Czeskie czołgi jadą na wschód

Jako jeden z pierwszych krajów europejskich Czechy wysłały Ukrainie ciężką broń, w tym artylerię i pojazdy pancerne. Dlaczego akurat oni?

09.05.2022

Czyta się kilka minut

Mural w Pradze autorstwa czeskiego artysty pochodzenia ukraińskiego o pseudonimie „ChemiS”. 18 marca 2022 r. / DROBJEKTIFF / ALAMY STOCK PHOTO / BE&W
Mural w Pradze autorstwa czeskiego artysty pochodzenia ukraińskiego o pseudonimie „ChemiS”. 18 marca 2022 r. / DROBJEKTIFF / ALAMY STOCK PHOTO / BE&W

Od inwazji Rosji na Ukrainę nie minęło więcej niż kilka dni, gdy ogrodzenie rosyjskiej ambasady w Pradze oblano czerwoną farbą. Pojawiły się napisy „Putin to morderca” i „Ambasada piekła”. Potem były demonstracje, happeningi, znów czerwona farba.

Rosyjscy dyplomaci nie mogą już cieszyć się spokojem w tej urokliwej części praskiej dzielnicy Bubeneč. Tym bardziej że praskie władze nie pozostały głuche na społeczne emocje – pod koniec kwietnia w błysku fleszy zmieniono tablicę z nazwą ulicy, przy której mieści się ta placówka. I tak ambasada Federacji Rosyjskiej w Pradze znajduje się już nie na ulicy Korunovační, lecz na Ukrajinských hrdinů, czyli Ukraińskich Bohaterów.

Z kolei barierki pobliskiego mostu pomalowano na niebiesko-żółto i nadano mu imię Vitalija Skakuna – ukraińskiego żołnierza, który oddał życie, wysadzając most i opóźniając w ten sposób rosyjskie oddziały zmierzające w stronę Chersonia. „Wojna Rosji przeciwko Ukrainie to wojna przeciwko cywilizowanemu światu. Dlatego cały świat patrzy na ukraińskich bohaterów, którzy bronią wspólnych wartości. Ta inicjatywa jest ważna również dla czeskiej młodzieży, aby wiedziała, czym jest dobro, a czym zło” – stwierdził ukraiński ambasador Jevhen Perebyjnis.

Takie symboliczne gesty mają znaczenie i będą zapamiętane. Podobnie jak dostawy czołgów, pomoc dla uchodźców, gromadzenie dowodów rosyjskich zbrodni wojennych (zeznania świadków wśród ukraińskich uchodźców mają zbierać czescy policjanci).

Wojna w Ukrainie postawiła Czechów na baczność.

Praga posyła czołgi

Na początku kwietnia w mediach pojawiły się informacje, że Czechy jako pierwszy z krajów NATO wysłały Ukrainie swoje czołgi typu T-72. Ponieważ są to maszyny budowane jeszcze według technologii sowieckiej, żołnierze ukraińscy mogą korzystać z nich bez specjalnego przeszkolenia.

Nie był to jedyny transport ciężkiego sprzętu – wiadomo, że z zasobów czeskiej armii na wschód pojechały także wyrzutnie rakietowe typu Grad, haubice Dana i bojowe wozy piechoty BMP; jak zawsze w takich wypadkach szczegóły nie są podawane do wiadomości publicznej. „Ciekawość to ludzka rzecz – pisała potem na Twitterze czeska minister obrony Jana Černochová, odmawiając szczegółowych informacji. – Tam toczy się wojna i nie będziemy ułatwiać sprawy mordercom z literą »Z«! [chodziło o znak malowany na rosyjskich pojazdach, który wykorzystuje też rosyjska propaganda – red.]. Proszę mi wierzyć, wysyłamy niezbędny sprzęt wojskowy naszym ukraińskim przyjaciołom. I będziemy to robić dalej”.

Wiadomo jednak, że Czechy nie tylko są dziś w awangardzie państw wspierających militarnie Ukrainę – czeska pomoc zaczęła się na długo przed tym, jak 24 lutego tego roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję. Jak czytamy w publikacji Ośrodka Studiów Wschodnich, już wcześniej, w styczniu tego roku, „pod wpływem rosnącej presji militarnej Rosji na nieodpłatne przekazanie Kijowowi broni i amunicji” zdecydowało się kilka krajów NATO. Obok USA, Wielkiej Brytanii, Litwy, Łotwy i Estonii były Czechy i Polska.

Jednak Czechy – podobnie jak Polska – były aktywne na tym polu już dużo wcześniej: od roku 2014, gdy Putin rozpętał wojnę w Donbasie. Dotyczy to zarówno broni przekazywanej nieodpłatnie, jak też współpracy komercyjnej (według OSW wartość eksportu czeskiej broni do Ukrainy w latach 2014-20 wyniosła co najmniej 48 mln euro).

Pomaga nie tylko państwo czeskie, ale także społeczeństwo: broń dla ukraińskiej armii jest też teraz finansowana ze zbiórki organizowanej przez ukraińską ambasadę w Pradze – zebrano już ponad 40 mln dolarów.

Czesi i Rosjanie

Alexandr Mitrofanov, znany czeski komentator o rosyjskich korzeniach (urodził się w Rostowie nad Donem), od kilkunastu lat śledzi i analizuje rosyjskie media i wydarzenia polityczne – efektem jest wydana w ubiegłym roku książka „Mrazík z pendrekiem w ruce”, czyli „Dziadek Mróz z pałką w ręku”, ze znaczącym podtytułem: „Dlaczego współczesna Rosja jest taka i dlaczego być inna nie może”.

– Przez ostatnich 10 lat tłumaczenie Czechom Rosji było trudnym zadaniem. Stopniowo ostrzegałem przed takim rozwojem sytuacji, jaki widzimy, ale wielu czytelników i słuchaczy raczej to lekceważyło – mówi Mitrofanov w rozmowie z „Tygodnikiem”. – Przez to, jak poukładało mi się życie, mam doświadczenia jak niewielu innych ludzi: znam równie dobrze społeczeństwo czeskie, jak i rosyjskie, mentalność i rosyjską, i czeską – opowiada publicysta. – Dlatego byłem i jestem w stanie zrozumieć i dopuścić do siebie to, czego inni widzieć nie chcieli, bo z różnych powodów wydaje im się to sprzeczne z ich wyobrażeniami. Mówiąc krótko, u podstaw rosyjskiego społeczeństwa leżą: agresja, przemoc, ekspansywność i władza mafii. Traktowałem to poważnie, bo wiedziałem, że to nie oszczerstwo ani przesada, ale właśnie rzeczywistość.

Czy teraz opinia Czechów o Rosji się zmieniła? – Tak, radykalnie. Nagle ludzie do mnie piszą, że miałem rację – mówi Mitrofanov.

Tę zmianę widać w wynikach badania opinii publicznej prowadzonego przez agencję STEM: jeszcze rok temu postrzeganie Ukrainy i Rosji było w Czechach niemal identyczne. Co warte zaznaczenia, oba te kraje były oceniane nie najlepiej – odpowiednio 3,3 oraz 3,4 punktu na skali 1-5, gdzie 5 jest oceną najgorszą. Teraz ocena Ukrainy się poprawiła, zaś Rosja oceniania jest najgorzej od prawie 30 lat.

Co ciekawe, analiza STEM-u może sugerować, że to właśnie negatywny stosunek do Rosji – bardziej nawet niż sympatia do Ukrainy – może mieć wpływ na solidarność, jaką Czesi okazują dziś Ukraińcom.

W obronie prawdy

W tym samym sondażu ponad połowa Czechów (57 proc.) deklaruje się jako jednoznacznie prozachodnia i postrzega Rosję jako agresora w obecnej wojnie. Jednocześnie jednak aż 33 proc. mówi, że nie ma jasnego poglądu w tej sprawie, 10 proc. wierzy rosyjskiej propagandzie, a z nich z kolei 4 proc. ma mocno prorosyjskie poglądy. Być może w skali kraju to niewiele, ale – jak zwracają uwagę analitycy STEM – potencjalnie to dziesiątki tysięcy osób, które mogą być bardzo aktywne w mediach społecznościowych.

To właśnie rosyjska dezinformacja jest postrzegana w Czechach jako jedno z większych zagrożeń. Dlatego przygotowano rządową stronę internetową (www.branmecesko.cz), na której można sprawdzić, jakie rosyjskie argumenty i informacje są fałszywe, a także w jaki sposób z taką dezinformacją można sobie radzić. Autorzy strony podkreślają, że fałszywe informacje dotyczą wprawdzie wojny w Ukrainie, ale jest to również zagrożenie dla Republiki Czeskiej i jedności Czechów w obliczu tej wojny. „Rozpowszechniając prokremlowską dezinformację, pomagacie agresorowi – czytamy. – Dezinformacja i kłamstwa to broń przeciwko nam wszystkim”.

Cienie przeszłości

Wśród powodów, dla których większość Czechów zjednoczyła się w solidarności z Ukrainą, są także dwa wydarzenia z historii – tej bliższej i tej dalszej.

Pierwsze z nich to dwie tajemnicze eksplozje w magazynach amunicji w miejscowości Vrbětice jesienią 2014 r., w których zginęły dwie osoby. Wiadomo, że amunicja z tych magazynów trafiała na Ukrainę. Po długim śledztwie w ubiegłym roku poinformowano wreszcie o tym, czego powszechnie się spodziewano: istnieje uzasadnione podejrzenie, że za wybuchami stały służby rosyjskie, a konkretnie wywiad wojskowy GRU.

– Dla czeskiej opinii publicznej był to punkt zwrotny: chodziło o terrorystyczny atak Rosji na czeskim terytorium! Nawet Andrej Babiš, starający się o utrzymanie z Rosją choćby poprawnych stosunków, nie mógł się nie zgodzić na wydalenie rosyjskich dyplomatów – mówi „Tygodnikowi” czeski politolog Jiří Pehe.

W ciągu 48 godzin Czechy musiało opuścić 18 Rosjan. W odpowiedzi Rosja wydaliła dyplomatów czeskich, a Czechy kolejnych rosyjskich – obecnie jest ich w Pradze jedynie siedmiu. Czechy trafiły też na rosyjską listę „państw nieprzyjaznych”.

Natomiast drugim wydarzeniem, o jeszcze większym znaczeniu dla postawy Czechów w obecnym konflikcie, jest stłumienie przez wojska Układu Warszawskiego w 1968 r. próby reformy systemu komunistycznego, którą nazwano Praską Wiosną. O sowieckich (i nie tylko) czołgach na ulicach miast i miasteczek Czesi nie zapomnieli i teraz ta pamięć o narodowym dramacie odezwała się ze zdwojoną siłą.

Nawiązania do tych wydarzeń sprzed ponad pół wieku pojawiają się na demonstracjach i na oficjalnych rządowych stronach. – To naprawdę ma wielkie znaczenie dla obecnego zachowania Czechów. Trauma sowieckiej okupacji z lat 1968-89 – a przecież ostatnich sowieckich żołnierzy udało się wysłać do domu dopiero w 1991 r. – wywiera wielki wpływ na decyzje podejmowane przez rząd. Jakby to powiedzieć… po prostu nie mamy z Rosjanami dobrych doświadczeń – mówi Jiří Pehe.

Duch Václava Havla

O tym, że za czeską pomocą dla Ukraińców stoi pamięć o roku 1968, mówił również premier Petr Fiala. Sprawuje on funkcję szefa rządu od października 2021 r., kiedy wybory parlamentarne wygrała jednoznacznie prozachodnia koalicja.

– Aktywność Czech wobec Ukrainy jest częściowo reakcją na doświadczenia roku 1968, ale częściowo to także próba potwierdzenia przez rząd zmiany kursu. Gabinet Petra Fiali w swojej deklaracji programowej oznajmił, że chce powrotu do havlowskiej polityki zagranicznej po latach kwestionowania jej przez premiera Babiša i prezydenta Zemana – mówi Pehe.

Polityka wierności demokratycznym wartościom i prawom człowieka, której symbolem jest postać Václava Havla – w czasach komunizmu dysydenta, a potem pierwszego prezydenta demokratycznej już Czechosłowacji, a następnie Czech – została zarzucona przez poprzednie rządy na rzecz pragmatyzmu i dobrych relacji z Moskwą i Pekinem. W czasie kampanii wyborczej obecna rządowa koalicja obiecywała, że to zmieni. Teraz, w czasie wojny w Ukrainie, widać, jak bardzo jest to istotne. Jak również i fakt, że – choć niewiele osób jeszcze w to wierzy – wśród części czeskich polityków ideały Havla są nadal żywe.

Jeśli chodzi natomiast o prezydenta Miloša Zemana, to dokonał on zwrotu o 180 stopni. O ile po wybuchu wojny w Donbasie w 2014 r. twierdził, że to „wojna domowa między dwiema grupami Ukraińców” i składał wizytę w Moskwie, o tyle teraz uznał Putina za „szaleńca”, a rosyjską inwazję za „zbrodnię przeciwko pokojowi”.

– Sługa Putina z dnia na dzień stał się jego bezkompromisowym krytykiem – ironizuje Alexandr Mitrofanov, który uważa, że ta spektakularna zmiana opinii Zemana wynika raczej z jego lęku, że pod presją ulicy mogłoby dojść nawet do próby jego impeachmentu.

Do zoo za jedną koronę

Fala spontanicznej początkowo, a potem coraz lepiej zorganizowanej pomocy dla Ukraińców szukających schronienia w Czechach była podobna do tej w Polsce: wolontariat na dworcach, noclegi w prywatnych domach, transporty potrzebnych rzeczy i żywności wysyłane do Ukrainy, koncerty, zajęcia dla dzieci, darmowe przejazdy pociągami (przez pięć dni od rejestracji), zniżki na bilety wstępu do muzeum itp. Do końca kwietnia do praskiego zoo Ukrainki z dziećmi mogły wejść za symboliczną jedną koronę.

Po ujawnieniu informacji o masakrze w Buczy jeden z najbogatszych Czechów – Ivo Lukačovič, właściciel portalu Seznam.­cz – przekazał ukraińskiej ambasadzie 100 mln koron (ponad 4 mln euro). Z darowiznami pospieszyły też Škoda Auto i inne firmy. A także osoby prywatne.

W efekcie fundacja „Člověk v tísni” (Człowiek w potrzebie) – która zaczęła działać na rzecz Ukrainy jeszcze w 2014 r. – teraz podczas publicznej zbiórki zgromadziła na pomoc Ukraińcom aż 1,7 mld koron (ok. 70 mln euro). Jej ciężarówki wypełnione darami docierają do Charkowa, Zaporoża i obwodu ługańskiego. W samych Czechach fundacja wspiera m.in. edukację ukraińskich dzieci.

„Člověk v tísni” zwraca jednak uwagę, że potrzebny jest plan długofalowego działania. Fundacja zamówiła np. analizę optymalnego rozmieszczenia uchodźców, biorącą pod uwagę dostępność mieszkań i miejsc pracy oraz wolnych miejsc w szkołach. Okazuje się, że najbardziej przeciążone są Karlove Vary, Pilzno i Praga, za to np. Brno i właściwie całe Morawy mają jeszcze niezapełnioną bazę.

Obecnie ocenia się, że do Czech przyjechało ok. 300 tys. Ukraińców – podobnie jak w Polsce, są to niemal wyłącznie kobiety i dzieci.

Miliony wolontariuszy

Podczas wcześniejszych kryzysów migracyjnych Czesi, a z pewnością czeskie władze, byli raczej niechętni przyjmowaniu uchodźców. Teraz jest inaczej. Dlaczego?

– Ukraina to kraj podobny kulturowo, tysiące Ukraińców mieszkały już wcześniej w Czechach. Po drugie, wojna wybuchła w kraju sąsiednim, zamykanie granic i metody stosowane w kryzysie syryjskim nie byłyby możliwe. Swoją drogą to ciekawe, czy teraz Czechy i Polska poprą próby ustanowienia wspólnej unijnej polityki azylowej – zastanawia się Jiří Pehe.

Do powodów, z których wynika życzliwość Czechów wobec ukraińskich uchodźców, można dodać jeszcze jeden: postawy polityków. W 2015 r. na porządku dziennym było populistyczne straszenie uchodźcami, w społeczeństwie siano lęk. W 2022 r. przesłanie rządu i całej koalicji od początku jest jasne: trzeba pomagać i będziemy pomagać. I tak się dzieje, a zaangażowanie we wszelaką pomoc (finansową, rzeczową, mieszkaniową, wolontariat) deklarują aż dwie trzecie dorosłych Czechów.

Nie znaczy to, że Czesi, nawet ci spieszący z pomocą, nie mają obaw. Według agencji STEM w związku z przybyciem uchodźców aż 70 proc. Czechów lęka się, że zmniejszy się ich bezpieczeństwo socjalne; ponad połowa boi się wzrostu bezrobocia. Od tego, jak państwo poradzi sobie z takimi obawami, będzie zależeć, czy uda się uniknąć napięć w relacjach Czechów z Ukraińcami (i tu może pomóc analiza „Člověk v tísni” w sprawie relokacji – bo często miejsca z największą liczbą wolnych mieszkań są jednocześnie miejscami najbardziej zubożałymi i przez to wrażliwymi na konflikty społeczne).

Mimo tych obaw po dwóch miesiącach od początku inwazji 64 proc. Czechów nadal opowiada się za przyjęciem i wsparciem ukraińskich uchodźców, wielu nawet za cenę pogorszenia własnego komfortu życia.

– Większość ludzi w Czechach była głęboko wstrząśnięta barbarzyństwem rosyjskich wojsk. Do tego doszła pamięć o roku 1968 i tak powstała spontaniczna fala solidarności z Ukrainą i Ukraińcami jako ofiarami barbarzyńców – mówi Mitrofanov. – Na dłuższą metę utrzymać taki poziom współodczuwania z Ukrainą będzie trudno, ale na razie się to nie zmienia.

Niepewna przyszłość

Wydaje się, że dość powszechne jest tu przekonanie, iż pomagając Ukraińcom – również jako prekursorzy w dostarczaniu broni – Czesi pomagają także sobie samym, bo w ten sposób chronią własny kraj.

Równocześnie bowiem tylko 9 proc. Czechów badanych przez agencję STEM uważa, że Europie Środkowej nie grozi dziś żaden konflikt. To najmniej od prawie 30 lat – jeszcze ubiegłego lata było ich prawie 30 proc. Z kolei aż jedna trzecia ankietowanych jest teraz przekonana, że wybuch konfliktu w naszym regionie jest tylko kwestią czasu.

Mimo to – lub może właśnie dlatego? – w Czechach nie słabnie fala solidarności z Ukrainą. Poparcie dla zdecydowanej polityki rządu w tej kwestii jest cały czas wysokie.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2022