Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najważniejszym tekstem tego numeru jest niewątpliwie fragment ostatniej książki Charlesa Taylora, "A Secular Age", opowiadający o tym, jak zmieniało się rozumienie chrześcijaństwa w ciągu wieków. Taylor opisuje proces, w trakcie którego inspiracja ewangeliczna tworzyła stopniowo reguły moralności, a to, co "poruszało trzewia", przybrało kształt instytucji. Przy czym nie chodzi tu tylko o tak czy inaczej rozumiany Kościół, ale o całą naszą cywilizację, którą napędza pragnienie zbudowania doskonałego społeczeństwa. Na Zachodzie, przypomina kanadyjski filozof, "istnieje długa tradycja utożsamiania wiary chrześcijańskiej z porządkiem cywilizacyjnym". Tymczasem Ewangelia nie proponowała nowego kodeksu ani nowej wizji społecznej, lecz nowy styl bycia, którego fundamentem była agape - miłość wypływająca nie z abstrakcyjnego przekonania o równości wszystkich ludzi, ale z dostrzeżenia w konkretnym człowieku istoty umiłowanej przez Boga.
Agape, pisze Taylor, rodzi się w ciele, "w trzewiach". "Użyte w Nowym Testamencie na określenie »współczucia« słowo splangnizesthai wskazuje na jelita jako miejsce, w którym rodzi się to doznanie". Nie chodzi tu zatem ani o regułę, ani o chwilową emocję, lecz o głęboką przemianę człowieka. Symbolizuje tę przemianę postać ewangelicznego Samarytanina, który ratuje rannego Żyda. Czyni tak nie dlatego, że w systemie reguł, jaki zna, jest zasada: "bądź dobry dla nieprzyjaciół", ale dlatego że - jak powiada ewangelista - "wzruszył się głęboko" widokiem pobitego. Kodeks będzie zawsze zakładał jakichś wykluczonych, tych, którzy znajdą się "poza", choćby dlatego, że nie przestrzegali reguł kodeksu. Przypowieść o Samarytaninie rozgrywa się właśnie "poza" - tam gdzie człowiek czuje się wezwany do miłości samą obecnością skrwawionego, okaleczonego ciała. Nie chodzi o proste "spełnienie dobrego uczynku", ale o stworzenie zupełnie nowej relacji i nowej sytuacji etycznej. "Centrum naszego życia duchowego powinniśmy znaleźć poza kodeksem, poszukując głębiej, w odruchach autentycznej troski, których nie można poświęcać w imię kodeksu, które od czasu do czasu muszą go nawet podważyć".
Chrześcijaństwo przyszłości to chrześcijaństwo "nieporządku", nieustannej rewizji, kwestionującej - jako się rzekło - kształt całej naszej cywilizacji. Autor przywołuje słynne zdanie Charlesa Péguy, mówiące o tym, że wszystko zaczyna się od "mistyki", a kończy "polityką". Istnieje "prawidłowość, która sprawia, iż nasze duchowe arterie ulegają z czasem zwapnieniu, a to, co twórcze, staje się mechaniczne i rutynowe". W chrześcijaństwie działają jednak siły pozwalające nieustannie zakłócać, a nawet odwracać ten proces. To właśnie jest źródłem nadziei: agape, miłość, która porusza nie słońce i gwiazdy, ale wnętrze człowieka. Jego trzewia.