Co w zamian?

Wiadomość o tym, iż ZASP rozważa cofnięcie rekomendacji dyrektorowi Starego Teatru Mikołajowi Grabowskiemu i że sprawa ta została już przekazana ministrowi kultury oraz informacja, iż skarga na skandaliczny poziom teatru wyszła od aktorów w nim zatrudnionych, były dla wielu ogromnym zaskoczeniem. Tymczasem było to jedynie pęknięcie wzbierającego od dawna wrzodu: pretensji, lęków, niedomówień, zawiedzionych ambicji.

29.05.2005

Czyta się kilka minut

Dyrekcję trudno ocenić przed upływem co najmniej trzech sezonów - specyfika teatralnej pracy polega między innymi na tym, że od pomysłu do premiery prowadzi długa droga (zwłaszcza, gdy zaprasza się renomowanych reżyserów). Starania zainicjowane w 2002 r. dopiero teraz zaczynają przynosić wymierne efekty. Po nieudanym pierwszym sezonie i nierównym drugim (oba przyniosły jednak wydarzenia w postaci “Niewiny" Miśkiewicza i Festiwalu Krystiana Lupy) nadszedł sezon, w którym w Starym Teatrze znalazło się miejsce zarówno dla Wajdy, Warlikowskiego, jak i studentów reżyserii, repertuaru polskiego i obcego, klasycznego i prapremier.

Tendencja jest wyraźnie zwyżkowa, co potwierdzają plany na następne sezony. Poprawiła się sytuacja finansowa teatru i frekwencja (zwłaszcza młodej publiczności), ożywieniu uległy kontakty z zagranicą, co jest szczególnie ważne dla Krakowa jako miasta nie posiadającego festiwalu na miarę Kontaktu, Dialogu czy Spotkań. Inaczej niż podczas konfliktu zespołu z Krystyną Meissner, w zarzutach aktorów nie pojawiają się zatem kwestie organizacyjne czy finansowe, lecz artystyczne.

Można nie zgodzić się z poglądami czy estetyką reżyserów, ale nie sposób odmówić profesjonalnego poziomu i negować sukcesu “Niewiny", “Nocy", “Kruma" czy ostatnio “Zaratustry". Niedobór wielkiego repertuaru jest poważnym zarzutem, faktem jednak jest, iż po śmierci Jerzego Grzegorzewskiego żaden z uznanych reżyserów nie wyraża chęci wystawiania polskiej klasyki. Trudno więc zrozumieć, dlaczego tak zaciekle atakowane są “re_wizje romantyczne" - próba przełamania tego impasu. Nie powinno się też skazywać na porażkę grudniowego Baz@rtu, który z pewnością przygotowany jest znacznie staranniej i z większym rozmachem niż pośpiesznie zwołana pierwsza edycja. Nazwiska Percevala i Marthalera są tego dowodem.

To wszystko można łatwo zniszczyć; póki co nie widać jednak żadnych konstruktywnych propozycji, co na “oczyszczonym" polu należałoby zbudować. I kto miałby tego dokonać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2005