Chwila wzruszenia

Siedemdziesiąta rocznica pacyfikacji wioski Lidice – symbolu niemieckiej okupacji w Czechach – pokazuje, że choć stosunki czesko--niemieckie są coraz lepsze, to te czesko--czeskie dalekie są od ideału.

18.06.2012

Czyta się kilka minut

Reinhard Heydrich był zaufanym człowiekiem Hitlera. To on zorganizował w 1942 r. konferencję w Wansee, na której omawiano „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”. Wcześniej, we wrześniu 1941 r., objął stanowisko tzw. protektora Czech i Moraw, czyli szefa okupacyjnej administracji. Hitlerowi potrzebny był tam ktoś twardy, a Heydrich nie zawiódł Führera: wprowadził stan wyjątkowy i rozpętał terror.

W odpowiedzi, 27 maja 1942 r., czescy i słowaccy „cichociemni” przeprowadzili w Pradze zamach na Heydricha. Ciężko ranny, zmarł kilka dni później. Podobno Hitler, gdy się o tym dowiedział, dostał ataku szału i kazał zabić 10 tys. Czechów. To jednak zachwiałoby ważną dla Rzeszy gospodarką Protektoratu, więc ostatecznie w ramach represji spacyfikowano wieś Lidice: 10 czerwca 1942 r. rozstrzelano tam wszystkich mężczyzn, kobiety wywieziono do kacetu Ravensbrück, a spośród dzieci część postanowiono zniemczyć, większość zaś zagazowano. Łącznie zamordowano 340 mieszkańców, a wioskę zrównano z ziemią. Aby zatrzeć pamięć o jej istnieniu, zmieniono nawet bieg pobliskiego potoku i zasypano staw.

Stało się jednak inaczej: o Lidicach nie tylko nie zapomniano, ale natychmiast stały się symbolem niemieckiego bestialstwa. Po 1945 r. zostały też z czasem „zaszufladkowane”, jako miejsce szkolnych wycieczek i motyw w okrągłych przemówieniach polityków. Potem, po upadku komunizmu skupiono się na odkrywaniu białych plam najnowszej historii i większym zainteresowaniem cieszyły się np. szczegóły wyzwalania Pilzna przez wojska USA w maju 1945 r. O Lidicach jakby wszystko wiedziano, jakby nie było się już czym wzruszać. Historia wioski stała się jedną z wielu w podręcznikach historii – choć, trzeba przyznać, w świecie znacznie bardziej znaną niż np. losy około ośmiuset polskich wsi, także spacyfikowanych przez Niemców.

***

Jesienią 2011 r. pojawił się pomysł, jak historię Lidic przybliżyć współczesnym. Małżeństwo Vilém i Lenka Faltýnkowie założyli stowarzyszenie Sonosféra i zaczęli pracować nad projektem „Rozeznění”, który określają jako „audiodramat”. Zwiedzający Lidice (tj. właściwie wielką łąkę, dziś miejsce pamięci) mieliby w poszczególnych punktach słyszeć w słuchawkach opowieści i fragmenty rozmów dawnych mieszkańców – w większości fikcyjne, choć częściowo oparte na relacjach świadków.

Brzmiało to nowatorsko i zarówno szef muzeum w Lidicach, Milouš Červencl, jak też bliscy ofiar przyklasnęli projektowi. Im jednak bliżej było 70. rocznicy, tym atmosfera się zagęszczała – i do premiery „audiodramatu” nie doszło. Problemy były dwa: artystyczny i polityczny. Pierwszy polegał na tym, że krewni ofiar uznali, iż nagrania nie mówią prawdy o Lidicach, a wręcz budują przekonanie, że przed pacyfikacją – mimo wojny i terroru – życie tam było idylliczne; nie ma natomiast żadnej informacji o tym, co się stało w 1942 r. To nic nowego, że wyobrażenia świadków historii o tym, jakimi środkami tę historię pokazywać, różnią się często od wyobrażeń artystów – w Polsce też nie wszyscy powstańcy byli zachwyceni formą Muzeum Powstania Warszawskiego, choć dziś nikt chyba nie ma wątpliwości, że trafia ona do młodych pokoleń i jest wielkim sukcesem. Niemniej takie projekty wymagają konsultacji, otwartych umysłów wszystkich stron i cierpliwości. W Lidicach może tego zabrakło – dziś nie wiadomo, w jakiej formie projekt „Rozeznění” ostatecznie zaistnieje.

Problem drugi rozwiązano w sensie technicznym, napięcie jednak pozostało. Rzecz w tym, że wśród wielu darczyńców finansujących projekt Faltýnków znalazła się Kancelaria Niemców Sudeckich w Pradze. Dorzuciła niewiele, 8 tys. koron (równowartość 1300 zł). Suma mała, za to awantura wielka. Powiadano, że Niemcy sudeccy chcą się wykupywać od winy. „Była to przerażająca zbrodnia niemieckiego nazizmu. To, że poparłem inicjatywę władz Lidic, wydaje mi się naturalne” – bronił się Peter Barton z Kancelarii Niemców Sudeckich.

Cóż, wielu Czechom nie wydało się to naturalne – i w atmosferze skandalu darowiznę zwrócono. Przy okazji przez Czechy przetoczyła się kolejna dyskusja o stosunkach czesko-niemieckich. Zwolennicy inwestowania w przyszłość, wśród nich więzień Terezina i Auschwitz Oldřich Stránský, uważali, że szkodliwa jest nie dotacja, ale cała awantura. „Musimy zdać sobie sprawę, że trwało wiele lat, zanim doszło do obecnego pojednania. Szkoda by było, gdyby to zniszczono i sprawy wróciły do stanu, jaki panował po II wojnie światowej” – pisał Stránský do ministerstwa kultury.

***

Tymczasem najbardziej znaczący gest w 70. rocznicę masakry przyszedł właśnie z Niemiec: prezydent Joachim Gauck przysłał mocny list z przeprosinami, w którym mowa była o wstydzie i żalu. „Niemcy są świadome swej historycznej odpowiedzialności – pisał Gauck. – Mamy jednak także nadzieję, ponieważ Niemcy i Czesi są dziś partnerami i przyjaciółmi w wolnej i zjednoczonej Europie (...). Jesteśmy za to głęboko wdzięczni. Mam nadzieję, że wspólne wspominanie wydarzeń sprzed 70 lat jeszcze bardziej nas do siebie zbliży”.

List Gaucka, choć nie jest pierwszym głosem niemieckiego polityka w sprawie Lidic, spotkał się z uznaniem i wręcz wzruszeniem po stronie czeskiej, bez względu na polityczną przynależność i poglądy. Uznano to za ważny krok, mogący do reszty rozwiać nieufność między Pragą a Berlinem. Natomiast na taką zgodność między sobą w sprawie formuły upamiętnienia Lidic Czesi będą musieli jeszcze poczekać.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2012