Czarne i białe

Mój drogi Piołunie,

22.07.2013

Czyta się kilka minut

naszym atutem, jak wielokrotnie Ci powtarzam, jest to, że większość tych mizernych i miernych istot, które otaczamy naszą diabelską kuratelą, widzieć chciałoby wszystko i wszystkich wyłącznie w kategoriach czerni i bieli. Plus albo minus. Jeden albo zero. Pełna pula albo nic.

Powiedziałbym, że to nie tylko przejaw ich bezdennego ograniczenia, ale i bezczelności. Otóż tak drastycznie biegunowo postrzegać można nas i Nieprzyjaciela. Totalne Zło kontra Miłość doskonała. A człowiek? To kundel. Niedoróbka. Żywa usterka. Brakujące ogniwo między duchem takim jak Ty, drogi Piołunie – a ułomną materią. Czyli prochem, jak elegancko mawiają słudzy Nieprzyjaciela. Bądź łajnem, jak precyzyjnie ująłby to zagadnienie diabeł.

A Kościół, z którym walczyć będziemy aż do jego lub naszego końca? To dopiero dziwoląg! Święty świętością Nieprzyjaciela – a zarazem grzeszny grzesznością swoich członków. Święci obok prostytutek albo nawet i święte prostytutki. Bądź tu mądry i pisz wiersze!

Jaki jednak wyciągnąć z tego wniosek? Prosty. Pacjentów zawsze wodzisz po skrajnościach. Równie łatwo zwieść fundamentalistę, który wszystko w Kościele uważa za wspaniałe, wzniosłe i właściwe tylko z tego powodu, że Kościoła dotyczy – jak i tępego antyklerykała, który w Kościele dostrzega jedno wielkie szambo. Bo jeden i drugi to ślepcy, których jak po sznurku poprowadzić możesz ku przepaści. Co zaś zabawniejsze, ich fałszywe wyobrażenie namnaża się i rozrasta, żeby i innym również zniekształcić właściwe widzenie świata.

Dziś na konkretnym przykładzie chciałbym Ci opowiedzieć o zgubnych skutkach przekonania, że Kościół musi być jak pięciogwiazdkowa restauracja. Przypalony omlet nie ma prawa się trafić, kucharze muszą być nieomylni w doborze przypraw, a nadskakująco grzeczni kelnerzy serwują jedynie kawior i trufle w miodzie.

Cóż to za przykład? Spowiedź. Straszna broń, którą Nieprzyjaciel pozostawił pacjentom. Pełna dyskrecja, paplasz o grzechach kilka minut – puk, puk i pozamiatane. Toż to skandal nad skandale! Ileż, drogi Piołunie, musimy się czasem namęczyć, żeby pacjent potknął się i upadł albo pogrążył w odmętach i osiadł na samym dnie – a potem delikwent ot tak wypływa z powrotem na powierzchnię i cała zabawa zaczyna się od nowa!

Na szczęście spowiedź jest nie tylko spotkaniem z przebaczającym Nieprzyjacielem, ale też spotkaniem dwóch ludzi. I tu otwiera się pole do popisu dla diabła. Bądźmy szczerzy – w konfesjonale nie zawsze trafi się na arcymistrza duszpasterstwa. Zdarzy się tępy rzemieślnik albo bezduszny konował, co źle diagnozuje, znieczulić nie potrafi i ranę zapaskudzi, zamiast zaleczyć. Dlaczego jednak jeden partacz miałby sprawić, że pacjent w ogóle zrezygnuje z leczenia i pozwoli, żeby gangrena zżerała jego ciało? Oczywiście takie myśli trzeba w delikwencie natychmiast wyciszyć. Jemu trzeba poszeptać coś innego. Że Kościół miał być przecież bez skazy, a wszyscy księża mądrzy, dobrzy i miłosierni. Mało Ci rozczarowań? Mało Ci jeszcze bólu? Mało upokorzenia? Czy przed kolejnym głupkiem, prymitywem i hipokrytą znowu odsłonisz swe najintymniejsze przeżycia?

Odwiodłem tak od kratek konfesjonału już tysiące pacjentów. Każdego dnia konsekwentnie zabijam w tych delikwentach odradzającą się tęsknotę za oczyszczeniem, za tym jedynym w swoim rodzaju aktem pogrzebania przeszłości, co na dodatek prowadzi do przeklętego spotkania z Nieprzyjacielem w kawałku mąki z wodą. Sadystycznie przypominam im tamto bolesne rozczarowanie, że Kościół nie okazał się taki, jak opowiadała babcia, mamusia i pani katechetka. I doskonale wiem, że czas gra na moją korzyść, bo z każdym dniem coraz trudniejsze staje się przełamanie i powrót.

Pewien szczególnie niebezpieczny, bo normalny, a nie dotknięty kościelnym zadęciem katabas napisał z rozbrajającą szczerością, że nie lubi się spowiadać. Ale wie, że dobrze mu to robi. Oby żaden z Twoich pacjentów, drogi Piołunie, nie spotykał typków jego pokroju w konfesjonale. Bo diabłom rzadko służy szara rzeczywistość. My wolimy miraże.

TWÓJ KOCHAJĄCY STRYJ KRĘTACZ

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2013