Czternastak

A we mnie dokonała się przemiana. Mam nadzieję - nieodwołalna, choć na razie trudno mi tej nadziei zaufać. Przemiana dokonywała się powoli i niezauważalnie. Wszystko zaczęło się w sklepie "Lewiatan przy ulicy Lelewela w Krakowie.

14.09.2006

Czyta się kilka minut

Sklep jak sklep - między regałami trudno się przecisnąć z wózkiem, przy kasach zwykle tłok i tak ciasno, że niemal nie sposób wypakować zakupy na ladę. Ale ja ten sklep uwielbiam, bo pracujące w nim młode panny i nieco starsze panie budzą mój podziw i szacunek. Miłe, nieomal serdeczne, obsługują klientów z uśmiechem, choć bywa tu czasem nerwowo, kiedy na przykład jakiś frustrat zbyt głośno wyraża swoje niezadowolenie albo wpada banda wygolonych wyrostków, żeby kupić kilka piw. Nic, nawet najbardziej namolny pijak, nie jest w stanie wyprowadzić tych kobiet z równowagi, nigdy nie widziałam, by były nieuprzejme. Jak im się to udaje? Nie mam pojęcia.

Kiedy kilka dni temu znów robiłam zakupy w "Lewiatanie", jedna z kasjerek szepnęła do mnie dyskretnie: "Jest nowa książka, z tych co to Pani zawsze kupuje" i zanim zdążyłam pomyśleć, już płaciłam dziesięć złotych i dziewięćdziesiąt groszy za poradnik psychologiczny Lillian Glass pt. "Toksyczni ludzie". Nie byłam z tego zadowolona. Wydawało mi się, że problem toksycznych emocji mam z głowy, bo jakiś czas temu przeczytałam trzy klasyczne już dzieła na ten temat. Nie pamiętam, czego się z nich nauczyłam, ale wiem, na którą półkę je odstawiałam. Stoją tam obok siebie "Toksyczni rodzice" Susan Forward, "Toksyczne związki" oraz "Toksyczna miłość" Pii Mellody. Nie miałam ochoty czytać więcej, a poza tym kilka godzin wcześniej kupiłam sobie pierwszą powieść Pameli Anderson pt. "Gwiazda" i już się cieszyłam, że będę mogła stracić całe popołudnie na snucie przeróżnych złośliwości pod adresem amerykańskiej seksbomby.

***

Żeby przeczytać "Gwiazdę", oczywiście wcale nie trzeba całego popołudnia, a na złośliwości nie mam ochoty, co nie znaczy, że komuś tę książkę polecam, choć to czytadło w jakimś sensie wzruszające. Losy głównej bohaterki do złudzenia przypominają losy autorki - panna z prowincjonalnego miasteczka marzy o tym, by zarobić dość pieniędzy na roczny kurs kosmetyczny. Pracuje więc na dwóch posadach. Pewnego dnia zdarza się jednak cud, jej uroda zostaje dostrzeżona w tłumie przez jakiegoś fotoreportera i od tej chwili dziewczyna zaczyna robić oszałamiającą karierę jako modelka i aktorka. Zarabia krocie, nawiązuje romanse z mniej lub bardziej odpowiednimi mężczyznami, prowadzi życie rozwiązłe.

A gdzie wzruszenie? Gdzieś na marginesie tych wszystkich zdarzeń. W ciepłych opisach rodzinnych stron i przyjaciół z tych czasów, w których o Pameli Anderson słyszeli wyłącznie oni. W lojalności, jaką zachowała wobec miejsca, z którego ruszyła w daleki świat. W dystansie, z jakim opisuje swoje małomiasteczkowe gusta, stroje, fryzury i zachowania, zanim rój specjalistów nie zmienił jej w osobę, którą jest teraz. W szczerości, z jaką przyznaje się do tego, że jest dziś tym, kim jest, jedynie dzięki pomocy innych.

Nic na to nie poradzę, ale poczułam taką sympatię do tej kobiety, że jej nazwisko wystukałam w przeglądarce internetowej. Większość z tego, co przy okazji znalazłam, nie nadaje się do felietonu na łamach "TP". Były też jednak zdjęcia gwiazdy, nieco bardziej cenzuralne, choć mocno wyuzdane. Niespodziewanie poza wybujałym biustem Pameli Anderson, jej prowokacyjnymi pozami i nachalnym seksapilem dostrzegłam też naiwną, prostolinijną, prowincjonalną panienkę, która ze wszystkich sił stara się sprostać wizerunkowi współczesnej ikony popkultury. Czy to znaczy, że "Gwiazdę" należy przeczytać? Raczej nie.

***

A "Toksyczni ludzie"? Koszmar! Lillian Glass twierdzi, że "Toksycznym człowiekiem jest każdy, kto uprzykrza ci życie, kto nie wspiera cię, nie zachęca do rozwoju; każdy, kogo nie cieszą twoje sukcesy, kto nie życzy ci dobrze. Człowiek taki w istocie udaremnia twoje dążenia do szczęśliwego i twórczego życia (...). Toksyczny człowiek to ktoś, kto pragnie cię zniszczyć. To ktoś, kto ograbia cię z poczucia własnej wartości, pozbawia godności i zatruwa samą esencję twojego istnienia, kto nadwerężając twoją odporność, naraża cię na chorobę psychiczną lub fizyczną. Toksyczni ludzie gaszą wszelki entuzjazm, dostrzegając tylko wady, pełni zazdrości

i zawiści cierpią, widząc twoje sukcesy. Gotowi są znienawidzić cię za każde najmniejsze powodzenie. Ich niepewność i obawa często każą im przeszkadzać ci w dążeniu do szczęśliwego, twórczego życia".

Co gorsza, "toksyczną osobą może być każdy. Nie odgrywa tu roli ani wiek, ani klasa społeczna, dziedzictwo kulturowe, religia, czy poziom wykształcenia. Nie ma znaczenia także iloraz inteligencji (...). Toksyczni ludzie mogą pojawić się w każdej sferze twojego życia - zarówno w twojej rodzinie, jak i w pracy. Jedni okażą ci wrogość wprost, inni będą działać za twoimi plecami. Niektórzy mogą nawet udawać przyjaźń, mówiąc ci miłe, serdeczne słowa...".

Ci ostatni są najgorsi, ponieważ najtrudniej ich rozpoznać. Człowiek ma wrażenie, że z życzliwości radzą mu, by poszedł do fryzjera, przekazują adres swojej krawcowej lub zasady najnowszej diety-cud, a oni robią to wyłącznie po to, by go upokorzyć. Jeśli skorzysta z ich rad, będą mieli satysfakcję, że dzięki nim w jego życiu zmieniło się coś na lepsze. A on? Zobowiązany do wdzięczności, może dojść do wniosku, że sam jest kimś gorszym, co niewątpliwie odbije się na jego pracy, relacjach z ludźmi, a także zdrowiu.

Istnieje trzydzieści typów toksycznych ludzi, którzy posiadają aż trzysta siedem charakterystycznych cech. Znajdziemy wśród nich agresywność, apodyktyczność, arogancję, bezczelność, bezwstydność, bezwzględność, brutalność, chamstwo, dokuczliwość, dwulicowość, fanatyzm, grubiaństwo, hałaśliwość, kłamliwość, kłótliwość, konfliktowość, małostkowość itd. Ale uwaga! Człowiek delikatny, energiczny, hojny, radosny, rozmowny, uczuciowy, wesoły i wrażliwy też może być toksyczny. No proszę! Zawsze mi się wydawało, że otaczam się wyłącznie wspaniałymi, miłymi, życzliwymi ludźmi, a jednak według definicji Lillian Glass to po prostu potwory. Tak się tej myśli przeraziłam, że już nie przeczytałam, jak się przed nimi bronić, tylko wróciłam do tłumaczenia książki pewnego Austriaka.

***

Książka jest znakomita, ale Austriak podły, ponieważ często posługuje się słowami, których nie tylko nie ma w moich słownikach, ale są też niezrozumiałe dla moich niemieckojęzycznych znajomych. W rozpaczy zaczęłam ich szukać w internecie, przez przypadek trafiłam na stronę forum.dep.pl, a wtedy nagle otworzył się przede mną cudowny świat, w którym rój bezinteresownych ludzi nie tylko wyjaśnia poszczególne słowa, ale też pomaga w tłumaczeniu całych zdań na niemiecki lub polski i poprawia teksty, a przy okazji dyskutuje i najwyraźniej nieźle się bawi.

Czasem odpowiedź nie od razu jest trafna - pytałam o słowo "Bastrock", po kilku godzinach odezwała się do mnie Rayuela twierdząc, że to spódniczka hawajska i nawet wysłała mi jej zdjęcie, ale ów Bastrock nosił w powieści pewien żydowski przedsiębiorca z Czech, który w czasie wojny ukrywał się przez pewien czas u jednej rodziny austriackiej, więc trudno mi sobie wyobrazić, by paradował po ich majątku w spódniczce z lian. Rayuela wytłumaczyła mi za to, że Vierzehnder znaczy dorodny jeleń, a wtedy rozpętała się krótkotrwała dyskusja wśród forumowiczów, bo zaraz ktoś napisał, że ten dorodny jeleń w rzeczywistości nazywa się czternastak, ktoś inny spytał, jak się w takim razie nazywa po niemiecku ósmak i już po chwili mieliśmy mały słownik jeleniologiczny, w którym prócz nazw znalazły się też wyjaśnienia, skąd się te nazwy biorą.

Autorką słownika była oczywiście Nora, bo Nora wie absolutnie wszystko i zna odpowiedź na każde pytanie, wiedziała więc też, że Bastrock to po prostu żupan. A pytania bywają różne. Na przykład Svrider prosił, by ktoś mu podał przepis na "te pyszne ogórki, które sprzedają na każdym targu z beczek". Dostał trzy (dwa od Nory, która ogórki kisi w dziesięciolitrowych wiadrach), nie wiadomo jednak, co Svrider z nimi zrobił, bo się więcej nie odezwał, ale do postu z przepisami zajrzało ponad dwa tysiące osób.

A gdzie wewnętrzna przemiana? Kiedy przeglądałam mój pamiętnik, zorientowałam się nagle, że każdy felieton zaczynam od narzekania, bo zimno albo gorąco, bo źle albo jeszcze gorzej. Chyba kompletnie zwariowałam! Nie rozumiem, jak mogłam tak bezwzględnie zatruwać toksycznym jadem życie sobie i czytelnikom. Przepraszam. Już nie będę, bo teraz całymi dniami nucę sobie pod nosem fragment wierszyka Marii Konopnickiej: "Jadą, jadą dzieci drogą, siostrzyczka i brat i nadziwić się nie mogą, jaki piękny świat".

  • Pamela Anderson, "Gwiazda", Warszawa 2006, Wydawnictwo Bellona;
  • Lillian Glass, "Toksyczni ludzie", przeł. Beata Radomska, Poznań 2006, Dom Wydawniczy Rebis.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (38/2006)