyszeć kwoty: 50 lej, 100 lej. Uczestnicy protestu nie mieli jasności, jaką sumę otrzymają za udział w proteście. Partia Șor, organizatorka wydarzenia, mogła przecież proponować różne stawki.

Pod parlamentem zgromadziło się nawet 6 tys. osób, tłum sięgał aż placu Wielkiego Zgromadzenia. Dominowali ludzie starsi, ubodzy, przyszło wiele osób z niepełnosprawnościami. Ze sceny padały słowa troski o „prostego człowieka”, były żądania ustąpienia prezydentki Mai Sandu oraz rządzącej Partii Działania i Aktywności (PAS).

Kilkukrotnie odtańczono tradycyjną horę, a w kulminacyjnym momencie na telebimie pojawił sam Ilan Șor, przywódca partii. Nie mógł być obecny na żywo, gdyż od kilku lat ukrywa się przed mołdawskim wymiarem sprawiedliwości w Izraelu, którego również jest obywatelem. Oligarcha jest oskarżany o stworzenie procederu, który doprowadził do „kradzieży stulecia” – w 2014 r. w ciągu kilku dni z trzech mołdawskich banków zniknął miliard dolarów.

Teraz z telebimu Șor mówił, że Sandu i rząd dbają wyłącznie o interesy swych zachodnich mocodawców. Gdyby dbali o Mołdawian, znaleźliby sposób, by dogadać się z Rosją w sprawie tańszego gazu. Obecnie – ciągnął przewodniczący Șor – na geopolitycznej rywalizacji tracą prości ludzie, a rachunki za ogrzewanie wzrosły siedmiokrotnie. Kilkanaście dni wcześniej kremlowscy propagandyści namaścili Șora na „przywódcę mołdawskiej opozycji”.

Groźba przewrotu

Tak wyglądał jeden z najliczniejszych protestów organizowanych przez Partię Șor. Odbył się we wrześniu 2022 r. Miałem możliwość obserwować go z bliska. Podobne manifestacje miały miejsce jesienią, nie wzbudzały jednak tak dużego zainteresowania mediów jak ostatnia – z 28 lutego 2023 r.

Była co prawda mniej liczna, doszło w jej trakcie do przepychanek z policją (co też nie było wyjątkiem), ale co najważniejsze, pojawił się nowy kontekst: od połowy lutego coraz głośniej słychać, że Rosja planuje przewrót w Mołdawii. Najpierw ostrzegał o tym prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, potem informację potwierdziła Maia Sandu. Z powodu obaw o bezpieczeństwo państwa nie wpuszczono do kraju grupy serbskich kibiców i czarnogórskiej drużyny bokserskiej – informacje wywiadowcze miały wskazywać, że obywatele tych państw mają być zaangażowani w próbę przejęcia kontroli nad budynkami rządowymi. Protesty organizowane przez lokalne siły polityczne miałyby zaś dawać wrażenie społecznego poparcia dla przewrotu.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile realne było to zagrożenie w tym właśnie momencie. Prozachodnia Mołdawia jest solą w oku Kremla. Zainstalowanie tu prorosyjskiego rządu pozwoliłoby odtrąbić sukces, którego Rosji ostatnio brakuje. Spolegliwość Mołdawii dałaby też Kremlowi szansę na wykorzystanie jej geograficznego położenia, być może nawet w celu przerzutu wojska na południowo-zachodnią Ukrainę.

Jednak w tym samym czasie, gdy podniesiono problem rosyjskiego zagrożenia, w Kiszyniowie dokonywano rekonstrukcji rządu. Miejsce Natalii Gavrility, premierki od sierpnia 2021 r., zajął Dorin Recean, doradca prezydentki ds. bezpieczeństwa, a wcześniej szef MSW. Zmianę wymusiły spadające poparcie i konieczność przyspieszenia reform, zwłaszcza gospodarki i wymiaru sprawiedliwości, a także rozliczenia licznych afer korupcyjnych. Pojawia się zatem pytanie: czy gdyby Maia Sandu i PAS na poważnie rozważali groźbę przewrotu, zdecydowaliby się na rekonstrukcję rządu akurat teraz?

Nowa asertywność

Nie oznacza to jednak, że zagrożenie rosyjskie jest nierealne. Przeciwnie – prozachodni obóz władzy mierzy się z nim na poważnie co najmniej od roku.

Do niedawna Kiszyniów wolał o nim głośno nie wspominać, by dodatkowo nie drażnić Kremla i nie straszyć społeczeństwa. Teraz to się zmieniło. Władze mówią też o konieczności międzynarodowego wsparcia Mołdawii. To duża zmiana, gdyż formalnie jest to państwo neutralne i duża część społeczeństwa wierzy, że owa neutralność oddala wszelkie zagrożenia oraz odsuwa konieczność rozwoju zdolności obronnych. W wywiadzie dla „Politico” Maia Sandu mówiła w styczniu, że jej kraj będzie musiał związać się z większym sojuszem. Nazwa NATO nie padła, jednak sygnał był oczywisty. Prezydent USA Joe Biden nie przypadkiem wspomniał w Warszawie Sandu i Mołdawię – niemal niedostrzegalny do niedawna kraj został wskazany jako element rywalizacji strategicznej z Rosją.

Asertywność, którą zyskał ostatnio Kiszyniów, jest możliwa dzięki dywersyfikacji dostaw energii. Do niedawna Mołdawia była uzależniona od rosyjskiego gazu, a energię elektryczną kupowała w większości z elektrowni znajdującej się w separatystycznym i prorosyjskim Naddniestrzu. Obecnie surowiec kupowany od Gazpromu jest kierowany jedynie na potrzeby tej nieuznanej republiki, natomiast pozostała część kraju korzysta z gazu kupowanego na rynkach europejskich. Dzięki synchronizacji sieci energetycznych Mołdawia mogła jesienią kupować prąd na rynkach europejskich. W grudniu odnowiono umowę z naddniestrzańską elektrownią, jednak władze separatystycznej republiki wiedzą już, że od teraz to Kiszyniów dyktuje warunki.

Kuszenie Tyraspola

Dywersyfikacja źródeł energii zmieniła układ sił między Kiszyniowem a Naddniestrzem. Obecnie Moskwa i Tyraspol, stolica separatystycznego regionu, nie mają już możliwości stosowania szantażu energetycznego. Tymczasem Naddniestrze, którym rządzi lokalna elita biznesowa, gospodarczo żyje głównie z handlu z Unią Europejską. W tej kwestii jest więc zależne od Mołdawii, co tej ostatniej daje możliwość wywierania nacisku. Kiszyniów, także przy wsparciu amerykańskich dyplomatów, zaczyna z niej korzystać. Liczy na to, że oligarchowie z Naddniestrza zrozumieją, że ich przyszłość i bezpieczeństwo będą wyglądać lepiej po zbliżeniu z Zachodem, a nie Rosją. Ten proces wspiera również Ukraina, która chętnie pozbyłaby się problemu prorosyjskiego terytorium u swych południowo-zachodnich granic.

Spośród więzi, które łączyły dotąd Tyraspol z Moskwą, największe znaczenie ma 1,5 tys. stacjonujących tu rosyjskich żołnierzy oraz tożsamość mieszkańców, którzy przez dekady postrzegali Rosję jako swego jedynego obrońcę. W ostatnich dniach Kreml stara się wykorzystać oba czynniki, nieustannie strasząc ukraińską interwencją wojskową w Naddniestrzu. Podsyca to strach i niepewność w całej Mołdawii. Rosja liczy zapewne na to, że ludność Naddniestrza, która nie przyjęła inwazji na Ukrainę z entuzjazmem, będzie dzięki temu przychylniej patrzeć na rosyjskie wojsko.

Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w maju 2022 r., gdy w Tyraspolu i okolicach doszło do tajemniczych zamachów, o które Rosja oskarżyła ukraińskich dywersantów (na szczęście nikt w nich nie ucierpiał). Również dziś Kreml może tworzyć pretekst do użycia armii w celu zdyscyplinowania lokalnej elity polityczno-biznesowej.

Rosji jest trudniej

Mołdawianie od ponad roku żyją w cieniu rosyjskiej inwazji na sąsiada. Doświadczyli kryzysu uchodźczego (przyjmując największą liczbę Ukraińców w przeliczeniu na mieszkańca), wzrostu cen energii, paliwa i innych produktów, a także coraz większej niepewności odnośnie do stabilności państwa. Gdy wiosną 2022 r. realna była jeszcze groźba rosyjskiego ataku na Odessę, przyszłość Mołdawii stanęła pod znakiem zapytania.

Moskwa nieustannie wykorzystuje ten lęk oraz kryzys społeczno-ekonomiczny. Ludzie tacy jak Ilan Șor, którzy przez lata doprowadzali państwo do ruiny, wyciągają teraz na ulicę tych, którzy zastanawiają się, za co przeżyć każdy kolejny dzień. Widać też równocześnie, że w Mołdawii zachodzą zmiany, które ograniczają pole manewru Rosji. Do tego stopnia, że nawet wobec tradycyjnie prorosyjskiego Naddniestrza Moskwa musiała powrócić do swych klasycznych narzędzi: dezinformacji i podsycania strachu. ©

 

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 11/2023