Cisza wróży źle

Na południu Madagaskaru zaczyna się klęska głodu – kolejna obok epidemii covidu i kryzysu politycznego plaga, jakich doświadcza ta wyspa.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Na drodze z Tôlanaro do Manantenina, południowy Madagaskar, marzec 2020 r. / / FOT. Paulina Bacławska / MISEVI Polska
Na drodze z Tôlanaro do Manantenina, południowy Madagaskar, marzec 2020 r. / / FOT. Paulina Bacławska / MISEVI Polska

Pierwszy sygnał, że coś dzieje się nie tak, przyszedł kilka lat temu. W regionie Anosy, w środku pory suchej, trwającej tu od maja do października, spadły dziwne ulewy, niezdarzające się wcześniej w tym okresie. Pory deszczowe zaczęły być nieregularne – czasem spóźnione, czasem z małą ilością opadów. W niektórych miejscach na południu Madagaskaru już od dwóch lat nie spadła ani kropla deszczu.

O tych anomaliach miejscowi informowali władze centralne, lecz w odległej stąd o tysiąc kilometrów stołecznej Antananarywie trwało polityczne zamieszanie i mało kto przejmował się kłopotami południa. Od ponad dekady najważniejszym politykiem w państwie jest Andry Rajoelina – obecnie prezydent, a wcześniej burmistrz stolicy i szef rządu tymczasowego. Stopniowo, także kosztem wolności mediów, Rajoelina konsoliduje swoją władzę.

W tym roku do przedłużającej się suszy oraz kryzysu politycznego doszła jeszcze izolacja Madagaskaru – efekt pandemii.

Zaklęte koło

Tam, gdzie są dzieci, zwykle panuje hałas. Jednak w wielu miejscach na południu Madagaskaru wśród najmłodszych panuje cisza, dzieci są osłabione – alarmowała kilka tygodni temu wysłanniczka Światowego Programu Żywnościowego (WFP), zwykle najlepiej poinformowanej agencji ONZ.

Według danych tej organizacji, już teraz głoduje tutaj kilkanaście tysięcy ludzi. Jeśli sytuacja się nie poprawi – a nic nie wskazuje, by miało to nastąpić – za miesiąc-dwa liczba ta może wzrosnąć do kilkuset tysięcy (cała populacja Madagaskaru liczy 27 mln ludzi). Niedożywieniem zagrożone jest pół miliona dzieci. David Beasley, szef WFP, który niedawno wizytował Madagaskar, powiedział dziennikarzom, że widział ludzi szukających resztek jedzenia w błocie lub zjadających kwiaty kaktusów. „To sceny jak z horroru” – mówił.

– Kryzys żywnościowy dotyczy przede wszystkim regionu Androy. To region suchy, wręcz pustynny: wszędzie piach, kaktusy i baobaby – mówi „Tygodnikowi” Maria Raminosoa z organizacji MISEVI Polska, która w mieście Fort Dauphin wspiera finansowo szkołę i ambulatorium.

Łańcuch zdarzeń wygląda tak: zaczyna się od deforestacji, ponieważ mieszkańcy ubodzy masowo wycinają drzewa, potrzebując drewna na opał. Gdy zaczyna brakować drzew, gleba się wysusza i staje się podatna na erozję. I nic na niej nie rośnie dobrze.

Maria Raminosoa: – Większość Malgaszów to drobni rolnicy, uprawiają m.in. ryż. Głównie na sprzedaż, żywią się bowiem ryżem tańszym, importowanym np. z Pakistanu. Ich życie zależy od dobrych plonów. Gdy ich nie ma, brakuje i pieniędzy, i jedzenia. Nie mając pieniędzy, wielodzietne rodziny przestają wysyłać dzieci do szkoły. A w szkole dzieci miały przynajmniej zapewniony posiłek. Głodne dziecko nie skupi się na nauce, a dla rodziny ważniejsze jest, aby pomagało zdobyć pożywienie. Gdy dzieci się nie uczą, wracamy do punktu numer jeden: wycinki drzew. Ludzie wciąż nie są świadomi, jaki to ma wpływ na klimat. I robią to dalej, bo muszą z czegoś żyć.

W cieniu prezydenta

Madagaskar – położony na wschód od kontynentu afrykańskiego i geograficznie do niego przynależący – rzadko trafia na czołówki mediów. Realia życia na tej czwartej pod względem wielkości wyspie świata są dalekie od idylli, którą na Zachodzie umacniają filmy przyrodnicze, sławiące jej endemiczną przyrodę. W 2019 r. dwie trzecie spośród mieszkańców wyspy żyły poniżej granicy ubóstwa (ta granica to dochód w wysokości 1,90 dolara na dzień); niemal połowa dzieci poniżej piątego roku życia cierpi na chroniczne niedożywienie.

Najnowszą historię Madagaskaru – od czasu uzyskania niepodległości spod władzy Francji w 1960 r. – charakteryzowały cztery poważne kryzysy (zmiana władzy i konstytucji). Teraz trwa kolejny.

W lipcu gruchnęła wiadomość o aresztowaniu domniemanych spiskowców, którzy mieli planować zamach na 44-letniego prezydenta Rajoelinę. Od tego czasu zatrzymano ok. 30 osób, według oficjalnych danych zarekwirowano broń o wartości ćwierci miliona dolarów. Miesiąc wcześniej celem innego zamachu miał być szef żandarmerii Richard Ravalomanana, prawa ręka prezydenta. Krytycy rządu uważają, że wiadomości o obu zamachach miały przykryć ostatnie pełne napięcia miesiące, kiedy władze groziły m.in. dziennikarzom informującym o przebiegu pandemii na Madagaskarze oraz początkach kryzysu na południu kraju.

Rajoelina, odkąd pierwszy raz objął ważne stanowisko państwowe w 2009 r., już czterokrotnie twierdził, że porywano się na jego życie. Stąd obawa, że w istocie chodzi mu o stworzenie pretekstu do wzmocnienia swej pozycji. Kilka dni temu prezydent zdymisjonował wszystkich ministrów.

Izolowane południe

W 2018 r. Rajoelina wygrał wybory dzięki populistycznym obietnicom, których nie był w stanie spełnić: m.in. szło o wielki projekt inwestycyjny „Initiative Emergence Madagascar” czy o plan wybudowania dwóch kolejek linowych w stołecznej Antananarywie. Podczas jego kadencji nastąpił też gigantyczny wzrost skali pozyskania drewna palisandrowego – pochodzącego z drzew zagrożonych wyginięciem (to siedliska lemurów); handel tym drewnem od dziesięcioleci jest nielegalny. Władze czasowo zawiesiły jednak zakaz, zatrzymywały też aktywistów protestujących przeciwko wycince.

Prezydent fatalnie zarządzał krajem w czasie pandemii – podobnie jak prezydent niedalekiej Tanzanii m.in. namawiał do kuracji ziołowej. Teraz, w obliczu wariantu Delta, Madagaskar w lipcu zawiesił wydawanie specjalnych wiz pracownikom instytucji humanitarnych – organizacja Lekarze Bez Granic już zapowiedziała wycofanie 22 osób personelu medycznego.

– Południe dzieli od stolicy tysiąc kilometrów. Taxi-brousse pokonuje tę trasę w niecałe trzy dni, jadąc długą, ciągnącą się po odludziu drogą. Aktualnie zawieszone są połączenia lotnicze z wyspą. Aby się tu dostać, trzeba mieć specjalne pozwolenie z MSZ. Trudno je otrzymać. Pomoc powinna tu docierać już teraz, ale wiele organizacji pomocowych jest zablokowanych – mówi Maria Raminosoa.

W czerwcu Bank Światowy zaaprobował 100 mln dolarów w celu przyspieszenia dystrybucji szczepionek – jak dotąd jedną dawkę otrzymał jeden na stu mieszkańców wyspy. Oficjalnie na covid zmarło tysiąc mieszkańców, ale podobnie jak w innych miejscach Afryki liczba ta może być bardzo niedoszacowana, głównie ze względu na brak diagnostyki.

Maria Raminosoa: – Madagaskar został praktycznie odcięty od świata. Gdy na południu ludziom zaczęła dokuczać susza, zawieszono nawet transporty między miastami. A cała wyspa uzależniona jest od dostaw ze stolicy. Na początku pandemii ludzie nie umierali na covid, tylko na malarię, bo w aptekach brakowało leków.

Nie tylko Madagaskar

Sytuację pogarsza fakt, że woda gruntowa w przybrzeżnych rejonach Madagaskaru ma często zbyt wysokie zasolenie, aby nadawała się do picia. W czasie suszy rodziny – często dzieci – muszą pokonywać wiele kilometrów, aby zdobyć pitną wodę.

MISEVI Polska prowadzi teraz akcję „Sto dni dla studni”: zbiórkę pieniędzy na budowę studni na południu Madagaskaru. – Chcemy, aby były gotowe na moment, gdy susza będzie najgorsza. W regionie Androy wiele z istniejących studni jest zepsutych, a o ich naprawę jest trudno, bo części zamienne muszą przyjeżdżać ze stolicy – mówi Maria Raminosoa. I dodaje: – Według WFP już ponad milion ludzi jest w kryzysie żywnościowym. Jeżeli do października nie spadnie żaden deszcz, południe Madagaskaru czeka katastrofa humanitarna.

Niestety, kryzys przyspiesza. – Nasza organizacja działa w regionie Anosy, sąsiadującym z Androy, gdzie sytuacja jest najgorsza. Do misjonarzy i sióstr szarytek, z którymi współpracujemy, trafiają już pierwsi potrzebujący. Patrząc na same tylko dzieci szukające miejsc w prowadzonej tu stołówce, jesteśmy pewni, że kryzys wkrótce się tu przeniesie – mówi Raminosoa.

Według ostatnich szacunków ONZ głód zagraża dzisiaj 41 mln ludzi w 43 państwach (to o 14 mln więcej niż dwa lata temu), m.in. w Etiopii, Sudanie Południowym, Jemenie i Nigerii. ONZ szacuje, że aby im pomóc, potrzeba 6 mld dolarów. David Beasley ostrzega: „To sytuacja bez precedensu, nie mieliśmy takiej od końca II wojny światowej”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021