Chwila prawdy

Rozpoczynający się rok będzie czasem "twardego lądowania" dla Unii Europejskiej. Zwłaszcza że Unię trzeba dziś wymyśleć na nowo.

30.12.2008

Czyta się kilka minut

Koniec przewodnictwa Francji we Wspólnocie to symboliczny koniec pewnej epoki w jej historii. Nie jest to jednak zasługa francuskiej aktywności w budowaniu porozumienia w sprawie pakietu klimatycznego i finansowego, w wymuszeniu na Irlandii kolejnego referendum nad traktatem lizbońskim ani w przygotowaniu gruntu pod "nowe otwarcie" w relacjach z USA. Jak każde przewodnictwo, także to francuskie podporządkowane było sprawom ważnym, choć bieżącym, i nakierowane na sukces narodowy.

Tymczasem to, co przynosi ogromną zmianę w działaniu Unii, wydarzyło się w szeroko pojętym otoczeniu politycznym, w którym prezydent Nicolas Sarkozy budował swój wizerunek męża stanu. Uwagę zwraca zwłaszcza zapaść Komisji Europejskiej jako reprezentantki wspólnego interesu i strażnika traktatów. Widoczna gołym okiem erozja wpływu Komisji na politykę Unii i kierunek integracji nie jest zjawiskiem nowym. Nasilenie tego procesu nastąpiło po rozszerzeniu w 2004 r., gdy okazało się, że to, co zgodne z duchem wspólnego rynku i z dobrze pojętym interesem gospodarczym Wspólnoty, jest sprzeczne z interesami największych członków. Odmieniany dziś przez wszystkie przypadki kryzys finansowy staje się gwoździem do trumny Komisji, która przez lata była symbolem zgody Europejczyków na ograniczenie swej suwerenności w imię budowy Unii, a zatem bardziej przewidywalnego i bezpiecznego sposobu uprawiania polityki.

Kryzys finansowy zmienił nastawienie państw do idei wspólnego rynku, a także szerzej: do współpracy gospodarczej opartej na dominującej roli instytucji ponadnarodowych (publicznych i prywatnych) kosztem suwerennych praw państwa. Spadek pozycji Komisji nie ma zatem charakteru przejściowego, związanego z końcem gospodarczej koniunktury, ale systemowy. Tym samym polityka przewodniczącego Komisji José Barroso, polegająca na akceptowaniu wszystkich posunięć państw członkowskich - bez liczenia się z ich długofalowymi skutkami dla spójności wspólnego rynku, o jego dalszej integracji nie wspominając - nie jest przejawem realizmu, ale poddania się. Barroso nie prowadzi politycznej gry państwami, lecz dokonuje jednostronnych ustępstw, które sprowadzają Komisję do roli ciała dziś koordynującego wdrażanie narodowych pakietów ratunkowych, a w perspektywie lat negocjującego ocalenie zasad wspólnego rynku.

Koniec marzeń o silnej Komisji jest też ceną, którą członkowie Unii postanowili zapłacić premierowi Irlandii, Bertiemu Ahernowi, za ponowne referendum w sprawie traktatu lizbońskiego. Zasada "jeden kraj, jeden komisarz" ugruntowuje "nacjonalizację" Komisji (i jej narodową legitymizację) kosztem jej spójności i autonomii w unijnym procesie decyzyjnym. Odtąd nie ma już wątpliwości, że wejście w życie "Lizbony" zmieni paradygmat procesu integracji. Wzrost znaczenia biurokracji unijnej nie będzie się przekładać na pogłębianie integracji politycznej, lecz na coraz bardziej nieprzejrzysty proces zarządzania polityką. Pogłębi to deficyt demokracji w Unii i konflikty z krajami, które w takiej sytuacji będą chciały odzyskać część swych pieniędzy i uprawnień.

Samo zmartwychwstanie "Lizbony" jest zresztą rzeczą niezwykle zagadkową. Wydawało się bowiem, że obecne problemy Unii - wewnętrzne i zagraniczne - stwarzają szanse na godne wycofanie się z tego projektu, i że wiele państw będzie chciało z tego skorzystać. Koronny argument zwolenników nowego traktatu - że bez reformy instytucjonalnej Unia nie będzie zdolna stawić czoło kryzysom - jest właśnie weryfikowany.

Jak pokazało minione półrocze i przewodnictwo Francji, Wspólnota potrafi działać w czasie kryzysu, a - jak wspomniałem - konsekwencje dzisiejszych decyzji będą mieć o wiele większe znaczenie dla jej przyszłości niż przeterminowany i nieudany projekt odgórnej budowy wspólnoty politycznej, którym był traktat konstytucyjny. Siła inercji i urażone ambicje lobby politycznego wzięły jednak górę nad trzeźwą refleksją.

W ten sposób stracono też z oczu kolejny problem - czyli przyszłość europejskiej polityki zagranicznej i obrony. Koncepcja zacieśniania współpracy w polityce zagranicznej i wojskowej (docelowo: unii obronnej) była jedną z głównych innowacji traktatu konstytucyjnego, a dziś lizbońskiego.

Pocałunkiem śmierci dla tego projektu jest jednak sposób rozegrania przez Francję sprawy Osetii i Abchazji w relacjach z Rosją - przy jednoczesnym nacisku Paryża na zwiększanie zaangażowania wojskowego Unii w Afryce. Sarkozy stracił wiarygodność, zanim zdążył ją zbudować po latach błędów i zaniechań swego poprzednika. Reszty dopełnią recesja, zaciskanie pasa fiskalnego i zwiększanie parasola socjalnego, które boleśnie zrewidują ambitne cele militarne, np. tworzenia tzw. grup bojowych czy integracji przemysłów obronnych.

Rozpoczynający się nowy rok będzie zatem czasem "twardego lądowania" dla całej Unii. Przewodnictwo Czech, a następnie półroczna kadencja Szwecji przyniosą zapewne kolejne dowody na zmieniającą się naturę Unii. Tym samym powstaje szansa na okres prawdziwej refleksji, a nie tej zadekretowanej spod znaku "grupy mędrców". Prawdziwej, to znaczy takiej, której celem będzie wymyślenie Unii na nowo, a nie znalezienie dowodów na jej świetną kondycję.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01-02/2009