Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W oknie życia prowadzonym przez łódzkie urszulanki pojawiło się dziecko. Zanim przyjechała karetka, siostry ochrzciły chłopczyka, nadając mu imię Tadeusz. To nie spodobało się Dorocie Zawadzkiej. „Ciekawe, kto wyraził zgodę na chrzest i jak ma się do tego prawo. Wg mojej wiedzy zakonnice nie miały takiego prawa... ale może nie wiem wszystkiego? To, że dziecko trafiło do tego konkretnego okna życia (przy zakonie), nie powoduje, że dziecko jest własnością Kościoła”– napisała na Facebooku telewizyjna Superniania. Jej wpis wywołał dyskusję. Zawadzkiej zarzucono nierozumienie religijnego znaczenia chrztu. Wskazywano, że prawo świeckie nie reguluje udzielania tego sakramentu. Tomasz Terlikowski zaproponował, by osoby niewierzące tworzyły własne okna życia (wtedy matki będące w dramatycznej sytuacji będą miały wybór).
Dla niewierzących chrzest jest ceremonią włączającą do wspólnoty Kościoła, zatem pośpieszne działanie sióstr mogło zostać odczytane jako „zawłaszczanie” chłopczyka. Z perspektywy urszulanek – spełniły one ważny religijny obowiązek. Jak głosi katechizm: „Gdyby Kościół i rodzice nie dopuszczali dziecka do chrztu zaraz po urodzeniu, pozbawialiby je bezcennej łaski stania się dzieckiem Bożym”. Praktyka chrztu zaraz po urodzeniu pochodzi jednak z czasów wysokiej śmiertelności dzieci przy porodach i „magicznego” traktowania tego sakramentu jako koniecznej przepustki do nieba.
Dziś wskazuje się, że chrzest jest sakramentem wiary. Trudno mówić o niej w przypadku noworodka – to na rodzicach spoczywa obowiązek stworzenia warunków dla religijnego rozwoju dziecka. Urszulanki pozbawiły więc przyszłych rodziców adopcyjnych możliwości świadomego wzięcia odpowiedzialności za rozwój wiary małego Tadeusza przez zorganizowanie jego chrztu. ©℗