Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Co sprawia, że jedne dzieła sztuki uważane są powszechnie za arcydzieła, a inne nie – pomimo że równie wspaniałe? Dlaczego przed obrazem „Mona Lisa” tłumy z aparatami i kamerami, a w sąsiedniej sali Luwru pustki, mimo że tam widać gołym okiem, że Leonardo równie, jeśli nie bardziej, się postarał?
Przeprowadzono badania, wskazujące naturalnie, że im więcej słyszymy, że arcydzieło, tym bardziej arcydzieło arcydzielne. Syndrom inżyniera Mamonia, wiadomo. I zaczyna się dorabianie ideologii, i historie o niezwykłych, jedynych w swoim rodzaju przymiotach, jak na przykład portrety wodzące wzrokiem za obserwatorem i tak dalej. Oczywiście nawet dziecko wie, skąd wzięła się sława „Mony Lisy” – a mianowicie z kradzieży w 1911 r., po której ludzie zaczęli się gromadzić i patrzeć na puste miejsce po obrazie. Ci sami, którzy wcześniej na sam obraz nie mieli ochoty spoglądać, kiedy uprzednio tam wisiał. Afera, rewelacja, szok, kontrowersje. Policja prowadziła długie i żmudne śledztwo, jednym z przesłuchiwanych był nawet Pablo Picasso. Prawda wyszła na jaw dwa lata później, kiedy pewien włoski stolarz usiłował opchnąć skradzionego Leonarda we Florencji, w Uffizi konkretnie. Awantura zrobiła się międzynarodowa, „Leonardo wraca na Ojczyzny łono” versus „święte prawo własności ludu francuskiego”. W każdym razie każdy o obrazie słyszał, obraz widział, a nawet jak nie widział, to i tak się wypowiedział. Nihil novi – jak mawiają w Krakowie.
Ale wieść o przymiotach „Mony Lisy” poszybowała w stratosferę właściwą najbardziej znanym dziełom sztuki dzięki Duchampowi oczywiście – z czego wynika, że nic nie robi sztuce tak dobrze jak lekkie zbezczeszczenie, choćby i wąsikiem. No i nasuwają się pytania: czy my gęsi? Nie. Czyśmy sroce spod ogona wypadli? Nie. To jak rozsławić perły polskich kolekcji? Zawsze może pomóc Daniel Olbrychski, ale niestety niewiele muzeów posiada jego portret pędzla Leonarda. Szkoda, niepowetowana strata narodowej kultury. Uzbrójmy się zatem w cierpliwość.
„Dama z łasiczką” czeka na Banksy’ego. Tutaj potrafią się oburzać. Oburzenie stymuluje popyt na kulturę.