Co zrobić z tą diagnozą

"Nie ma drugiego takiego kraju w Europie, w którym Kościół odgrywałby podobną rolę historyczną i społeczną jak w Polsce - pisze prof. Ryszard Legutko, wicemarszałek Senatu z ramienia PiS ("W drodze nr 5). - Pod tym względem jesteśmy wyjątkowi. Nawet kraje często porównywane z Polską, wymieniane mechanicznie w tym kontekście, jak Irlandia, Włochy czy Hiszpania, wyglądają inaczej...

12.05.2006

Czyta się kilka minut

Nie ma kraju o tak dużej liczbie ludności deklarującej się jako katolicy. Nie ma również w Europie kraju o porównywalnej liczbie powołań. Pod tym względem jesteśmy potęgą eksportową. Nie ma wreszcie takiego kraju, w którym Kościół pełniłby tak wielką funkcję publiczną, nie mówiąc o funkcji politycznej, czyli wpływaniu na decyzje władz. Podmioty polityczne animujące ustrój, w którym żyjemy, liczą się z opinią Kościoła instytucjonalnego, ale też Kościoła jako wspólnoty wiernych, liczą się z tradycją, obyczajem, wrażliwością katolicką".

Jest to początek jednej z odpowiedzi na pytanie redakcji: "Jaki Kościół powita Benedykta XVI?". Wszystkie teksty z tej miniankiety warte są uwagi i chwała miesięcznikowi, że chyba jako pierwszy zaczął rozmowę na temat tak potrzebny i ważny. Nie w felietonie jednak miejsce na recenzję całości bądź jej kontynuowanie. Od razu bowiem przykuwa mnie do miejsca dobitna klarowność tej diagnozy i pytanie: czy się z nią zgadzam? Tak - odpowiadam. Jesteśmy wyjątkowi. Tylko pod jakim względem i co z tego wynika?

Może to być poczucie górowania nad wszystkimi. Autor tej diagnozy czyni to zaraz w następnych zdaniach. Ułatwiając sobie sprawę nieróżnicowaniem geograficznym niczego poza Polską, zwięźle stwierdza, że "Europa jest dzisiaj niechrześcijańska, antychrześcijańska i postchrześcijańska. (...) Niechrześcijańska, to znaczy że wpływy chrześcijaństwa są nieobecne. Antychrześcijańska, czyli wroga wobec wszystkiego, co się z chrześcijaństwem kojarzy. Postchrześcijańska, to znaczy, że elementy chrześcijaństwa zostały wchłonięte, ale samo źródło jest już martwe. Każde z tych określeń w jakimś sensie odpowiada prawdzie". Na takim tle Polska rozbłyska, jej obraz zaprasza do dumy i poczucia wyższości nad wszystkimi. To uczucie bardzo krzepiące, zwłaszcza gdy nie będziemy zagłębiać się w szczegóły. Takie choćby jak narodowość twórczyni hospicjów dla umierających, jak twarze i przestrzenie wspólnoty Taizé, najbardziej chrześcijańskiego w Europie miejsca wspólnej modlitwy, jak beatyfikowane u końca pontyfikatu Jana Pawła II heroiczne matki rodzin, jak pokorna i niezmordowana szczodrość Maksymilian-Kolbe-Werk, do Polski przecież adresowana. I setki innych: miejsc, imion, twarzy, inspiracji. Można się czuć wyjątkowym na różne sposoby: wyjątkowo obdarowanym, ale przez to także wdzięcznym dla innych - albo nieporównanie lepszym, spoglądającym z góry na wszystkich, czerpiącym swój blask z czerni tła, na którym chętnie się występuje...

Ta sama diagnoza rodzi pytanie: więc może mamy już wszystko i powinno być świetnie? Masowa pobożność, prestiż Kościoła, siła wpływu - to jest to, do czego dążyć się powinno, a my już doszliśmy? Jest więc tak, że inni też nas podziwiają i czują się dobrze pomiędzy nami, a przede wszystkim my sami czujemy się dobrze i od święta, i na co dzień, nie doznając tych wszystkich kantów, które rodzi niechrześcijański egoizm i pogańskie patologie? Nasz dzień świąteczny byłby wtedy weryfikowany przez naszą powszedniość, w której - w przeciwieństwie do reszty Europy - bić powinny źródła ciągle żywe. Jest tak?

Chyba że zadamy sobie jeszcze jedno pytanie, to najważniejsze: czy chrześcijaństwo to jest masowość, prestiż, wpływ na decyzje władz, deklaracja przynależności - czy coś zupełnie innego? W rozmowie z o. Krzysztofem Pawłowskim, nowym prowincjałem dominikanów, w tym samym numerze "W drodze", znajdujemy refleksję-kontrapunkt: "Wyjazd z Polski, z rzeczywistości polskiego Kościoła, był dla mnie wielkim darem. Polski Kościół jest specyficzny, co jest zarówno naszym błogosławieństwem, jak i ograniczeniem. Często myślimy o Kościele jako o rzeczywistości takiej jak w Polsce, masowej, bardzo silnie związanej z kulturą, i zapominamy, że chrześcijaństwo nosi w sobie również doświadczenie słabości i zetknięcia z kulturami, w których jest obce. (...) Jest to przeżycie niezwykle płodne".

No właśnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2006